- Gdy przyjechaliśmy na posesję w Zielonce Pasłęckiej biała suczka była skrajnie wygłodzona, nie miała siły, by wstać – tak przed procesem relacjonowała wydarzenia z 29 października 2015 r. Barbara Zarudzka, inspektor Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt Animals. - O drugiej właściciel powiedział: uciekła. Nie dałam wiary jego słowom. W końcu żona mężczyzny wskazała miejsce, w którym ukryty był psiak. Zaprowadzili nas daleko na pole, gdzie pod gałęziami leżała Psotka. Była skrajnie wycieńczona, ale dawała oznaki życia. Pies wielkości owczarka niemieckiego ważył zaledwie 8,5 kilograma! - nie kryła emocji Barbara Zarudzka. - Miał obrażenia, które świadczyły o tym, że był bity, nawet wtedy, gdy nie miał już siły wstać.
Psotki nie udało się uratować, ale drugi pies - Śnieżka - ma dziś nowy, ciepły dom, który stworzyła jej pani Ania Judycka-Muszyńska z Gdyni. Kobieta przyznała, że początek był dramatyczny.
Tak w skrócie można przypomnieć historię psów, których właściciel dziś (24 maja) stanął przed sądem. Prokuratura zarzuca 34-letniemu Radosławowi M. znęcanie się nad psami oraz podżeganie do uśmiercenia jednego z nich. Oskarżonym jest również Przemysław K. - o usiłowanie zabicia psa. Zamiaru tego bezpośrednio nie osiągnął, bo przeszkodzili mu inspektorzy ds. ochrony zwierząt. Ostatecznie jednak Psotki nie udało się uratować. Mężczyznom grozi kara do 2 lat więzienia. Obaj byli już wcześniej karani.
Radosław M. twierdził dziś w sądzie, że nie znęcał się nad swoimi trzema psami. Zapewniał, że ich nie głodził i nie bił. Jego zdaniem dwie suczki chyba ktoś podtruwał, bo schudły, ale pomocy im nie udzielił. Jego konkubina, która odmówiła dziś składania wyjaśnień, dzwoniła feralnego dnia do weterynarza, bo z Psotką było już źle. Ten jednak miał odmówić przyjazdu i chciał by zwierzę dostarczyła sama. Radosław M. uzupełnił, że pies już nie żył (choć może w sumie oddychał? - mężczyzna nie mógł się zdecydować) dlatego poprosił Przemysława K., by ten skrócił cierpienia zwierzęcia. Drugi mężczyzna miał łopatą kilkakrotnie uderzyć psiaka. Za obiecaną "flaszkę", choć dziś Radosław M. już temu zaprzeczał. Jak podsumował prokurator "oskarżony mętnie i pokrętnie wyjaśnia".
Radosław M. twierdził też, że Śnieżka wyglądała normalnie (weterynarz orzekł, że była wychudzona), a Psotka miała warunki do biegania (lekarz stwierdził u niej brak masy mięśniowej).
Przemysław K. nie stawił się dziś w sądzie, podobnie, jak i Barbara Zarudzka z OTOZ Animals, która jest świadkiem w tej sprawie. Ma zostać wysłuchana podczas kolejnej rozprawy, którą wyznaczono na 4 sierpnia.
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter