Ptak latał wysoko, daleko, czuł pod skrzydłami wiatr, pokonywał przestrzeń, był wolny, szczęśliwy i piękny. Jego życie było wiecznymi wzlotami, bez bolesnych upadków, bez strachu, nieszczęść i smutku. Coraz wyżej i wyżej wzbijał się w niebo z nieustającym uczuciem radości. Latał nad ziemią, pod niebem, skąd nie widać brudu, kurzu, nie ma zła, cierpienia, tylko zielone łąki, czerwone dachy domów, niebieskie jeziora i rzeki, wszystko jasne, dobre, piękne. Ptak nie znał uczucia bólu, nie wiedział, co to strach, nie domyślał się nawet, jakie może istnieć zło. Nigdy niczym nie ograniczony. Zawsze pełen radości z życia nie myślał o tym, co będzie jutro. On tylko żył i czerpał z tego radość, którą trudno opisać. Tylko tak potrafił...
Dzień, w którym zginął, nie wyróżniał się niczym szczególnym od wszystkich innych. Ptak fruwał po niebie, wolno machając skrzydłami wbijał się w powietrze. Jak zwykle szczęśliwy, jak zawsze wolny. Jak to się stało, że nagle zaczął spadać, skąd ten zawrót głowy, oszałamiający, dziwny, niepokojący ból w piersiach, jakiego nigdy przedtem nie odczuł? Skąd czerń przed oczami? Potworny ból, jakiego nigdy wcześniej nie zaznał, kłujący, ostry, śmiertelny. Upadł na ziemię... Jednak w jego żyłach wciąż płynęła krew, serce biło... Leżąc na ziemi poczuł, że ból mija, znów zobaczył błękit nieba, odczuł szaleńczą radość życia, tym większą, że wiedział już, co to znaczy ból i strach. Poznał uczucie lęku przed śmiercią. Teraz dwa razy mocniej mógł zacząć cieszyć się każdym nowym dniem.
Ciężarówka jechała bardzo szybko. Jej kierowca i tak był już spóźniony, a wiedział, że każda stracona godzina może skończyć się utratą pracy. Szef nienawidził spóźnień, a był człowiekiem, który nie znał uczucia litości, nie słuchał żadnych wyjaśnień. Kierowca nacisnął pedał gazu. Nie bał się policji, bardziej przerażała go wizja nieprzyjemnej rozmowy z pracodawcą. Nie mógł stracić tej pracy. W domu czekała na niego kochająca żona z synkiem...Potrzebowali zarobionych przez niego pieniędzy. Myślał o nich w czasie długiej drogi, zawsze trzymał przy sobie zdjęcie uroczej blondynki z delikatnym dwulatkiem na kolanach... Jego samochód przyspieszył. Kierowca nawet nie odczuł, kiedy koła wielkiej, czerwonej ciężarówki przejechały po ptaku, który właśnie miał wbić się w niebo, którego życie miało nabrać zupełnie nowych, nieodkrytych dotąd barw.
Śmierć była bezbolesna, szybka, nagła i brutalna. Błękit nieba zastąpiła czerń, serce rozprysło się na milion kawałeczków. Ptak nie zdążył nawet zrozumieć, co się dzieje, po prostu wszystko nagle się skończyło, przestało istnieć. Świat zniknął. Nie było nic, koniec podniebnych lotów, radości, koniec wolności...
Brutalny koniec przychodzi zawsze wtedy, kiedy wydaje się nam, że teraz wszystko już będzie dobrze....
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter