W głosowaniu tajnym kandydaturę Kozłowskiego poparło 76 spośród 82 delegatów. Dotychczasowy przewodniczący nie miał kontrkandydata. Mimo zapowiedzi, na zjazd nie przyjechał ani Marian Krzaklewski ani Janusz Śniadek. Dla Kozłowskiego ponowny wybór i tak duże poparcie od delegatów jest powodem do zadowolenia.
- Dla mnie to oznacza, że kierunek, jaki obraliśmy, jest dobry. A przecież zawsze naszym celem była walka o interesy pracownicze - powiedział Kozłowski po wyborze.
Kozłowski podkreśla, że ostatnie cztery lata należały do najtrudniejszych. Nie przeczy, że to właśnie region elbląski należał w kraju do najbardziej odważnych. Za czasów minionej kadencji, elbląscy związkowcy aż cztery razy organizowali pikiety przeciwko bezrobociu i ochronie miejsc pracy. Protestowali nawet przeciwko rządowi prawicowemu.
- To elbląski region złożył wotum nieufności wobec szefa związku Mariana Krzaklewskiego i jako pierwszy wnioskował o odejście związku od polityki - mówi Kozłowski - widocznie zrobiliśmy dobrze, bo jeszcze dziś koledzy z całego kraju mówią: “Mirek, dobrze zrobiłeś”. Krzaklewski powinien zrozumieć, że nie tędy droga. A zresztą myślę, że to jego doradcy go wykolegowali.
Czy władze krajowe związku nie traktują członków elbląskiej Solidarności jako niepokornych krzykaczy?
- Nie! A jeżeli krzyczymy, to tylko wtedy, kiedy wiemy, że mamy rację - dodaje Kozłowski.
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter