A moim zdaniem... (od najstarszych)
Pokazuj od
najnowszych
najnowszych
Największe
emocje
emocje
Miałem nadzieję, że przedstawie problem jakim jest odpowiedzialność (czyli kto zawinił) w sposob przejrzysty, posadzony jednak o mędrkowanie odpowiem "Okradanemu Elblążaninowi"tak. Rozumiem, że przede wszystkim chciałby miec Pan w mieszkaniu ciepło, i nie interesują Pana zagadnienia techniczne. Jednak w sytuacji kiedy któraś ze stron w łańcuszku
między wytwórcą a klientem nie dopełniła swoich obowiązków ma Pan zimne kaloryfery i ważne jest kto za co odpowiada i poniweważ prowadzi to do ustalenia kto powinien zmienić swoje działanie aby był Pan zadowolony. Poniweaż jednak nie dokonuje Pan zakupu ciepła bezpośrednia tylko za pośrednictwem administratora i dystrybutora, każdy z nich oraz producent odpowiada za określony fragment przepływu ciepła do Pana mieszkania.
Do mieszkańca: nie rozumiem dlaczego przedstawienie sprawy jak ona wygląda rzeczywiście , w jaki sposób regulują ją umowy jest traktowane jako zaciemnianie. Przecież po to są umowy żeby ustalac warunki transakcji i określać kto za co odpowiada. Jeżeli Pan "mieszkaniec" ma inny pomysł na wyjaśnienie powstałej sytuacji proszę o odpowiedź. Natomiast na pytanie kto ponosi koszty strat ciepła od źródła do węzła odpowiadam - klient w opłacie przesyłowej dystrybutora.
Ojeeej, a ja myślałem, że energia cieplna, to papier do d... (producenta kosztuje "x", hurtownia dorzuci swoją marżę "y", sklep swoją marżę "z", a ja płacę "x+y+z"). Panie "pion" - może tak poważniej!!! Nie mieszkańcy, nie spółdzielnie, tylko Pańska firma (jak myślę) stworzyła tak "złodziejski rurociąg". Dlaczego tylko mieszkańcy mają za to płacić ???
Do "mieszkaniec" rozbroił mnie Pan całkowicie. Otrzymał Pan jasną i jednoznaczną odpowiedź na swoje pytanie, czyli rozumiem, że z tej części Pana zapytania sie wywiązałem. Natomiast co do następnej wypowiedzi to rozmawiamy o sposobie rozliczania za ciepło (nie ma energii cieplnej - fizyka kl.VII), czy o kształtowaniu cen. Jezeli mamy być odpowiedzialni za słowa to prosze o odpowiedź z czego Pan jest okradany i kto Pana okrada. Ponadto jeżeli nie odróżnia Pan sposobu sprzedaży ciepła od papiery toaletowego (ładniej brzmi :-) to trudno jest nam znaleźć wspólny język.
Mam tylko jedno rozwiązanie - Pan prezes - jeżeli zna się na zasadach to jako dżentelmen i osoba o nieposzlakowanej opinii, a także nie mająca nic do ukrycia powinna podać się do dymisji bez żadnego słowa, a przez to udowodni, że wieloletnie kierowanie przedsiębiorstwem nie było przypadkowe ale doprowadził jego firmę do sukcesu.
Jestem za Alą 12 - TYLKO WINNI SIĘ TŁUMACZOM.
Panie "pion" - ja już ironizuję (ojeeej...) na temat Pańskich wywodów, ale "Okradany Elblążanin" i wielu wcześniej zabierających głos (proszę poczytać) są mocno wkurzeni, a z nimi też Pan nie znalazł wspólnego języka...
W ramach apelu AborygenaMiejscowego o mówieniu do siebie nawzajem ciepło, dziękując za dzisiejszą wymianę zdań na temat ciepłownictwa w Elblągu, polecam wszystkim lekturę: www1.gazeta.pl/olsztyn/1,35189,1170898.html
P.S. kiedy pojawi się problem można się na niego wkurzać, mozna sie irytować, wyrazić swą złość , a można też postarać się problem rozwiązać. Ale żeby to zrobić trzeba znależć żródło problemu, i nie zdoła sie tego uczynić rzucając na oślep oskarżenia. Mam nadzieję, że ktoś kto uważnie przeczytał móje porzednie teksty, znajdzie to żródło. Wszystkim zaś w obliczu zbliżającej się zimy życzę - trzymajcie się ciepło.
Rzeczywiście, trudno odmówić Panu chęci w poszukiwaniu źródła problemu. Jednak język, jakiego Pan użył, nie jest zrozumiały dla nas - prostych ludzi... Zapytam tak - czy chodzi o to, że odbiorca (spółdzielnie) zamawia mniej ciepła, bo twierdzi, że z jego liczników wychodzi, że tyle mu potrzeba, a dostawca (EPEC) musi dodawać więcej, niż kiedyś, do zamówienia u producenta (EZE), aby kaloryfery były ciepłe (jak teren wokół ruruciągów)...