Dylematy młodej mamy

20
19.12.2012
Dylematy młodej mamy
Młodym mamom trudno dziś pogodzić życie rodzinne i zawdowe (fot. AD)
Czy nasz kraj sprzyja współczesnym młodym matkom? Czy są może one jednak dyskryminowane? Czy z chęcią wracają do pracy po urlopie macierzyńskim, czy może wolą zostać dłużej ze swoimi pociechami? Czy łatwo w Polsce godzić życie rodzinne i zawodowe oraz zaplanować rodzinę? Czego obawiają się polskie kobiety po urodzeniu dziecka? Jak traktuje się u nas młode matki? Zapytałam o to elblążanki.
Z zegarkiem w ręku
   Ciągle patrzy na zegarek. Nerwowo przeskakując z nogi na nogę. Po przebudzeniu w pośpiechu wdziewa przygotowane dzień wcześniej ubranie. Zrywa pociechy z łóżka. Jedno płacze, bo chce jeszcze spać, drugie robi awanturę, bo nie lubi białego sweterka w biedronki i go nie założy. Nie chce też umyć zębów, bo nie i już. Czas goni jak szalony. Bomba tyka i zaraz wybuchnie. Oko jedno pomalowane, na drugie już nie ma czasu. Wyjące dzieciaki, tykający zegar, kres cierpliwości. I tak co rano. A jednak zdarzają się cuda: drugie oko pomalowane, z dzieckiem zawieszonym na nodze. Modlitwy wzniesione do nieba spełnione: udało się wyjść z domu z niesforną dwójką. Potem przedszkole, praca trzy minuty po siódmej. Dobrze, że korki w mieście, bo szefa jeszcze nie ma. Upierdliwi klienci w biurze. W głowie tysiąc myśli: jutro lekarz, potem basen z dzieckiem. Nerwowe poszukiwanie przepisu na szybki obiad w Internecie. Znów do przedszkola, zakupy, obiad, wizyta mamy lub koleżanki. Oczy na zawiasach. Dzieciaki chcą się z mamą pobawić. Kończy się włączeniem bajki. Straszne. Tata w domu jeszcze później niż zwykle. Musiał wziąć nadgodziny. Dobrze, że on je dzisiaj wykąpie. Kolacja w pośpiechu. Film w telewizji? Książka do poduszki? Nic bardziej mylnego. Szef kazał zrobić kilka zleceń na wczoraj. Tak wygląda dziś życie statystycznej polskiej kobiety. O swoim macierzyństwie i matczynych dylematach opowiadają elblążanki:
   
   Niepewność i brak stabilizacji

   - Moje doświadczenia związane z powiększeniem rodziny są bardzo specyficzne – mówi moja pierwsza rozmówczyni. - Od lat pracuję albo na umowę na czas określony, albo na zastępstwach. Gdybym miała brać pod uwagę moją sytuację zawodową, nigdy nie miałabym dziecka. Gdy zaszłam w ciążę, pracowałam akurat na zastępstwo. Termin porodu przypadał w zasadzie dokładnie w momencie, gdy zastępowana przeze mnie osoba miała wrócić do pracy. Gdybym urodziła nawet dzień później, nie przysługiwałby mi zasiłek macierzyński. Była to dla mnie frustrująca sytuacja. Udało się. Urodziłam. Otrzymałam zasiłek. Jednak potem zaczęłam szukać pracy. Było to bardzo trudne doświadczenie. Nie dość, że miałam bardzo mało zaproszeń na rozmowę kwalifikacyjną, to jeśli już się zdarzały, ciągle zadawano mi te same pytania: czy mam dziecko, a co z dzieckiem, gdy pójdę do pracy, a co jak będzie chorować? To mnie na samym stracie już dyskwalifikowało. Nie zwrócono uwagi, jakie mam osiągnięcia, jak bogate mam cv, że jestem osobą przedsiębiorczą, pełną pomysłów, kreatywną! W kółko zadawano pytanie o dziecko. Jestem osobą bardzo pracowitą i nie potrafię żyć bez pracy. Do dziecka miałam w zasadzie czterech opiekunów w postaci dziadków, a dziecko, odpukać, nie chorowało. Dlaczego młode matki dyskwalifikuje się na samym starcie? Dlaczego włącza się zawsze stereotypowe myślenie? Pracę znalazłam dopiero po około dziesięciu miesiącach. Do tego czasu pracowałam dorywczo. Chciałabym mieć drugie dziecko, ale to na razie marzenie. Nie mogę sobie na nie pozwolić. Chore, prawda?
   
   Dłuższy czas z dzieckiem

   - Przytoczę opinię Doroty Zawadzkiej znanej jako Superniania, z którą zgadzam się w stu procentach i z własnych doświadczeń wiem, że ona ma rację – mówi druga młoda mama. - Najlepiej byłoby, gdyby matka była z dzieckiem w domu do trzeciego, a minimum do pierwszego roku życia. Całe szczęście taką możliwość dają teraz przepisy ustanawiające roczny urlop macierzyński. Wracać do pracy trudno, cierpi na tym i dziecko i matka, bo okres macierzyństwa jest także dla niej.
   
   Zabieganie i za mało czasu dla dziecka

   - Zacznijmy od tego, że coraz więcej par ma problemy z płodnością i myślę, że często pęd życia, stres, lęk o zapewnienie rodzinie środków do życia, walka o utrzymanie godnych warunków bytowania, a zatem sposób naszego codziennego funkcjonowania są tego przyczyną – mówi trzecia elblążanka. - Z drugiej strony wydaje się, że problem jest nie do rozwiązania, bo bez dobrze płatnej pracy, nie zapewni się rodzinie egzystencji. Posiadanie takiej pracy wiąże się z kolei pełnym zaangażowaniem, dyspozycyjnością, posiadaniem sprytu i kompetencji, które wciąż trzeba doskonalić, bo konkurencja nie śpi. Sytuacja taka nie sprzyja budowaniu więzi rodzinnych, wręcz je burzy i rujnuje! Błędne koło! O pierwsze dziecko staraliśmy się z mężem około roku. Gdy się wreszcie udało, okazało się, że ciąża jest zagrożona i trzeba leżeć. W sumie półtora roku nie byłam w pracy i gdy mały miał siedem miesięcy, wróciłam z utęsknieniem do obowiązków zawodowych, na szczęście miałam gdzie wrócić. Ich realizacja była dla mnie cudowną odskocznią, która pozwoliła mi zatęsknić za moim maleństwem i na nowo cieszyć się macierzyństwem. Dodam tylko, że nie miałam wtedy pełnego etatu i szłam do pracy na trzy do pięciu godzin dziennie, a dzieckiem zajmowała się za darmo rodzina. Powiedzmy sobie szczerze, że 24 godziny na dobę w domu z małym dzieckiem jest bardzo wyczerpujące. Gdy nie można liczyć na wsparcie rodziny czy przyjaciół, powrót do pracy staje się bardzo trudny, wprost nierealny. Obowiązków i kosztów jest zbyt wiele, często się to po prostu nie kalkuluje. Kiedy mały skończył dwa latka, zwiększył mi się wymiar godzin i rodzina nie mogła już mnie odciążyć w obowiązkach macierzyńskich. Znaleźliśmy miejsce w żłobku, ale dziecko przebywa w nim od godz. 8, bo rano są najciekawsze zajęcia, a ja zaczynam pracę najczęściej około godz. 12. Około godz. 15 synka odbiera mąż, bo ja pracuję w szkole i siedzę tam często do godz. 17, a gdy są rady pedagogiczne i zebrania rodziców, to nawet do 20. Planu pracy nikt nie dostosowuje do potrzeb mamy małego dziecka. Zakupy, pranie, sprzątanie, gotowanie i przygotowanie do pracy, o wszystko muszę zadbać, jestem przecież gospodynią domu. Na szczęście mam oparcie w mężu, ale i tak średnio dla dziecka, które przecież kocham najbardziej na świecie, pozostaje mi półtorej godziny dziennie! Jest to ból nie do opisania, dramat i jakaś patologia! Synek nie czuje, że mama go kocha, nie rozumie, że musi pracować na "życie". W Polsce nie ma polityki prorodzinnej w ogóle. Fajnie byłoby mieć drugie dziecko, ale sytuacja wtedy stałaby się jeszcze trudniejsza, bo doszłoby więcej obowiązków, więcej potrzeb i więcej frustracji. Dlatego nie planujemy na razie drugiego dziecka. Perspektywa rocznego urlopu macierzyńskiego nie zachęca, jeśli świadczenia mają być okrojone, a po roku nikt rodziny już nie wesprze. Po roku dziecko potrzebuje mamy i taty dłużej niż półtorej godziny dziennie.
   Moje obawy się potwierdziły. Nie jest łatwo być młodą mamą. W tym całym zabieganiu i chaosie zawsze coś ucierpi kosztem czegoś innego. Nie da się chyba być wzorową mamą i najlepszą pracownicą pod słońcem jednocześnie. Życie. Z bilansu wynika, że zawsze coś jest na minusie. A może jest jakiś przepis lub cudowna recepta, by matkom w naszym kraju żyło się łatwiej? Nie wiem.
   
   
dk

Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter

A moim zdaniem... (od najstarszych)

Pokazuj od
najnowszych
Największe
emocje
Pięknie napisany artykuł, sama jestem młodą mama. A skad wy macie prace? Kobiety? Moje dziecko ma 2,5 a moje prace to albo umowy smieciowki albo o zastępstwo. Bywało tak ze miesiącami siedziałam w domu. Godzinami szukałam pracy. A wyobraźcie sobie ze wychowuje dziecko sama. A pomocy od panstwa zero!!!Nie chodzi o to zeby mnie utzrymywac z dzieckiem tylko o to zeby pomoc. Gdyby nie moja rodzina nie bylabym w stanie poradzic sobie sama. a PUP? żenada, siedza tam stare kwoki, damy ze spalonego teatru, wysla Cie na jakies beznajdziejne 4 godzinne zajecia i co Ci po nich>? znajdziesz prace? Wszelkie staze i dobre oferty pracy trzymają kwoki dla swoich. Bo to oczywiste. Nie planuje drugiego dziecka za zadne skarby swiata, powod jest prosty- z czego je utrzymac? godnie wychowac?. i nie widze perspektyw do zycia w tym kraju.
(2012.12.19)

info

0  
  0
Pani powyżej, - w sumie to zgadzam się. Patrząc na dylematy matek w Polsce to jest jeden zasadniczy problem. Urodzić to żadna sztuka. Sztuką jest wychować, a jeszcze większą sztuką, mieć dobrą pracę. Niestety gonitwa za pieniędzmi w rodzinach gdzie oboje pracują, ma dwie strony medalu, - złą i dobrą. Owszem kasa jest, ale gdzie czas dla dziecka? Gdzie czas na przytulanie, rozmawianie, rozrabianie, odrabianie wspólne lekcji, gonitwy po domu w formie zabawy? Gdzie dziecko ma mieć czas na dzieciństwo jak chore ambicje rodziców dorobkiewiczów wysyła dziecko na kurs angielskiego, francuskiego, skrzypce, taniec, baseny, zajęcia z dobrego wychowania, balet, pianino, fortepian, jazda na koniu itp. Dlaczego w konflikt z prawem wchodzą bardzo często dzieci z dobrych domów, gdzie forsa leje się strumieniami? Przecież tym dzieciakom niczego nie brakuje? Brakuje! Rodziców jacy przeczytają książkę, pogadają, odrobią razem lekcje, ponapierdzielają się śnieżkami, wpadną razem do rzeczki, itp. Normalnego wychowania brakuje. Szanowni dorobkiewicze, zastanówcie się nad tym co robicie bo dojdzie do tego że wasze dziecko sprzeda was na aukcji internetowej, ze względu na mała przydatność jako rodzice.
Do dorobkiewiczów (2012.12.19)

info

0  
  0
Ciężko jest, ale takie jest życie. Ja też latam z wywieszonym jęzorem, żeby zawieźć dziecko do opiekunki, zrobić zakupy, zdążyć do pracy. No i takie są uroki, najbardziej szkoda tego czasu - mało go dla naszych pociech po pracy. Szczęśliwie, że w weekendy mam wolne. A do poprzedniczki - to mam pracę i zawsze miałam - chyba tak mi się po prostu szczęściło, że nie szukałam nigdy długo zatrudnienia ( góra miesiąc) Życzę uśmiechu w tym całym pośpiechu wszystkim rodzicom Pozdrawiam Gosia
(2012.12.19)

info

0  
  0
Najważniejszy jest umiar we wszystkim - ja zawsze mam czas dla dziecka, żeby książkę poczytać, pośmiać się, powygłupiać i na całą resztę też, nawet jak jestem zmęczona, niewyspana, bo przecież moje dziecko jest najważniejsze na świecie, a pracować muszę - żeby żyć normalnie
(2012.12.19)

info

0  
  0
Bardzo mądry artykuł ukazujący jak naprawdę wygląda życie matek w Polsce. Prawda jest taka, że państwo ma matki, zwłaszcza samotne w dupie a radzic sobie trzeba. Ja mam jedno dziecko - ma 8 lat, było planowane, obydwoje z mężem mamy stałą pracę, a i tak nieraz trzeba sobie wiele rzeczy odmawiać, mimo że nie zarabiam mało. A co mają powiedzieć ci, co pracują na najniższą krajową, albo w ogóle pozostają bez pracy, a mają dzieci na utrzymaniu? Ja świadomie nie decyduję się na drugiego potomka. Nie oszukujmy się, dziecko samą miłością rodziców nie wyżyje, a państwo ma nas w dupie. Wolę mieć jedno, któremu wiele zapewnię, dla którego mam czas po południu i w weekendy, które zabieram co rok na wycieczki, pokazuję Polskę i świat. A.
A.P. (2012.12.19)

info

0  
  0
No to fajnie, że masz bogate CV i doświadczenie, a skoro jesteś przedsiębiorcza, to na pewno sobie poradzisz. Ale są też młode mamy, które urodziły dzieci będąc nastolatkami, przerwały szkołę, najczęściej uczą się zaocznie. Nie mają doświadczenia, nie mają wykształcenia, i nie mają najmniejszych szans. Wiem, wiem. .. Zaraz posypią się komentarze, że po co taka młoda dziecko rodziła. .. Widocznie coś jest nie tak, skoro coraz więcej dziewczyn rodzi dzieci. Może to brak edukacji? Może bezmyślność? Może coś jeszcze. Ale skoro taka dziewczyna podejmuje odpowiedzialną decyzję, że wychowa dziecko, i mimo straconej młodości usiłuje zapewnić swojemu dziecku GODNE ŻYCIE, to dlaczego jest na marginesie społecznym? Czemu wszelkie kampanie prowadzone są z myślą o wykształconych, doświadczonych matkach, a nikt nie niesie pomocy tym, które wszystko mają przed sobą?
bezpodpisubezpodpisu (2012.12.19)

info

0  
  0
I z tego wniosek- nie mieć dzieci, bo to udupia człowiekowi życie na wiele lat. Taka prawda.
(2012.12.19)

info

0  
  0
Tego na pewno nie widzieliście, tego nie ma w polsce, możecie o tym zapomnieć wpiszcie sobie w google: nie graj z kura w bilarda
(2012.12.19)

info

0  
  0
Smutna prawda. Ja dzięki Bogu mam czas dla mojego dziecka, ale niestety nie zawsze mam siły na spędzanie go z nim. Szkoda, że władza nie widzi tego problemu. Życzę cierpliwości i wytrwałości wszystkim mamom.
(2012.12.19)

info

0  
  0
Wstaje chwile przed 6,6:40 wychodze z dzieckiem, które by chętnie jeszcze pospało. Zawożę do teściowej, potem do pracy, z pracy po dziecko. W domu jestem po 17.Sprzątanie, pranie, czasem gotowanie (zależy która ma zmiane mąż). I tu mam koło 2h żeby posiedzieć z synkiem. Potem kąpiel, karmienie i usypianie. Przykro mi jest, ze poświęcam mu tak mało czasu, ma on 1,5 roczku. .. i tak jest już od roku. Jednak się nie załamuję. Cieszę sie, że mam pracę, mam jego bo to mój największy skarb. Wole czasem nie odkurzyć, nie pozbierać zabawek a naczynia umyć następnego dnia A TEN czas poświęcić własnie mu. Bo dzieciństwo ucieka a później będzie już nie odzyskam tych chwil. .. 3MAJCIE sie dziewczyny!
(2012.12.19)

info

0  
  0