- Cieszę się, że jestem tutaj, że mogę zobaczyć jej grób - mówił dziś ks. Zygmunt Iwicki, który niegdyś towarzyszył Aleksandrze Gabrysiak na drodze życia religijnego. Przyjechał na tę rocznicę ze Szwajcarii. Jak wspominał, w dniu, gdy dowiedział się o jej śmierci, choć bardzo chciał, nie był w stanie pomodlić się śpiewem. Dziś "nadrobił" tę modlitwę nad grobem swojej dawnej podopiecznej.
Jakie dziedzictwo pozostawiła po sobie Aleksandra Gabrysiak?
- Zostawiła nam przepiękne przesłanie. Dr Ola często jest wyrzutem sumienia dla nas, lekarzy, pracowników służby zdrowia, że nie należy podchodzić do chorego jako przypadku, należy widzieć go jako całość, jesteśmy ciałem i duszą i stąd ten piękny przydomek od pacjentów: "lekarz ciała i duszy" – odpowiada Mirosław Pietrzak z pomorskiego oddziału Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy Polskich i Stowarzyszenia Przyjaciół dr Oli. Jak podkreśla, osoby uzależnione, pogubione, nierzadko przestępcy, których wyprowadziła na prostą, wspominali jej "ciepłe oczy". - Ona nikogo nie strącała na margines, pochylała się nad nimi i była dla nich całą sobą, całym swoim życiem. Można powiedzieć, że oddała się medycynie, ale przede wszystkim chorym – mówi.
Aleksandrę Gabrysiak wraz z przybraną córką zabił jeden z jej podopiecznych, będących na przepustce z więzienia. Jakie znaczenie nadają temu członkowie Stowarzyszenia Przyjaciół dr Oli?
- To 30 rocznica urodzin dla nieba – odpowiada Mirosław Pietrzak. Odwołuje się do jej wspomnień, będących świadectwem bogatego życia religijnego prowadzonego przez Aleksandrę Gabrysiak. - Ona już wcześniej powiedziała, ze jest gotowa oddać życie za swoich maluczkich, podopiecznych – podkreśla. Przypomina, że dr Ola poważnie chorowała i w związku z tym mocno cierpiała, ala zdawała się "na wolę Boga". Miała się również spodziewać, że umrze w podobny sposób. - Dlatego uważamy, że ta śmierć nie poszła na marne, to nie była "absurdalna" śmierć.
Pamięć dr Oli uczcili też elbląscy medycy. Wojewódzki Szpital Zespolony reprezentowała Bożena Ropelewska, dyrektor ds. pielęgniarstwa.
- Myślę, że jej przesłaniem jest przede wszystkim nie samorealizacja jako osoby, do której wszyscy dążymy: pani doktor swoją postawą świadczyła o tym, że ona dążyła do realizacji celów innych ludzi, pomagała im – podkreśla. - Z tego, co o niej czytałam, bo nie miałam możliwości poznać jej osobiście, była osobą otwartą i jej serce biło dla innych, nie dla niej samej. Jej postawa to wskazówka, w którą stronę powinniśmy iść nie tylko jako medycy, ale jako ludzie – podkreśla dyrektor Ropelewska.