- A więc wojna. Nie będzie spraw codziennych i zwyczajnych. Wszystkie muszą być odłożone na czas nieokreślony. Dzieci mogły iść do szkół, lecz będzie wojna. Studenci mogli zasiadać w aulach uniwersytetów, ale będzie wojna. Dorośli mogli ruszyć do miejsc pracy, lecz będzie wojna. Nie będzie kina, spacerów, wieczornych spotkań, rodzinnych obiadów. Nie będzie jutra, będzie wojna. Nie przyszła znikąd, nie ukrywała się przed nami. Była tam cały czas, lecz my jej nie widzieliśmy, nie chcieliśmy widzieć. Narastała, ukryta za codziennością - mówił Piotr Tarnowski, dyrektor Muzeum Stutthof w Sztutowie.
Dziś (2 września) na terenie muzeum odbyły się uroczystości upamiętniające 83. rocznicę przybycia do obozu pierwszych więźniów. - Zapakowano nas do autobusów, 6 autokarów […]. Zauważyłem, że jedziemy w stronę Żuław. Zawieziono nas do wioski Stutthof. Koło wioski stał dom starców niemieckich, którzy wychylali się z okien i krzyczeli: „Bijcie tych Polaków, bijcie!”. Oczywiście Niemców nie trzeba było do tego zachęcać. Wprowadzono [nas] na teren ogrodzony kolczastymi drutami. W obozie trafiliśmy na grupę cieśli i murarzy Niemców, oni tam pracowali od początku sierpnia. Byli to więźniowie z Gdańska. Wszystko było przygotowane przez nich; to znaczy – studnia, jakaś garkuchnia, namioty itp., już 2 września. Potem więźniów tych zabrano z powrotem do więzienia – tak moment przybycia do obozu Stutthof wspominał po wojnie jeden z pierwszych więźniów Wacław Lewandowski cytowany przez Muzeum Stutthof w Sztutowie.
„Pierwszym transportem przywieziono przedstawicieli duchowieństwa, nauczycieli, członków Związku Zachodniego oraz Ligi Morskiej i Kolonialnej, przedstawicieli polskich stronnictw i partii politycznych, urzędników oraz zaangażowanych w działania na rzecz polskości na terenie Wolnego Miasta Gdańska i Pomorza Gdańskiego, łącznie około 150 osób. Wielu z nich zginęło podczas dwóch egzekucji 11 stycznia i 22 marca 1940 r.“ - możemy przeczytać na stronie internetowej Muzeum.
Kolejne miesiące przyniosły wzrost liczny więźniów. Stutthof stał się jednym z głównych miejsc kaźni Polaków z Pomorza. W grudniu 1944 r. obóz zajmował powierzchnię 122 ha. Obok niego znajdowały się zakłady DAW, w których pracowali osadzeni. Przez 2077 dni istnienia obozu za jego drutami przybywało ok 110 tys. więźniów, z 28 państw. Największą grupę narodowościową stanowili Polacy i Żydzi. 65 tys. więźniów zginęło za drutami.
Tadeusz Rydzewski do obozu koncentracyjnego w Sztutowie trafił wraz z rodziną pod koniec 1943 r. Najpierw przeszedł przez piekło przesłuchań w łomżyńskim gestapo, potem skierowano go do obozu. - Wywieziono nas do Stutthofu po trzech miesiącach niezwykle brutalnych przesłuchań w więzieniu. Każde przesłuchanie mogło skończyć się śmiercią. W porównaniu z więzieniem w obozie było lżej. Można było rozmawiać, nieco lepsze było też wyżywienie. Dało się przeżyć, chociaż warunki były różne. Kary cielesne, ciężkie warunki pracy, ale jakoś przeżyłem. Podczas marszu śmierci uciekłem z kolumny w Luzinie i aż do zajęcia terenu przez Armię Czerwoną ukrywałem się na ziemi kaszubskiej. Za co bardzo chcę Kaszubom podziękować - wspominał Tadeusz Rydzewski, były więzień obozu koncentracyjnego Stutthof na dzisiejszej uroczystości.
- To jest moja pierwsza wizyta w tym miejscu. To bardzo poruszające móc zwiedzić muzeum. Chciałby podziękować dyrekcji i pracownikom muzeum, którzy dbają o to miejsce i pomagają zrozumieć nam jego przesłanie i historię - mówił Yacov Livne, ambasador Izraela w Polsce.
Po okolicznościowych przemówieniach przedstawiciele władz praz organizacji społecznych złożyły kwiaty pod pomnikiem. Po uroczystościach otwarto wystawę „Diese Stadt ist Judenfrei. Zagłada Żydów na Pomorzu”. - To efekt realizowanego przez nasze muzeum wspólnie z Towarzystwem Projektów Edukacyjnych oraz Muzeum Yad Mordechai w Izraelu projektu – mówi Ewa Malinowska koordynator projektu. - Na początku marca wystawę otworzyliśmy w Izraelu i tam spotkała się ona z pozytywnymi opiniami, ale też pokazała, jak niewielka jest wiedza mieszkańców tego państwa na temat roli KL Stutthof w Zagładzie europejskich Żydów. Teraz pragniemy ją również zaprezentować polskim odbiorcom.