Rodzice na placach zabaw albo się zaprzyjaźniają i zaczynają rozmowy o swoich słodkich maluchach, albo nie zwracają na siebie uwagi, dopóki dziecko sąsiada z ławeczki obok nie zacznie wyrządzać jakiejś mniej lub bardziej wyimaginowanej krzywdy ich pociesze. Pretensji jest bowiem co niemiara. Mama małej dziewczynki narzeka na przykład, że inne matki karmią swoje dzieci na placach zabaw, co, według niej, jest absolutnie niedopuszczalne. Inny rodzic z kolei zwraca uwagę na słownictwo, jakim posługują się starsze dzieci, a nierzadko również ich opiekunowie. – Staram się zwracać grzecznie uwagę, że to miejsce dla dzieci, a nie ławka pod budką z piwem, ale czasami to szlag mnie trafia, jak słyszę te wszystkie słowa na k... i ch... płynące z ust 10-latków, a nierzadko również ich rodziców – mówi ojciec 4-latka zasuwającego po placu zabaw na hulajnodze. Co się wielu opiekunom także nie podoba.
Czy naprawdę na naszych placach zabaw jest tak źle? Pisarka Agnieszka Krawczyk uważa, że faktycznie jest coraz gorzej. Sama jest mamą niespełna 5-latka i nierzadko bywa w różnych miejscach przeznaczonych dla najmłodszych. – Wielu rodziców nie troszczy się o to, żeby dzieci się właściwie zachowywały, to znaczy nie upominają, gdy dziecko jest niegrzeczne, wyrywa zabawki, sypie piaskiem albo zwyczajnie wrzeszczy. Widywałam nawet przypadki, gdy rodzice udawali, że to nie ich dziecko tak się zachowuje. Mogą być różne powody tego stanu rzeczy: lenistwo rodziców (lepiej posiedzieć na ławce czy pogadać z kimś niż dyscyplinować dziecko), brak czasu (czyli: niech robi co chce, byle się ode mnie odczepiło), własne braki w wychowaniu (to są ci rodzice, którzy się cieszą, że dziecko takie sprytne, że coś komuś zabrało, zniszczyło lub odepchnęło innych od zabawek) – mówi.
Wiele matek z oburzeniem zwraca uwagę na fakt, iż inne dzieci burzą ich pociechom babki z piasku lub wpychają się przed nie na zjeżdżalnie czy huśtawki. Rodzice zwracają uwagę również na sikające pod krzaczkami dzieci. Jest to okropne, jednak z drugiej strony, gdzie mają załatwiać swoje potrzeby najmłodsi, skoro koło placów zabaw toalet nie uświadczymy? To, co rzuca się w oczy, to również palenie na placach zabaw, co jest przecież absolutnie niedopuszczalne. Niestety, nie wszyscy opiekunowie o tym pamiętają. Nie wszyscy również chyba wiedzą, że w takie miejsce nie wprowadza się psów ani kotów (te drugie są szczególnie niebezpieczne, bo bardzo często urządzają sobie toalety z piaskownic).
Agnieszka z kolei, mama dwóch dziewczynek, porównuje norweskie i polskie (w tym elbląskie) place zabaw. – Przede wszystkim, w Norwegii place są bardziej zadbane, nikt ich nie niszczy i nie wchodzą na nie zwierzęta. U nas za to rodzice się zajmują swoimi dziećmi, a nie zostawiają ich samopas. W Norwegii często widzi się rodzeństwo zajmujące się młodszymi, u nas jednak częściej to matki wychodzą na dwór z dziećmi .
Generalnie jednak Agnieszka nie wspomina źle polskich placów zabaw, chociaż przyznaje, że nierzadko spotykała się w naszym kraju z brakiem kultury – rzucaniem śmieci do piaskownicy czy wyprowadzaniem psów w miejsca, gdzie bawią się maluchy.
Ciekawe jednak, że zawsze winni są „inni”. Warto więc, zanim zaczniemy narzekać na innych (chociaż nierzadko zapewne mamy ku temu wiele powodów), zwrócić uwagę na własne pociechy i swoje zachowanie. Czasami bowiem to, co nam wydaje się „niewinnym grzeszkiem”, innym może bardzo przeszkadzać.
Place zabaw są dla wszystkich, dlatego trzeba pamiętać, by zachowywać się tak, żeby wszyscy mogli z nich bezpiecznie i swobodnie korzystać.
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter