Problemu nie ma czy się go nie dostrzega? A może wygodniej jest milczeć? Równouprawnienie kobiet, to temat, który wzbudza emocje. Nie powinien, bo wszyscy mamy zagwarantowane jednakowe prawa, ale - „uderz w stół, a nożyce się odezwą".
Przed wyborami powstała w Elblągu Przedwyborcza Koalicja Kobiet. Dziennikarka Agnieszka Jarzębska napisała o tym wydarzeniu artykuł pt.
“Siła kobiet”, opublikowany na portElu. Przeprowadziła też krótki wywiad z Kingą Maruszczak – jedną z liderek Koalicji. No, i zaczęło się. Pod każdym artykułem jest dopisek „... ,a moim zdaniem" i mogą się wypowiedzieć czytelnicy. Co prawda, nie jest wyjątkiem, że jeśli na łamach pojawi się czyjeś nazwisko, to ta osoba natychmiast jest poddana dokładnemu, krytycznemu oglądowi i zostaje scharakteryzowana tak, „że pies kawałka chleba by od niej nie wziął". Zazwyczaj jednak autorzy wypowiedzi zamieszczają jakieś merytoryczne uwagi, uzasadniając swoją niechęć.
Bo chłopa dawno nie miały
W przypadku Kingi Maruszczak i Leokadii Prokurat – działaczki Ligi Kobiet, niestety „aż tak dobrze" nie jest. Mężczyźni pokazali, jak rzeczywiście traktują kobiety, bo oficjalne wypowiedzi i deklaracje, to zupełnie co innego. W Internecie można się wypowiadać anonimowo, nikt nikomu w papiery nie zagląda.
W polskim parlamencie zasiadają 93 posłanki i 23 senatorki. Oznacza to, że kobiety stanowią w parlamencie 20,2 procent, co sytuuje nas na 35 miejscu w Europie. Przed czterema laty pod względem udziału kobiet w Sejmie i Senacie Polska znajdowała się na 49 miejscu w Europie ("Kwoty nie dla pań" e.o. 17.10.02 Nr 243 Rzeczpospolita). Generalnie działania zmierzające do zwiększenia liczby kobiet w samorządach wzbudziły niechęć i drwiny. Poza niewielkimi wyjątkami, nie ma poważnych wypowiedzi, odnoszących się do meritum. W opiniach do obu artykułów kpi się z kobiet. Wypowiedzi są lekceważące, tendencyjne i złośliwe. Same „nicki" (internetowe pseudonimy) świadczą o poziomie wypowiedzi: „niepodniecony", „bo chłopa dawno nie miały", „też lesbijek", „zainteresowany klubem". Nie brak napaści osobistych i oczywistych faulów.
Szczęście w rodzinie
Jak się Państwu podoba takie zdanko: „W polityce karierę robią faceci, którzy znaleźli szczęście w rodzinie, kochaną i kochającą żonę, mają pociechę z dzieci i... kobiety, które tego wszystkiego nie mają"? Co takiego powiedziały panie, że wywołały taką reakcję? Na pytanie: „Jak powinny zaprezentować się w wyborach kobiety?", Leokadia Prokurat odpowiada: „Powinny spotykać się ze swoimi wyborcami, rozmawiać o ich problemach i już teraz próbować szukać rozwiązań”. Kinga Maruszczak: „W połączeniu sił - ponad podziałami politycznymi - widzę wielką szansę dla kobiet, dla pokazania naszej siły. Działając razem, promując kobiety w swoich okręgach wyborczych możemy sprawić, że więcej kobiet zasiądzie w Radzie Miejskiej".
Żadnego palenia staników
Wypowiedzi, jak widać, bardzo wyważone. Żadnego palenia staników, ani słowa o męskim szowinizmie. Ale skoro Koalicja, która powstała w Polsce przed wyborami parlamentarnymi, „domaga się m.in. likwidacji dyskryminacji kobiet w Polsce w dostępie do władzy, dyskryminacji na rynku pracy i w życiu społecznym", to może jest niebezpieczna?
W krajach europejskich, do poziomu których aspirujemy, też nie jest równo. Z raportu Unijnego Urzędu Statystycznego w Luksemburgu wynika, że w krajach Unii dwa razy więcej mężczyzn niż kobiet zajmuje stanowiska kierownicze i kobiety zarabiają mniej od mężczyzn nawet do 27 proc. (UE: tam też daleko kobietom do mężczyzn, PAP 2002-10-08). I tak za dużo! - ripostuje „...ski" (2002.10.08 18:40 www.wp.pl), argumentując: „W naturze mężczyzny leży współpraca, w naturze kobiety - rywalizacja. W zespole (stadzie) dla osiągnięcia doraźnego celu (zdobycia pożywienia) potrzeba współpracy. Natomiast rywalizacja jest niezbędna dla trwania gatunku (przenoszenie najlepszych genów)". Bez komentarza.
Marysia pomaga mamie, Jaś uczy się angielskiego...
Pełnomocnik rządu ds. równego statusu kobiet i mężczyzn Izabella Jaruga-Nowacka uważa, iż podręczniki szkolne powielają tradycyjny i nierealny obraz roli kobiet i mężczyzn w rodzinach: „Matka nie pracuje, albo pracuje, ale nie wiadomo gdzie, bo to nieistotne. Mama jak przyjdzie do domu, to szyje, gotuje i sprząta. Ojciec zaś jest lekarzem lub inżynierem. Ma pracę prestiżową, ważną dla całej rodziny. Gdy wraca do domu, jest zmęczony, więc odpoczywa. Córka pomaga matce, a syn uczy się angielskiego". Na to mężczyzna też ma odpowiedź: „Kobiecość feministek jest nader wątpliwej próby, wystarczy widok w.w. pani minister oraz paru aktywnych feminazistowsko pań. Nie ma się co oszukiwać: feminizm nie jest żadną ideologią, lecz defektem hormonalnym" (Antymon, 2002.10.08 20:09 www.wp.pl).
Pożar w kuchni
Przeglądając internetowe serwisy trafiłam na takie tytuły: „Afgańscy mułłowie spalili szkołę dla dziewcząt" (PAP 2002-10-03), do którego nic dodać, nic ująć, i „Coraz mniej kobiet w Indiach" (PAP 2002-09-30), do którego potrzebne jest wyjaśnienie. Otóż w najbogatszych dzielnicach New Delhi na 1000 osób płci męskiej przypada 841 osób płci żeńskiej. Istnieje tam model rodziny podobny jak w Polsce czyli 2 + 2, tylko że dwoje dzieci, oznacza dwóch chłopców. Jak to jest możliwe, skoro wiadomo, że na całym świecie rodzi się nieco więcej chłopców, ale z upływem lat stan się wyrównuje, a w wieku średnim odnotowuje się już liczebną przewagę kobiet? No cóż – tam kobiety się po prostu zabija. Albo w łonie matki, gdy na USG już widoczna jest płeć dziecka, albo... w Indiach kobiety są bardzo nieostrożne i powodują dużo pożarów w swoich kuchniach. Wobec powyższego odpuszczam Antymonowi i pozostałym męskim szowinistom.
Przeczytaj także komentarze do tekstu “Liga broni, liga radzi”
* Śródtytuły pochodzą od Redakcji