Początek wczorajszego meczu nie zapowiadał tak smutnego zakończenia przez nasz zespół rywalizacji o medale. Podobnie jak w niedzielnym spotkaniu po pierwszych dość nerwowych akcjach w kolejnych górą były elblążanki. Zagłębie w 3 min. objęło prowadzenie 2:0, ale dwa trafienia Elżbiety Olszewskiej oraz jedno Katarzyny Szklarczuk sprawiły, że w 6 min. Start prowadził 3:2. Podopieczne trenera Zdzisława Czoski jeszcze bardziej podkręciły tempo i w 8 min. prowadziły 5:2. Część kibiców zastanawiała się, czy przypadkiem nie powtórzy się sytuacja z niedzieli, kiedy to elblążanki też prowadziły 5:2, a chwilę później był już remis 5:5. I jak na złość tak się właśnie zdarzyło, tyle że Zagłębie tym razem doprowadziło do remisu 6:6. Kiedy wydawało się, że kibice znów będą świadkami zaciętej walki bramka za bramkę w kolejnych minutach nastąpił niespodziewany zwrot akcji. W 24 min. elblążanki objęły najwyższe w tym meczu prowadzenie różnicą czterech bramek 12:8. W tym momencie wydawało się, że Start powinien bez większych problemów dowieźć bezpieczną przewagę do końca pierwszej połowy. Przyjezdne nie zamierzały jednak oddać pola gry bez walki. I żeby nie być gołosłownym wspomnieć trzeba, że podopieczne Bożeny Karkut słowo "walka" wzięły sobie aż nadto do serca. Znów jedna z naszych zawodniczek, tym razem Katarzyna Szklarczuk, po jeden z akcji zmuszona była zmienić podarte spodenki. Elbląscy kibice, głownie za sprawą lubinianek, momentami mogli się czuć nie jak na meczu piłki ręcznej, a jak na tatami, oglądając zawody karate. Najbardziej cierpiała nasza super snajperka Elżbieta Olszewska, która niemal przy każdej akcji, przy dużej pomocy rywalek, zapoznawała się z parkietem. Końcówka pierwszej odsłony to skuteczne gra przyjezdnych, które w ciągu sześciu minut ze stanu 12:8 doprowadziły do remisu 13:13.
Druga połowa rozpoczęła się od bramki Eweliny Romańczukiewicz i prowadzenia Zagłębia 14:13. Za moment do remisu doprowadziła Iwona Błaszkowska i była to jej ostatnia akcja w tym meczu. Rozgrywająca Startu pchnięta przez rywalkę tak niefortunnie upadła na parkiet, że doznała kontuzji kostki. Uraz okazał się na tyle groźny, że Błaszkowskiej nie zobaczyliśmy na parkiecie już do końca meczu. Strata tej zawodniczki podcięła skrzydła elblążankom, które mimo że starały się jak mogły, nie potrafiły powstrzymać rywalek. Zagłębie z minuty na minutę powiększały przewagę, coraz bardziej przybliżając się do półfinału. W 45 min. lubinianki prowadziły różnicą czterech bramek 20:16, natomiast w 53 min. ich przewaga wzrosła do sześciu oczek 25:19. Mimo że w końcówce ambitnie walczące elblążanki zagrały systemem "jeden na jednego", to zdołały jedynie zniwelować straty do czterech oczek. Ostatecznie mecz zakończył się wygraną Zagłębia 28:24 i to przyjezdne po końcowej syrenie cieszyły się z awansu.
Start Elbląg - Zagłębie Lubin 24:28 (13:13)
Start: Charłamowa, Zwiewka, Ziajka - Lipska 1, Stelina, Pełka 3, Giejda, Koniuszaniec 2, Błaszkowska 4, Polenz 2, Szklarczuk 1, Korowacka 1, Olszewska 7, Migdaliova 3.
Zagłębie: Kubisztal, Tsvirko - Sztefan 5, Daszewska 1, Ziółkowska 1, Romańczukiewicz 3, Semeniuk, Kot 4, Kordić 6, Jakubowska 5, Ciepłowska, Jacek 3, Krynicka, Orzeszka.
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter