„Dojechaliśmy samochodem do betonowej drogi i zobaczyliśmy łańcuch zagradzający dojazd do plaży – opowiada elblążanin, który do Kadyn wybrał się z żoną i synem. - Przy łańcuchu stał mężczyzna, który żądał opłaty 5 złotych za wjazd. Nie zapłaciłem. Pan nie chciał mi pokazać zezwolenia, na podstawie którego pobiera pieniądze. Co gorsza nie chciał mi dać żadnego biletu potwierdzającego opłatę. Nie bardzo rozumiem, w jaki sposób ten pan rozlicza się z fiskusem, jeżeli nie wydaje biletów parkingowych. Wycofałem auto i postawiłem je przy drodze, mimo że obowiązuje tam zakaz zatrzymywania”.
Więcej w Dzienniku Elbląskim.
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter