Gorące emocje temat wzbudza od października ubiegłego roku, kiedy okazało się, że władze miasta prowadzą rozmowy o budowie nowej ciepłowni na biomasę. Przeciwko budowie zakładu protestuje m.in. załoga Elektrociepłowni Elbląg, której siedziba mieści się w sąsiedztwie planowanej ciepłowni.
Po rozmowach ze stronami konfliktu radni doszli do wniosku, że o tym, czy potrzebna jest kolejna ciepłownia, rozstrzygnąć mogą tylko niezależni specjaliści. Po miesiącach kuluarowych i medialnych dyskusji szefowie komisji infrastruktury komunalnej, komisji rewizyjnej oraz przewodniczący Rady Miejskiej spotkali się z wiceprezydentem Witoldem Wróblewskim i naczelnikiem wydziału gospodarki komunalnej i ochrony środowiska.
- Uważamy, że Elbląg posiada dziś duże rezerwy ciepła, a jego producenci są w stanie pokryć bieżące i przyszłe potrzeby - informuje przewodniczący Rady Miejskiej Janusz Nowak. - Z danych, jakie udało nam się zebrać wynika jednak, że te rezerwy mocy mają charakter chwilowy, bo główny dostawca - Elektrociepłownia Elbląg - jest w bardzo zaawansowanym wieku.
Radni zwrócili się do prezydenta o aktualizację powstałej kilka lat temu prognozy potrzeb miasta w zakresie ciepła, prądu i gazu.
- Chcemy, aby znalazły się w nim wskazania, jakie rozwiązania zagwarantują bezpieczeństwo energetyczne Elbląga - argumentują radni.
Termin kolejnego spotkania nie został wyznaczony. Jak powiedział nam przewodniczący komisji infrastruktury komunalnej Ryszard Klim, Rada Miejska liczy na szybką odpowiedź prezydenta.
Przypomnijmy, pomysł budowy ciepłowni opalanej malwą pensylwańską budzi wiele kontrowersji. Ciepłownicy przypominają, że stosowanie biomasy to na całym świecie dopiero eksperyment. Liczą też, że prezydenta przekonają argumenty, iż produkowane przez elbląski zakład ciepło jest jednym z najtańszych w Polsce oraz że jeśli u boku firmy pojawi się konkurencja, pracę i utrzymanie straci 300 elbląskich rodzin.
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter