Bogusław Strembski urodził się 28 lutego 1926 r. w Kutnie. Jak na tamte czasy było to dzieciństwo sielskie, anielskie. Ojciec był prawnikiem: prowadził w Kutnie własną kancelarię oraz m. in. administrował majątkiem ziemskim w Sójkach pod Kutnem. Po szkole młody Boguś jeździł konno, podpatrywał, co tata robi przy swoim samochodzie i pędził beztroskie życie nastolatka.
To wszystko skończyło się jesienią 1939 r. Ojciec zginął 10 wrześniu podczas bombardowania Kutna. Czternastoletni Bogusław zupełnie niespodziewanie został głową rodziny. Wraz ze starszą o rok siostrą pracowali na utrzymanie własne oraz chorej wówczas mamy. Boguś zatrudnienie znalazł jako pracownik fizyczny w kuźni oraz w sklepie i tak Strembscy przetrwali wojnę.
Po wyzwoleniu wiadomo było, że rodzina musi znaleźć dla siebie nowe miejsce w nowej Polsce. Na ziemiach odzyskanych czekał Elbląg – Bogusław zatrudnił się w Stoczni nr 16. Pierwszym zajęciem była praca w kadłubowni prowadzącej remont zasuw śluzowych w Kanale Augustowskim. Wkrótce jednak został przeniesiony do działu kosztów Stoczni nr 16, która właśnie została przekształcona w Zamech. Bohater naszej historii pamiętał też o swojej edukacji i w Państwowym Gimnazjum i Liceum Handlowym w Elblągu uzyskał świadectwo dojrzałości. Tam poznał przyszłą żonę Władysławę – to tak tytułem ciekawostki.
W Zamechu pracował do emerytury i skończył w fotelu zastępcy głównego księgowego. Bogusław Strembski w historii Elbląga nie zapisał się jednak jako księgowy, choć jego fachowość była zawsze bardzo wysoko ceniona. Z drugiej jednak strony, gdyby nie praca tam..,. ta historia mogła by się potoczyć zupełnie inaczej.
W latach 40. Bogusia można było zobaczyć w piłkarskiej drużynie OMTUR – jednej z wielu drużyn – efemeryd, które równie szybko jak powstawały, tak szybko upadały w Elblągu. Tak w Elblągu jak i w całym kraju. To był ten czas, kiedy w naszym mieście sport budowano od fundamentów. Sportowy OMTUR (w klubie istniała sekcja lekkiej atletyki i piłki nożnej) przestał istnieć jeszcze w 1946 r., a jego zawodnicy w większości przeszli do MKS Olympii.
Do sportu w Stali Elbląg [klub sportowy istniejący przy Zamechu] namówił Bogusia jego kolega – Kazimierz Kalbarczyk, trener lyżwiarstwa szybkiego. W 1955 r. do “swojego” zarządu klubu wciągnał go Mieczysław Ambroży – wówczas mistrz służb remontowych w Zamechu.
W Turbinie
Rok 1955 to nie był zwykły rok. Kończyły się czasy urawniłowki w polskim sporcie. Jednym z elementów była możliwość wprowadzenia własnej nazwy dla kół i klubów sportowych. I w ten sposób zamechowska „Stal” stała się Turbiną. Gwoli ciekawostki warto dodać, że w plebiscycie prowadzonym przez zakładową gazetę „Na Warcie Pokoju” w czołówce były też nazwy: Turmas i Warmianka. „Autorzy tej nazwy Stanisław Dukowski, Janusz Knyszewski, Józef Murzynowski, Marian Wlaź i Stefan Idzikowski otrzymali nagrody: książki i sprzęt sportowy. Oficjalna nazwa została nadana przez przedstawicieli WKKF i Rady Okręgowej „Stal” w Gdańsku w dniu 20 maja 1955 r. Nadal Turbina działała na prawach kola sportowego, ponieważ była jednostką przyzakładową, nie posiadała w swym składzie innych kół sportowych. Przywilej klubu sportowego otrzyma dopiero w 1956 r.” - wspominał po latach elbląski dziennikarz Marian Dmowski w Głosie Zamechu.
Zmiana nazwy to jedno, a drugie, to zmiana osób przy sterach koła/klubu. Dotychczasowy prezes Stali Jerzy Łazarek złożył rezygnację. A jego miejsce zajmuje właśnie Mieczysław Ambroży. To była, trzeba przyznać, dość odważna decyzja – nowy prezes w chwili wyboru miał 25 lat, a w Zamechu pracował rok z hakiem.
24 kwietnia 1955 r. walne zebranie oficjalnie jeszcze koła sportowego Stal, a nieoficjalnie już Turbiny wybrało Mieczysława Ambrożego na prezesa. Ten dobrał do zarządu nowych ludzi. Skarbnikiem i jednocześnie opiekunem sekcji piłki nożnej został wybrany księgowy Bogusław Strembski. Pewnie wtedy jeszcze nie przewidywał, że buty sportowego działacza zdejmie dopiero za kilkadziesiąt lat.
W zarządzie znaleźli się jeszcze: wiceprezes Leonid Świderski, kapitan sportowy Aleksy Rogisz, sekretarz Kazimierz Kalbarczyk, gospodarz Stanisław Stankiewicz, członkowie zarządu: Jan Wrzesień, Marian Chałański, Edward Rosik, Stefan Wosiek, Stanisław Iwanaszko i Bronisław Szulce. Komisję Rewizyjną tworzyli: Alojzy Wołoszczyk, Mieczysław Żurawski, Leon Kawczyński, Waldemar Krzysztofik i Marian Dmowski. W skład sądu koleżeńskiego weszli: Jan Kurek, Eugeniusz Olszewski i Władysław Baranowski.
Pracy było co niemiara, albo jeszcze więcej. Przekształcenie koła w klub sportowy wiązało się z uzyskaniem samodzielności prawnej i finansowej. Co prawda miała Turbina potężny zakład patronacki (dziś powiedzielibyśmy sponsora) w postaci Zamechu, ale... Problemy z brakiem funduszy były nieodłączną częścią klubowej rzeczywistości. A Bogusław Strembski próbował dojść do ładu w sytuacji, gdy pieniędzy brakowało niemal na wszystko.
Trzeba było podjąć trudne decyzje. Klub zdecydował się finansowo utrzymywać cztery sekcje wyczynowe: piłkę nożną, boksu, łyżwiarstwa szybkiego i zapasów. Reszta miała utrzymywać się we własnym zakresie.
Łatwo nie było. W maju z rozgrywek drugiej ligi wycofano zapaśników – powód: brak pieniędzy. Piłkarze mieli awansować do klasy A (trzeci poziom rozgrywek), bokserzy awansować do II ligi, łyżwiarze szybcy zdobyć drużynowe mistrzostwo Polski. Bogusław Strembski miał pilnować pieniędzy. W klubie dochodziło też do zmian personalnych.
Problemy finansowe zaczęły się nasilać w 1957 r. „Zabrano nam halę sportową [przy ul. Fabrycznej, późniejsze kino Zamech – przyp. SM], wstrzymano kredyty inwestycyjne na przebudowę stadionu, który już trzeci rok jest rozgrzebany, upadł sport wyczynowy, zabrakło całkowicie środków finansowych na dalszą działalność, pogorszyła się dyscyplina wśród sportowców, nastąpiło całkowite rozluźnienie, destabilizacja i brak perspektyw dalszego istnienia sportu przy Zamechu” - tak wystąpienie prezesa Mieczysława Ambrożego na nadzwyczajnym walnym zebraniu Turbiny 27 kwietnia 1958 r. cytuje Marian Dmowski w Głosie Zamechu. I tu warto wspomnieć, że w natłoku narzekań, „Miecio” wymienił też kilka zalet: „Wysoko ocenił pracę kol. B. Strembskiego, który uporządkował w klubie księgowość i zaniedbaną gospodarkę sprzętem sportowym. Ponadto jako opiekun sekcji piłki nożnej dołożył wielu starań, aby stała się ona przodująca” - to znowu. M. Dmowski w Głosie Zamechu.
Jeżeli już jesteśmy przy działce Bogusława Strembskiego, czyli pieniądzach: to dyrektor Zamechu Józef Wanat obiecał stałą pomoc dla klubu z funduszu zakładowego oraz 110 tys. przyznaną klubowi przed Radę Robotniczą Zamechu.
Piłkarska drużyna Turbiny, której opiekunem był skarbnik grała w klasie B (czwarty poziom rozgrywek). Co sezon była wymieniana w gronie faworytów do awansu i... nie potrafiła spełnić oczekiwań. Tuż za miedzą, na stadionie przy ul. Krakusa grała A-klasowa Polonia Elbląg.
Trzeba coś zrobić...
Coraz bardziej było widać, że coś trzeba było zrobić. 80-tysięczne wówczas miasto zasługiwało na sport na wyższym poziomie. Pozostało zwalczyć klubowe animozje, część drużyn zlikwidować, część połączyć... I spróbować powalczyć o coś więcej.
Zaczęło się od boksu jeszcze w 1957 r. 23 września rozpoczęły się rozmowy na linii Turbina – Start. Spółdzielcy chcieli przejąć pięściarzy z Zamechu bez uzgadniania warunków. Z fuzji nic nie wyszło i obie drużyny wspólnie zajmowały dolne strefy w tabeli trzeciego szczebla rozgrywek.
Procesy zjednoczeniowe przyspieszyły w 1958 r. Wiosną kolarzy (zawodników, sprzęt i instruktora) oddano Orłowi Elbląg. Lekkoatleci trafili do Startu, piłkarze ręczni do Polonii [klub działający przy Zakładach Wielkiego Proletariatu]. Sekcję wodną o charakterze masowym przejęło zakładowe Towarzystwo Krzewienia Kultury Fizycznej.
Lato przyniosło zmiany w boksie. Pierwsza drużyna Turbiny była zagrożona spadkiem na czwarty poziom rozgrywek. Próba ratunku była fuzja. Drugą drużynę Turbiny prowadzonej przez Józefa Lichocińskiego połączono z młodzieżową drużyną Polonii. Trener tej ostatniej, zasłużony dla elbląskiego boksu Wiesław Budziński odtąd zajął się tylko szkoleniem pięściarskiego narybku. Z pierwszej drużyny zamechowców odszedł ich trener Alfons Baranowski. Zastąpił go jeden z twórców elbląskiego boksu Leon Powalski. Pięściarze przenieśli się do hali Modrzewie. Nie pomogło. Zarząd Turbiny podjął decyzje o wycofaniu zespołu pięściarzy z ligi.
30 listopada 1958 r. prezes Mieczysław Ambroży podał się do dymisji. Powodem był krytyczny protokół komisji rewizyjnej. Władzę w klubie najpierw tymczasowo, a później oficjalnie na fotelu prezesa objął Stefan Panczyj, u „Miecia” wiceprezes. W jego zarządzie zabrakło miejsca dla Bogusława Strembskiego. Nie oznacza to, że bohater naszej opowieści wypadł ze sportowego światka. Przypadła mu rola trudna i niewdzięczna: doprowadzić do fuzji dwóch największych drużyn piłkarskich w mieście: A klasowej Polonii i grającej szczebel niżej Turbiny.
Zakończmy jednak sprawę boksu. Za kadencji Stefana Panczyja sekcję bokserską przeniesiono do Startu. Po tych wszystkich rewolucjach w zamechowskim klubie w 1959 r. zostały następujące sekcje: piłki nożnej (pierwsza drużyna w klasie B, jedna drużyna juniorów w gdańskiej lidze juniorów, druga uczestniczyła w rozgrywkach podokręgu elbląskiego oraz trampkarze; razem około 100 zawodników), zapasy (II liga), podnoszenie ciężarów, łyżwiarstwo szybkie (najsilniejsza pod względem poziomu sportowego sekcja jako jedyna odnosząca sukcesy na arenie krajowej) oraz siatkówka kobiet (klasa A).
Ciekawe losy łączenia piłki nożnej w Elblągu przedstawiłem tutaj. W wielkim skrócie: łatwo nie było. Bogusław Strembski jest wymieniany jako jeden z tych, którzy twardo i nieustępliwie negocjowali powstanie nowego klubu. Było trzaskanie drzwiami i wychodzenie z zebrań. Potem ponowne spotkania i znów dyskusje... I tak krok po kroku... wynegocjowano kompromis.
Nowy klub
19 grudnia 1959 r. Sala Klubu Młodej Inteligencji „Czerwona Oberża” [Siedziba klubu znajdowała się w świetlicy hotelu „Zamech” przy placu Słowiańskim]. Lista obecności obejmuje zarząd Turbiny z prezesem na czele, Wiktor Kamiński reprezentuje dyrekcję Zamechu. W. Polak – Miejski Komitet Kultury Fizycznej. Słowem – cała śmietanka sportowa z Zamechu. Mają podjąć trzy decyzje: zlikwidować swój klub, zatwierdzić statut nowego klubu i wybrać delegatów na zebranie założycielskie nowego klubu. Wyjścia za bardzo nie mają.
Bogusław Strembski przedstawił uzgodnienia dotyczące połączenia Turbiny, Polonii i Taborów w jeden silny klub w mieście. „Dyskusja była szczera, odważna i wnikliwa, ale nie podważająca głównej idei połączenia klubów” - Marian Dmowski w Glosie Zamechu cytował słowa prelegenta.
Nic dziwnego, że główny architekt fuzji ze strony Turbiny został wybrany na delegata na zjazd zjednoczeniowy. Oprócz Bogusława Strembskiego delegatami zostali Stefan Panczyj, T. Woźniak, Zygmunt Prokop, K. Malinowski, T. Kurowski, J. Flasza, W. Jocz, Witold Kamieński, J. Wiatr, W. Krzysztofik, Eugeniusz Olszewski i M. Kaczmarczyk.
23 grudnia 1959 r. Prezydium Miejskiej Rady Narodowej przy ul. Łączności. 23 delegatów z Turbiny, Polonii i Taborów powołuje nowy klub w Elblągu. W statucie klubu wprowadzono trzy zmiany: wydłużono kadencję zarządu do dwóch lat, określono wysokość składki członkowskiej na 5 i 2 zł, i trzecia poprawka przyjęła datę założenia klubu jako datę powstania pierwszego klubu po wyzwoleniu klubu.
I tu naszym czytelnikom należy się małe wyjaśnienie. Przez wiele lat kolejne jubileusze były obchodzone z 1946 r. jako rokiem założenia klubu. Dziś data urodzin żółto-biało-niebieskich przesunęła się do 1945 r., na pamiątkę powstania Syreny.
Kolejną ciekawostką jest fakt, że nowy klub wcale nie musiał nazywać się Olimpia. Marian Dmowski w Głosie Zamechu cytuje protokół z zebrania, w którym możemy przeczytać, że rozważane były takie nazwy jak Pogoń i Elblążanka. Ostatecznie większością głosów wygrała Olimpia.
Na prezesa nowego klubu wybrano młodego księgowego z Zamechu Bogusława Strembskiego. Prezes w chwili wyboru miał 33 lata. W jego zarządzie znaleźli się: wiceprezes Mieczysław Boss (Polonia), drugi wiceprezes Konrad Droszcz (Turbina), kapitan sportowy Henryk Babicz (Polonia), skarbnik Józef Flasza (Turbina), gospodarz Edward Nowek (Polonia), członkowie zarządu: E. Rosik (Turbina), T. Kurowski (Turbina), Zdzisław Olszewski (Polonia), Eugeniusz Olszewski (Turbina), Jan Michej (Tabory), Kazimierz Lecki (Tabory). W skład komisji rewizyjnej weszli S. Bartosz (Polonia), Stefan Panczyj (Turbina), Marian Dmowski (Turbina), T. Pajewski (Tabory).
Warto zwrócić uwagę na expose nowego prezesa: „Okres burzliwego rozwoju sportu w naszym 80 – tysięcznym mieście może być teraz kontynuowany bardziej planowo. Z uwzględnieniem potrzeb i naszych możliwości. Za nami pozostał smutny i rozkojarzony okres niezgody i stagnacji. A przed nami ciągłe udoskonalanie działalności w połączonych klubach i sekcjach. Stawiamy na piłkę, która w obecnych warunkach ma realną szansę awansu do III ligi, a w niedługiej przyszłości wejścia do zaplecza ekstraklasy. To nasz cel podstawowy tak jak dla połączonego Startu jest zdobycie mistrzostwa III ligi w boksie i awansu do II ligi. Nasz połączony klub Olimpia zredukował swe sekcje do kilku i zamierza w najbliższej wprowadzić je do najwyższych klas sportowych. Piłkarzy do II ligi, łyżwiarzy na drużynowego mistrza Polski, piłkę ręczną do II ligi, podnoszenie ciężarów i zapasy do II ligi i wreszcie drużynę siatkówki żeńskiej do III ligi. Oto nasz program i nasz cel” - mówił Bogusław Strembski na zebraniu założycielskim. Cytat za M. Dmowski „Olimpia na gwiazdkę” w Głosie Zamechu.
A potem była... zabawa sylwestrowa. Tam działacze połączonego klubu wypili, co mieli wypić, zjedli, co mieli zjeść, przeszli na ty, poznali się... I ruszyła budowa klubu...
W Olimpii
Bogusław Strembski nie był prezesem od podawania ręki i klepania po plecach, od wręczania odznaczeń i wypinania piersi po krzyże zasługi. Trzeba było usiąść i szukać pieniędzy... Dostał klub, który trzeba było poskładać z trzech części, czasem nie bardzo pasujących do siebie. A sport istniał jeszcze poza Olimpią i Startem. Kiedy trzeba było ratować upadającego Pirata (w 1962 r.) – Olimpijczycy przygarnęli kajakarzy pod swój dach. Opłacało się obu stronom – Olimpia zyskała przystań kajakową przy ul. Kotwiczej , gdzie dopóki nie wyremontowano stadionu przy Agrykoli, przeniósł się sekretariat klubu. A kajakarze... przetrwali.
Co ciekawe, prezes urzędował w Zamechu. Nie tyle urzędował, tylko przez cały okres w Olimpii pracował w Zamechu – przypomnijmy, że na emeryturę odszedł ze stanowiska zastępcy głównego księgowego. Można przypuszczać, że na tak wysokim stanowisku w godzinach pracy też zajmował się Olimpią. We wspomnieniach rodzinnych zachowała się sylwetka prezesa pochylonego w domu nad bilansami, kosztorysami, sprawozdaniami i innymi dokumentami. Zamechu i Olimpii.
Prezes robił to, na czym znał się najlepiej. Pilnowaniem strony finansowej funkcjonowania klubu. Stroną sportową zajmowali się kierownicy poszczególnych sekcji. Różnie było z tym poziomem sportowym. Piłkarze do III ligi awansowali już na wiosnę 1960 r. i tam utknęli. W pierwszej „pięciolatce” zapaśnicy i ciężarowcy zamiast awansu zaliczyli spadek do lig terytorialnych. Jedynie sekcja łyżwiarska prezentowała wysoki ogólnopolski poziom, ale nie udało się zdominować krajowej sceny.
Przyczynę upatrywano w niewystarczającej ilości pieniędzy w klubie. Budżet klubu rósł (1961 r. - 500 tys. zł, 1962 r. - 620 tys. zł, 1963 r. - 720 tys. zł), ale w tempie niewystarczającym. Zakłady patronackie zadeklarowały wpłaty finansowe, ale w praktyce różnie to wyglądało. Zamech pokrywał 50 proc. wydatków klubu.
W 1966 r. na walnym zebraniu doszło do rewolucji w zarządzie. Prezesem nadal był Bogusław Strembski, ale do zarządu wybrano nowe osoby z poszczególnych zakładów pracy. Z ramienia Zamechu weszli: dyrektor naczelny Bogusław Nader, dyrektor techniczny Adam Widłak, dyrektor ds. inwestycji Jerzy Niedbalski, kadrowy Jan Bińko. Z Zakładów Wielkiego Proletariatu – dyrektor naczelny Zdzisław Olszewski (późniejszy wojewoda elbląski) . Elbląską Fabrykę Urządzeń Kuziennych reprezentował E. Wróblewski, wojsko – szef Wojskowej Komendy Uzupełnień płk Franciszek Dyba. Nie licząc osób na pomniejszych stanowiskach.
W 1973 r. w życie wszedł w życie pomysł aby od tej pory kolejnymi prezesami Olimpii byli dyrektorzy naczelni Zamechu. W tym roku Bogusław Strembski pożegnał się z fotelem prezesa. Na czele Olimpii stanął dyrektor naczelny Zamechu – Zbigniew Bartosiewicz. Dotychczasowy prezes został zastępcą ds. finansowych. To była żmudna praca, zmieniali się prezesi, w Olimpii pojawiali się nowi sportowcy, część odchodziła, część w Elblągu kończyła swoje kariery sportowe. Bogusław Strembski z „tylnego siedzenia” pilnował nie tylko finansów. Pracy było dużo, bo kolejni prezesi odpowiadali również za Zamech. A sportowcom trzeba było zapewnić warunki do życia i trenowania, pilnować rozwoju klubu, budować kolejne obiekty sportowe...
Działalność Bogusława Strembskiego została zauważona przez sportową centralę w Warszawie. W latach 1981-84 został współpracował z Głównym Komitetem Kultury Fizycznej I Turystyki. Był odznaczany wieloma odznaczeniami sportowymi i państwowymi. Do najcenniejszych należy Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Za swoją działalność został wyróżniony tytułem honorowego prezesa Olimpii.
Odszedł w 1992 r. - kiedy to trzeba było z powodów finansowych zlikwidować klub, który tworzył. Mirosław Dymczak w Glosie Wybrzeża cytował słowa prezesa na ostatnim zebraniu klubu: - Zebranie zostało zwołane na wniosek komisji rewizyjnej i zarządu naszego klubu – powiedział na początku swojego wystąpienia prezes Bogusław Strembski. - Minęły czasy obfitego dotowania sportu, opieki nad Olimpią ze strony największych zakładów pracy Elbląga, utrzymywania użytkowanych przez nią obiektów przez Zamech i Zakłady im. Wielkiego Proletariatu Od października ub. roku budżet wstrzymał dotację, a naszą sytuację pogorszyło fatalne prowadzenie działalności gospodarczej. Liczyliśmy na zyski, ponieśliśmy zaś duże straty które wskutek nieregulowania należności systematycznie rosną. Rok 1991 zamknęliśmy 2 miliardami długu, teraz sięga on już dwóch i pół miliarda złotych. Samemu tylko przedsiębiorstwu energetyki cieplnej jesteśmy winni 800 milionów. Nie opłacamy od długiego okresu czasu składek ZUS, rachunków telefonicznych i wielu innych należności. Nasi dłużnicy są nam natomiast winni zaledwie 30 milionów... - Robiliśmy wiele, żeby zdobyć środki, w ub. roku dochody klubu osiągnęły 3 miliardy 495 milionów, w tym dochody własne 2 miliardy 70 milionów koszty osiągnęły jednak prawie 5 miliardów.”
Na gruzach Olimpii powołano Polonię, która po kilku latach powróciła do historycznej nazwy. Ale już bez Bogusia.
Później Bogusław Strembski zaangażował się w życie Elbląskiego Klubu Nestora – klubu zrzeszającego byłych elbląskich sportowców i z różnych klubów i dyscyplin.
Zmarł 11 października 2013 r. Jest pochowany na cmentarzu Agrykola – blisko klubu, któremu poświęcił niemal całe dorosłe życie. Od 2017 r. przy jego grobie znajduje się pamiątkowa tablica z herbem Olimpii Elbląg, ufundowana przez Elbląski Klub Nestora.