Przypomnijmy. Podczas obrad Komisji oświaty, kultury, sportu i turystyki Hanna Szuszkiewicz mówiła m. in. o trudnościach w kontakcie z właścicielami obiektu i nieudanych próbach porozumienia w kwestii funkcjonowania ścianki od strony finansowej i organizacyjnej. Jeden z radnych proponował pośredniczenie w rozmowach między stronami i zorganizowanie spotkania, wyrażano potrzebę ponownego uruchomienia obiektu itd. Więcej w tym artykule.
Przedstawiciele "Wspinalni" określają informacje przedstawione przez dyrektor ZSiPS jako "półprawdy" i twierdzą – podobnie jak ona na komisji – że sami podejmowali próby kontaktu, które zakończyły się niepowodzeniem.
- My chcielibyśmy, żeby ten obiekt działał nadal w szkole. Przez 10 lat naszej współpracy nie było żadnych problemów, to były dobre lata fajnego wspinania z lokalną młodzieżą – podkreśla Kacper Synowiecki, prezes firmy - Zainwestowaliśmy tutaj swój czas i pieniądze, w myśl zasadom partnerstwa publiczno-prywatnego i w najbardziej efektywny sposób dostarczyliśmy profesjonalną usługę dla uczniów i młodzieży szkolnej oraz zapewniliśmy finansowanie naszego przedsięwzięcia z komercyjnego charakteru ścianki. Zrobiliśmy to pod wpływem naprawdę licznej grupy osób przyjeżdżających na naszą ściankę w Gdańsku. Byli to nie tylko wspinacze indywidualni, ale również, klasy, grupy zorganizowane rożnych środowisk i harcerze - zaznacza.
Jak dodaje, dzięki Olimpiadzie w Tokio ta dyscyplina sportu przeżywa renesans. Pasjonaci i uprawiający ten sport z Elbląga muszą natomiast jeździć znów do Trójmiasta...
Według przedstawicieli firmy, przywoływana na komisji przez dyrektor Szuszkiewicz kwota 1300 PLN, jest tylko ułamkiem płaconej kwoty i "zręczną manipulacją". Kacper Synowiecki uszczegóławia:
- Za tę kwotę, owszem, możemy otworzyć ściankę w czasie trwania lekcji tak, aby przeprowadzić darmowe, nieodpłatne zajęcia dla młodzieży szkolnej, co leżało do tej pory w naszej gestii, ale nie ma w tym mowy o działalności komercyjnej dla wszystkich zainteresowanych. Nie ma mowy o otwarciu ścinaki w weekendy i popołudnia w tygodniu. To, jak rozumiem, nie zostało powiedziane... zresztą komisja tylko z jedną stroną zagadnienia jest bardzo zaskakującym pomysłem. Po krótkim namyśle nazwałbym ją "jednostronną" (odnosi się do komisji rady miejskiej, którą opisywaliśmy - red.) - komentuje.
Wcześniej różnych propozycji z obu stron, zanim rozmowy ustały, było zresztą więcej. Osoby zawiadujące "Wspinalnią" podkreślają, że bezpieczne wspinanie wymaga nakładów finansowych.
- Z tego względu konieczne jest według nich otwieranie ścianki także w weekendy. Bezpieczeństwo kosztuje, a musimy zapewnić liny, uprzęże, atesty, przyrządy asekuracyjne i wiele innych. Dla szkoły najwygodniej byłoby natomiast otwierać ją od poniedziałku do piątku, by przyprowadzać uczniów na zajęcia. Z naszej strony padały różne propozycje, od szkolenia kadry nauczycieli wychowania fizycznego, po wyjazdy dla najlepszych wspinaczkowo uczniów na wspólne zawody dla dzieci i młodzieży w Polsce, wszystko za darmo i bez kosztów po stronie szkoły – podkreśla Kacper Synowiecki. Jak wskazuje, "brakuje tutaj fundamentalnego zrozumienia drugiej strony".
- Inwestując tyle energii w ściankę, osobiście myślałem, że to jest dobry moment i czuję się za ten pomysł osobiście odpowiedzialny. Widziałem w mieście Elbląg duży potencjał oraz tylu pasjonatów na naszej ściance w Gdańsku właśnie z Elbląga. Widać, o ironio, zmiana profilu szkoły z IV Liceum na Zespół Szkół Sportowych i historia zatacza koło: brak obiektu do uprawiania dyscypliny olimpijskiej. Żeby znów się powspinać, najbliżej jest do Gdańska - komentuje.
Czy "Wspinalnia" skorzystałaby z proponowanego na ostatniej komisji pośrednictwa radnych w tej sprawie?
- To już raczej byłaby ostateczność. Chcielibyśmy normalnie porozmawiać i w przyszłości dobrze się czuć współpracując ze szkołą na jej terenie, konieczność pośredniczenia w negocjacjach nie wróży zresztą dobrze na atmosferę potencjalnej współpracy – podkreślają przedstawiciele "Wspinalni".