Po poszczególnych elementach pochylni w Buczyńcu w sobotę oprowadzał Piotr Lisowski, przewodnik po województwie warmińsko-mazurskim. W wycieczce wzięło udział kilkadziesiąt osób, w tym nasza redakcja.
- Historia budowy kanału zaczyna się w latach 20. XIX wieku, kiedy to nadprezydent prowincji wschodniopruskiej myśli o tym, jak usprawnić gospodarkę, jak rozwinąć ten teren. Naturalny ciąg wodny, którym dostarczano zboże z tych terenów do Gdańska to była rzeka Drwęca. Trzeba było więc płynąć na południe do Torunia i dopiero potem Wisłą do Gdańska, to zajmowało średnio od dwóch do trzech tygodni w zależności od poziomu wody w rzece – opowiadał Piotr Lisowski. - Nadprezydent zleca więc pierwszemu inżynierowi, panu Severinowi, opracowanie możliwości połączenia jezior Oberlandu (czyli Pojezierza Iławskiego) z Żuławami i Zalewem. Dodatkowym problemem było to, że Żuławy i okolice Elbląga przez wcześniejsze kilkaset lat były systematycznie osuszane i chodziło o to, by przez budowę kanału nie zalać okolic Elbląga. Pierwszy pomysł dotyczył budowy aż 34 śluz na odcinku 10 kilometrów, co było praktycznie wówczas niewykonalne – opowiadał przewodnik.
W latach 30. XIX wieku sprawą budowy kanału zaczyna się interesować Georg Jacob Steenke i to jemu w 1837 roku powierzono prace nad projektem. Steenke przystąpił do budowy śluz, ale wiele wypraw do innych krajów, w tym do Stanów Zjednoczonych, gdzie na Kanale Morrisa istniał system pochylni, przekonało go, żeby liczne śluzy zastąpić systemem, który na Kanale Elbląskim działa doskonale do dzisiaj.
Odwiedzając Buczyniec można przekonać się, że idea wymyślona ponad 150 lat temu doskonale sprawdza się w dzisiejszych czasach. A dzięki zmniejszeniu poziomu wody w kanale przez zarządzające pochylniami Wody Polskie można bliżej przyjrzeć się mechanizmom pochylni, które na co dzień są mniej widoczne.