Wszystko z powodu sporu między producentem ciepła - Elektrociepłownią Elbląg, dystrybutorem ciepła - Elbląskim Przedsiębiorstwem Energetyki Cieplnej a przedstawicielami odbiorców - spółdzielniami mieszkaniowymi i administratorami. I Elektrociepłownia, i EPEC twierdzą, że dostarczają ciepło zgodnie z umowami z odbiorcami. Rozmowy na ten temat trwają od kilku tygodni, jednak do porozumienia na razie nie doszło, a kaloryfery nadal letnie.
Prezes EPEC-u, Wojciech Chwiałkowski twierdzi, że za chłód w kaloryferach odpowiedzialny jest... Sąd Antymonopolowy. Rok temu EPEC opracował własne parametry - tzw. tabelę regulacyjną i używał ich dostarczając ciepło do mieszkań. Sąd stwierdził jednak, że EPEC jako dystrybutor nie może wtrącać się do parametrów wytwarzających energię urządzeń, bo jest to sprawa ciepłowni, gdzie urządzenia te się znajdują - i nakazał przywrócenie tabeli regulacyjnej, jaka używana jest w całym kraju - także przez elbląską Elektrociepłownię.
- Nie zgadzamy się z wyrokiem - mówi Wojciech Chwiałkowski. - Nasza tabela jest bardziej ekonomiczna i pozwala oszczędniej dysponować energią. Sąd jednak nie zlecił wykonania analizy obu tabel. To, że teraz nie jest ciepło, to też wina Elektrociepłowni, która nawet na próbę nie chce wprowadzić naszej tabeli.
Gdzie jest jednak ciepło, które w odpowiedniej ilości było - co zostało zapisane w umowach z odbiorcami - w mieszkaniach poprzedniej zimy?
Producent ciepła - prezes Elektrociepłowni, Wiesław Sawicki odpiera zarzuty EPEC-u.
- My od lat w taki sam sposób produkujemy energię i na podstawie tej samej, co w całym kraju tabeli regulacyjnej - mówi.
Na pytanie, co według niego mogło się zdarzyć z energią, którą produkuje, prezes Sawicki powołuje się na jawne raporty roczne EPEC-u i twierdzi, że ciepło "wyparowuje" na odcinku między ciepłownią a odbiorcami - w EPEC-u.
- Nie jest tajemnicą, że moc, którą w EPEC-u zamawiają odbiorcy jest większa, niż ta, którą on zamawia u nas - mówi szef Elektrociepłowni. - EPEC zarabia na różnicy tych mocy. Inna sprawa, że może odbiorcy za mało ciepła zamówili...
Czy za mało - to kwestionują sami zamawiający, którzy w styczniu i lutym wspólnie z pracownikami EPEC-u dokonywali pomiarów i na tej podstawie wyliczyli ilość ciepła, jakiej potrzebują poszczególne budynki.
Prezes ciepłowni podpowiada, że w prosty sposób można sprawdzić, czy jego teoria o znikaniu energii w EPEC jest słuszna.
- Trzeba odczytać liczniki i porównać dane z tym, co jest w umowach. Jeśli różnią się - można składać reklamacje do EPEC-u lub Urzędu Regulacji Energetyki.
Na zlecenie Zarządu Budynków Mieszkalnych (administrator około 500 domów – przyp. aut.) bilans za ogrzewanie w październiku sporządziła niezależna firma. Wykazał on, że do mieszkań popłynęło o 37 procent ciepła mniej niż wynika z umów. Pismo z reklamacją wpłynęło już do EPEC-u. ZBM żąda bonifikaty opłat za energię od początku sezonu. Kopie pisma wpłynęły też do prezydenta Elbląga, Zarządu Budynków Komunalnych i przewodniczącego Rady Miejskiej.
Spór dotyczy bardzo konkretnych pieniędzy: dokładnie tyle, ile kosztuje 1/5 zamawianego w EPEC-u ciepła. O tyle więcej energii musieliby zamówić odbiorcy, by kaloryfery były tak ciepłe, jak rok temu.
- Gdyby udało się przekonać Elektrociepłownię do wprowadzenia naszej, używanej w poprzednim sezonie tabeli regulacyjnej, łatwo moglibyśmy sprawdzić, czy nasze wyliczenia są słuszne - przekonuje prezes EPEC-u. - Jeśli nie, obawiam się, że nie będzie innego wyjścia, jak zamówienie przez odbiorców większej ilości ciepła.
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter