Początek przedostatniego miesiąca roku przynosi zawsze podobny obraz: mnóstwo aut, których kierowcy starają się podjechać jak najbliżej cmentarzy, oblegane stragany z kwiatami i zniczami (ceny zaczynają się w okolicach 5 zł, sięgają nawet trzycyfrowych), ludzie odwiedzający groby swoich bliskich. Nie brakuje rozmów między członkami rodzin, którzy spotkali się na cmentarzu, nie brakuje też osób, które w zadumie, w milczeniu, dłużej zatrzymują się nad grobem kogoś bliskiego. Zwłaszcza wtedy, gdy ten ktoś odszedł w ostatnim czasie. Na mniejszym cmentarzu, przy kościele św. Wojciecha było dziś spokojniej, więcej ludzi pojawiło się tam po zakończeniu przedpołudniowej mszy. W okolicach południa wielu elblążan odwiedzało cmentarz Agrykola. Najbardziej oblegana była oczywiście największa Dębica (przy tych dwóch ostatnich, odnotujmy, trudniej było dojrzeć w tym roku punkty z gastronomią).
Zapytaliśmy elblążan, czy i jak przeżywają dzisiejsze święto.
- Co roku obchodzę je ten sam sposób. Przyjeżdżam do domu rodzinnego, gdzie na cmentarzu pochowana jest większość mojej zmarłej rodziny, babcie i dziadkowie. To święto spędzamy zazwyczaj w dość sporym gronie najbliższych. Po południowej mszy świętej całą rodziną wybieramy na groby, gdzie odprawiana jest ceremonia na cmentarzu. Gdy ona się zakończy, to wszyscy wybieramy się do domu moich rodziców na wspólną kolację – mówi pan Adrian.
- Obchodzę Wszystkich Świętych, jako organistka gram w kościele. Zwykle nie wyjeżdżam do rodzinnej miejscowości odwiedzać groby bliskich, niestety w tym roku zmarł mój dziadek, który był dla mnie bardzo ważną osobą, więc tym razem pojadę. Przy okazji odwiedzę rodzinę – zaznacza pani Kinga.
Inaczej niż zwykle 1 listopada spędzi Kasia.
- Wcześniej jeździłam z babcią na cmentarz. W tym roku jest inaczej, bo wyprowadziłam się z Elbląga i jestem daleko. Po za tym Halloween jest bardziej kolorowe mimo wszystkich kontrowersji – stwierdza studentka.