W minioną sobotę, podczas Dnia Stron Ojczystych, Angela Merkel poparła projekt utworzenia w Berlinie „Centrum Przeciwko Wypędzeniom”. Odrzuciła jednak roszczenia materialne wypędzonych wobec Polski. Jak powiedziała: należy zaprzestać wszystkiego, co może wywołać niepokój w Polsce i w innych krajach sąsiedzkich.
Głębszego wymiaru tej sprawie może przydać fakt, że korzenie rodziny Angeli Merkel znajdują się w Elblągu, czyli w dawnych Prusach Zachodnich. Elbląg, jak wiele miast na tzw. Ziemiach Odzyskanych, został bardzo zniszczony w czasie wojny - a także już po niej. Lechowi Słodownikowi, elbląskiemu historykowi i znawcy problematyki polsko – niemieckiej udało się jednak odnaleźć namacalne ślady przodków szefowej chadeków i przewodniczącej frakcji CDU/ CSU w Bundestagu.
Pierwszy trop
prowadzi na dawny poniemiecki cmentarz parafii Trzech Króli przy dzisiejszej ul. Sadowej. W lapidarium, które powstało w 2003 roku dzięki współpracy Urzędu Miejskiego, Stowarzyszenia Mniejszości Niemieckiej oraz Honorowego Obywatela Elbląga i szefa Zjednoczenia „Truso” w Munster, Hansa Jurgena Schucha, znajduje się dobrze zachowany nagrobek pradziadków Angeli Merkel: Emila i Emmy Drange. Jak można na nim przeczytać, Emil Drange żył w latach 1866 - 1913, zaś jego małżonka między rokiem 1871 a 1935.
- Emil Drange był zaangażowanym w życie miasta elblążaninem i społecznikiem, sprawował wysoką funkcję nadsekretarza urzędu miejskiego - opowiada Lech Słodownik. - Urodził się w Elblągu i tu zmarł. Z informacji, jakie udało mi się znaleźć, wynika również, że była to rodzina ewangelicka. Zresztą tak ojciec, jak i mąż Angeli Merkel to pastorzy, a dla niej samej tradycja jest niezwykle ważna.
Drugi trop wiedzie na jedną z głównych ulic Elbląga - ul. Grunwaldzką. W budynku, znanym kiedyś jako
Dom Kataryniarza
urodziła się matka Angeli Merkel - Herlind Jentzsch. Okazała kamienica nr 63, która znajduje się naprzeciwko głównego dworca kolejowego, przetrwała wojenną zawieruchę i wciąż stoi, a w ostatnim czasie doczekała się nawet częściowego remontu.
- Los tej rodziny jest podobny do losów wielu innych rodzin, których członkowie teraz, po latach przyjeżdżają do miejsc, w których urodzili się i mieszkali - zauważa Lech Słodownik. – Fakt, że właśnie w Elblągu tkwią korzenie osoby, która ma duże szanse na stanowisko kanclerza Niemiec, przydaje miastu jeszcze więcej „europejskości”. Pokazuje też, że Elbląg, który jest miastem na wskroś nowoczesnym i europejskim, nie może żyć bez swojej przeszłości.
O elbląskich korzeniach kandydatki na kanclerza Niemiec wie już prezydent miasta. Jego rzeczniczka, Agnieszka Staszewska mówi, że jest to na tyle
... ciekawa i ważna
sprawa, że zainteresowali się nią także urzędnicy w Warszawie:
- W tej chwili w naszym starym poniemieckim archiwum szukamy np. metryki urodzin matki Angeli Merkel. Jeżeli w krótkim czasie uda nam się zebrać rodzinne dokumenty, a mamy nadzieję, że tak właśnie będzie, przekażemy je Ministerstwu Spraw Zagranicznych. Wiemy, że pani Merkel przyjedzie do Polski 16 sierpnia. Możliwe więc, że te materiały zostaną jej wtedy przekazane. Byłoby oczywiście wspaniale, gdyby sama Angela Merkel przyjechała do Elbląga, ale jest już za późno na starania, by odbyło się to w czasie najbliższej wizyty. Mamy jednak nadzieję, że może odwiedzi nasze miasto już jako kanclerz.
Od około kilkunastu lat Elbląg jest chętnie odwiedzany przez byłych niemieckich mieszkańców dawnego Elbinga. To tzw. turystyka sentymentalna. Lech Słodownik zauważa, że jeśli chodzi o trudną polsko – niemiecką przeszłość a ostatnio ideę
Centrum Przeciwko Wypędzeniom
istnieje, jak się wydaje, duża różnica w postrzeganiu tych spraw przez zwykłych Niemców i niektórych polityków.
- Spotykam się, jeżdżę z grupami niemieckimi jako tłumacz i z rozmów wiem, że zdecydowana większość, około 90 procent Niemców, którzy odwiedzają nasz region, uważa np., że „Centrum Przeciwko Wypędzeniom”, jeśli już powstanie, powinno się znajdować nie w Berlinie, ale np. we Wrocławiu, który leży bardziej na wschodzie. Jednocześnie sama idea Centrum jest dla wielu tych osób niezbyt zrozumiała. Zwykli Niemcy uważają po prostu, że pewne osoby, gdzieś na szczytach władzy, prowadzą własne rozgrywki polityczne. 9 maja minęło 60 lat od zakończenia drugiej wojny światowej. Ci ludzie bardzo się cieszą, że jest to najdłuższy w dziejach tej części Europy okres pokoju i uważają to za największy sukces zjednoczonej Europy.
Wybory nowego kanclerza Niemiec mają się odbyć 18 września.
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter