- Na ostatniej konferencji prasowej władze miasta poinformowały, że cena ciepła z Energii Kogeneracji (EKO), która zaopatruje 80 procent wszystkich odbiorców w Elblągu, wzrosła przez trzy lata z 43 złotych do 102 zł za gigadżul. W EPEC cena wzrosła z 38 zł do 100 zł. Skala podwyżki jest podobna.
- Nie zapominajmy, że EKO produkuje ciepło w kogeneracji, wykorzystując miks energetyczny – gaz, biomasę i inne surowce. Wpływa to na cenę końcową, która w kogeneracji powinna wynosić około 55-60 złotych za gigadżul, tymczasem w EKO jest to ponad 100 złotych. Po stronie EPEC mamy na razie tylko źródło węglowe, bez kogeneracji. I koszty, które rzeczywiście ponosimy, przenosimy do taryfy. Dzięki temu, że mogliśmy wyłączyć się z systemu EU ETS, mieszkańcy tylko w tym roku zaoszczędzili ok. 17 mln złotych na kosztach związanych z uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla.
- EPEC kilkanaście dni temu poinformował, że obniża swoje ceny o 25 procent, ale mieszkańcy tego nie odczują. Dlaczego?
- Nasz udział w produkcji ciepła w mieście to ok. 15-20 proc. Resztę wytwarza Energa Kogeneracja (EKO). I taki mamy wpływ na cenę końcową. Z każdych 100 zł, które płaci odbiorca, ok. 65-70 zł trafia bezpośrednio do EKO, kolejne 7 do 10 zł są to koszty działalności naszej ciepłowni na Dojazdowej, reszta to koszt przesyłu i dystrybucji ciepła. Ale i tu ma znaczenie wytwarzanie, bo utrata ciepła przy przesyle wyceniana jest na podstawie udziału w produkcji. Wszystko jest ze sobą powiązane.
- Czy EPEC będzie jeszcze modernizował swoją sieć? Są jeszcze odcinki, które tego wymagają?
- Tak, obecnie mamy około 65 procent sieci preizolowanych, pozostałe też planujemy wymienić. Jeden z przyjętych projektów strategicznych zakłada likwidację sześciu stacji grupowych i wymianę trzech odcinków sieci w latach 2024-25. Jest on już po pozytywnej ocenie Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Połowa potrzebnej kwoty będzie dofinansowana z programu Ciepłownictwo Powiatowe.
- Wróćmy do kwestii nowej taryfy EPEC. Czego nowego w tej sprawie mogą się dowiedzieć mieszkańcy?
- Złożyliśmy wniosek pod koniec sierpnia, postępowanie przed Urzędem Regulacji Energii w tej sprawie cały czas trwa. Ostatnie trwało sześć miesięcy. Mamy nadzieję, że uda się je szybciej przeprowadzić i taryfa zostanie zmieniona. EKO też złożyła swój wniosek taryfowy, na przełomie maja i czerwca, i do tej pory też nie ma decyzji.
Kolejna sprawa – do końca roku obowiązuje rekompensata dla odbiorców ciepła, czyli maksymalne ceny, których nie można przekroczyć. Nie wiadomo, czy rekompensaty będą też w przyszłym roku.
- Wspomniał Pan o waszej kotłowni przy Dojazdowej. Ona już pracuje w tym sezonie? Czy uruchamiana jest tylko wtedy, gdy rośnie zapotrzebowanie na ciepło w mieście?
- W umowie z EKO z 2020 roku mamy zapisy, które pozwalają naszej kotłowni pracować cały rok. Z przyczyn technicznych robimy raz w roku miesięczną przerwę, by przeprowadzić niezbędne prace remontowe, przeważnie jest to lipiec. W pozostałych terminach kotłownia normalnie pracuje.
- Skąd pochodzi węgiel?
- Z różnych stron świata. Trudno mi powiedzieć, skąd jest obecna dostawa. Za każdym razem wymagamy certyfikatu pochodzenia.
- W Trójmieście ten węgiel do tej pory zalega na hałdach.
- W Elblągu też. To składy, które powstały w okresie zawirowań związanych z kryzysem węglowym. Były sprowadzane po rekordowo wysokich cenach i teraz zalegają.
- A ile płaci obecnie EPEC za tonę węgla?
- Obecnie 400-500 zł za tonę, ale proszę pamiętać, że to jest miał węglowy na potrzeby energetyczne. Ma on zupełnie inną granulację, o wiele mniejszą niż węgiel, którym mieszkańcy palą w domach, więc nie ma co porównywać tych cen. Oczywiście kupujemy też tzw. ekogroszek na potrzeby kotłowni lokalnej i tu cena jest o wiele niższa, niż to było nawet rok temu.
- Stąd obniżenie ceny wytwarzanego ciepła o 25 procent?
- Bazujemy na szczegółowych wyliczeniach. Uwzględniamy w nich przede wszystkim zapasy, które posiadamy, cenę, za którą je kupiliśmy oraz cenę węgla z ostatnich przetargów. Ze względu na spadające ceny kupujemy ten surowiec partiami, nie robimy już całorocznych przetargów. W ubiegłym roku w wyniku takiego przetargu uzyskaliśmy cenę 2200 zł za tonę węgla. Po zmianie podejścia i kupowania węgla partiami, nie zapłaciliśmy nigdy więcej niż 1700 zł za tonę.
- Dlaczego w takim razie EPEC poniósł w 2022 roku tak dużą stratę? Prawie 2 miliony złotych na minusie.
- Są dwa główne powody. Po pierwsze przesunięcie w czasie wejścia w życie naszej nowej taryfy. Jednocześnie EKO podniosła o 80 procent ceny ciepła, które przesyłamy klientom – tak znaczącego wzrostu nie mieliśmy pokrytego w taryfie. Pewien wpływ, ale mniejszy, miały cyberataki, które utrudniły nam dostęp do bieżącej informacji na temat sytuacji ekonomicznej spółki. Nie mieliśmy przez to pełnego obrazu sytuacji. Ale najważniejsza była zmiana taryfy i nowych cen wytwarzania EKO, których siłą rzeczy nie mogliśmy w niej uwzględnić.
- Jak zabezpieczyliście się przed kolejnymi cyberatakami?
- System informatyczny EPEC został przebudowany, stworzony niemal od nowa. Zrobiliśmy audyt bezpieczeństwa, który jest w tej chwili na ukończeniu i wtedy będziemy mogli mówić o wnioskach.
Niecały miesiąc temu otrzymaliśmy decyzję z Ministerstwa Klimatu i Środowiska o uznaniu nas za tzw. operatora usług kluczowych w zakresie przesyłu, dystrybucji i obrotu ciepłem. Spełniliśmy tym samym wymogi Krajowego Systemu Cyberbezpieczeństwa. To ma szereg kolejnych konsekwencji dla podnoszenia bezpieczeństwa cybernetycznego w spółce.
- Czyli musicie trzymać wyższe standardy w tym zakresie.
- Tak. Jesteśmy zobowiązani do rozbudowy naszych systemów informatycznych. Na przykład oddzielenia infrastruktury biurowej od przemysłowej, co się już częściowo wydarzyło. Czeka nas wiele inwestycji w tym obszarze. Korzystając z okazji, chciałbym zaapelować do innych podmiotów, by zweryfikowały i przejrzały swoje systemy – to jak działają i które obszary trzeba dofinansować. W przypadku zagrożeń cyberbezpieczeństwa nie powinniśmy sobie zadawać pytania, czy one wystąpią, ale kiedy.
- W zeszłym roku mieliście stratę. Czy po trzech kwartałach jesteście w stanie ocenić, jak zamkniecie ten rok?
- Planowany wynik to było około 100 tysięcy złotych na plusie. Myślę, że to będzie trochę lepiej. Sytuacja EPEC, jeśli chodzi o finanse, jest stabilna. Nie widzę powodów, żeby dodatni wynik był zagrożony. Jest on efektem między innymi sprzedaży usług dodatkowych, które oferujemy na wolny rynku.
- Na koniec pytanie o budowę nowego źródła ciepła przy ul. Dojazdowej. Na konferencji prasowej mówił Pan, że przetarg na jego wykonanie moglibyście ogłosić, ale nie macie zgody Energi Operator na przyłączenie tego źródła do sieci energetycznej. Ale przecież moglibyście ogłosić przetarg i w międzyczasie czekać na decyzję o przyłączeniu. Dlaczego tego nie robicie?
- W przypadku farmy fotowoltaicznej podjęliśmy decyzję o przetargu. Nałożyliśmy na wykonawcę obowiązek uzyskania warunków przyłączenia, ale on też ich nie otrzymał. Przeprowadził procedury związane z uzyskaniem pozwolenia na budowę, mamy dokumentację, dlatego jesteśmy w stanie praktycznie od zaraz tę inwestycję kontynuować. Brakuje jednak warunków przyłączenia do sieci.
Moglibyśmy postąpić podobnie w przypadku kotłowni przy ul. Dojazdowej, ale sytuacja może się powtórzyć. Wszystko zależy od pozytywnej decyzji Energi-Operator. Bez niej trudno kontynuować taki projekt.