Czy - według Pana - w Elblągu potrzebna jest nowa, opalana biopaliwem, ciepłownia? W czasie spotkania z dziennikarzami, które odbyło się w ubiegłym tygodniu, prezydent Henryk Słonina wyjaśniał, że wśród powodów, dla których rozpoczął pertraktacje z nowym inwestorem, jest fakt, iż trwa prywatyzacja Grupy G8, w której skład wchodzą Elbląskie Zakłady Energetyczne oraz że istniejącej ciepłowni potrzebna jest modernizacja. Te argumenty brzmią racjonalnie.
To, że trwa prywatyzacja, nie przeszkadza, by dla Elektrociepłowni Elbląg planowano rozwój spójny z zamierzeniami prezydenta Elbląga. Już rok temu przedstawiłem panu prezydentowi propozycję połączenia dystrybutora – czyli firmy zależnej od miasta – Elbląskiego przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej z producentem ciepła - firmy zależnej od Zakładów Energetycznych i należącej do Skarbu Państwa Elektrociepłowni. Już wtedy wiedzieliśmy, że trwa prywatyzacja, ale minister skarbu, a zarazem właściciel Elbląskich Zakładów Energetycznych, nie widział żadnych przeszkód w przygotowaniach do połączenia firm - stworzenia nowego podmiotu, w którym Zakłady Energetyczne i miasto miałyby udziały. Spotkań było kilka, ale zakończyły się one zawieszeniem do bliżej nieokreślonego czasu. Dopiero oglądając nagranie ze wspominanej konferencji prasowej, dowiedziałem się że, tym czasem ma być moment, kiedy zakończy się prywatyzacja EZE, bo wcześniej pan prezydent rozmawiać o tym nie chce.
Prezydent obawia się, iż w spółce ciepłowni i EPEC-u większość będzie miał nabywca G8.
Rozmawiając z prezydentem nigdy nie oczekiwałem i nie domagałem się, by w nowym podmiocie EZE miały większość. To, ile kto może mieć udziałów w nowym podmiocie, miały pokazać analizy przeprowadzone przez specjalistyczną firmę, która ma uprawnienia do wykonywania takich analiz i dopiero po takim badaniu okazałoby się, ile komu by przypadło udziałów. Takich analiz nie było jednak, bo rozmowy zostały przerwane.
Jakie zalety mogłoby mieć utworzenie takiego podmiotu?
Elbląg jest miastem, w którym – tak wynika z doświadczeń innych miast w Polsce i nie tylko - system ciepłowniczy powinien znajdować się w jednym ręku. Jeśli jest inaczej, powstaje niepotrzebne zamieszanie, takie, jakie ma teraz miejsce w Elblągu. W miastach dużo większych niż Elbląg, funkcjonuje jeden system i zapewne nie gorzej byłoby u nas. Taki system, w którym producent i dystrybutor ciepła stanowią jedność, oznacza, że jest jedno przedsiębiorstwo - w dalszym ciągu regulowane prawem, a zatem nie trzeba obawiać się monopolu – a przy tym jedno przedsiębiorstwo to jeden system zarządzania, jedno myślenie o całym systemie, a nie próby udowadniania, że ktoś jest dla siebie konkurentem. Ceny ciepła dla odbiorcy w takiej sytuacji na pewno nie rosłyby szybko, a nawet może rosłyby poniżej inflacji, bo tego typu podmioty zawsze będą podlegały regulacji Urzędu Regulacji Energetyki.
W czasie konferencji prasowej prezydent mówił, że to istnienie konkurencji obniży ceny.
Taka opinia sprawdza się w przypadku produktu typowo rynkowego np. dóbr powszechnego użytku czy towarów spożywczych, ale proszę zwrócić uwagę, że rynek ciepła nie jest wolnym rynkiem, bo gdyby tak było, ustawodawca – parlament i stosowni ministrowie - nie wydawaliby rozporządzeń, które nakładają np. obowiązek zakupu energii z elektrociepłowni czy z ciepłowni opalanych biopaliwami. Tam, gdzie jest obowiązek zakupu, nie można chyba mówić o wolnym rynku. Teoretyzowanie, że trzy podmioty to byłoby dobrze, bo mogłaby istnieć konkurencja, w życiu nie sprawdza się. Proszę spojrzeć choćby na to, co dzieje się w Trójmieście. Tam małe elektrociepłownie ulegają likwidacji, zostają tylko duże – jedna w Gdańsku i jedna w Gdyni. Tak samo jest w Warszawie - jest jeden producent ciepła, choć mający kilka źródeł i nie ma potrzeby sztucznie tworzyć konkurencji, bo tu jej nie będzie, dlatego, że każdy i tak będzie musiał funkcjonować według reguł ustalonych prze Urząd Regulacji Energetyki.
Czy - według Pana - realny jest pomysł budowy ciepłowni opalanej tylko na biomasę?
Ani w Elblągu, ani nigdzie taka elektrownia nie jest w stanie funkcjonować. Wiemy, że największa w Europie elektrociepłownia w Niemczech ma moc 20 megawatów i opalana jest odpadami drewna, a tu mówimy o 100 lub 50 megawatach mocy elektrycznej i 80 - 170 megawatach mocy cieplnej. Stworzenie podmiotu tej wielkości w Polsce, po raz pierwszy, jako eksperymentu… Sądzę, że elblążan na to nie stać, bo eksperymenty muszą kosztować i na pewno będą kosztować.
Jak ocenia Pan sytuację dziś? - Związkowcy protestują, a władze miasta wciąż zapowiadają, że będą prowadzić rozmowy z inwestorem.
Nie dziwię się tym, którzy protestują. To są związkowcy, ludzie, którzy widzą, co się w Elblągu dzieje, ile miejsc pracy już zostało utraconych. Ich obawy czy wręcz strach są dla mnie zrozumiałe. Także sam pan prezydent ma prawo prowadzić rozmowy, z kim tylko chce na temat przyszłości systemu ciepłowniczego, bo tak naprawdę za tę przyszłość odpowiada. Sądzę jednak, że przyszłość systemu opierana na elektrociepłowni na biomasę jest iluzją nigdy nie do zrealizowania. Szkoda na to czasu, szkoda emocji i wysiłków, jakie włożyliśmy w dotychczasowy rozwój systemu ciepłowniczego, które teraz mogą pójść na marne.
Czego oczekuje Pan w całej sprawie, jako prezes Elbląskich Zakładów Energetycznych?
Dla elblążan – pewności, że system ciepłowniczy będzie działał i dostarczał tanie ciepło, a sądzę, że można to osiągnąć nie przez polemikę, próby tworzenia mało realnych listów intencyjnych, ale poprzez rozmowy z tymi, którzy przez 50 lat to miasto ogrzewali. Ogrzewaliśmy Elbląg dobrze, bezawaryjnie i nigdy z powodu problemów elektrociepłowni miasto nie miało kłopotów z ciepłem. Sądzę, że co najmniej z tych powodów zasługujemy na poważne rozmowy o przyszłości systemu w Elblągu i na takie rozmowy jesteśmy gotowi.
A jeśli rozmów nie będzie?
Nie wiem. Nie ja odpowiadam za politykę ciepłowniczą w mieście. My musimy myśleć o tym, jak mamy postąpić jako przedstawiciele właściciela Elektrociepłowni Elbląg. Musimy się zastanawiać, co będzie z ciepłownią, jeśli w oparciu o nią nikt nie będzie chciał budować systemu grzewczego Elbląga, ale to tylko tyle, więcej nie możemy zrobić.
Z mich rozmów z elblążanami wynika jednak, że mieszkańcy mają obawy związane z planowaną budową - to obawy o to, czy nagle nie okaże się, że nowa ciepłownia będzie miała wyższe ceny, a obecna przestanie istnieć i zwolni kilkaset osób.
Jeśli powstanie zakład o mocy 100 czy nawet 50 megawatów, to los elektrociepłowni jest przesądzony. Należy przy tym zaznaczyć, że zgodnie z polskim prawem, dystrybutor będzie musiał [zaznaczenie – od aut.] od elektrociepłowni na biomasę kupić w całości jej produkcję. Ciepło wyprodukowane w oparciu o paliwa ekologiczne musi w całości zostać wykupione.
Bez względu na cenę?
Bez względu na cenę. A wtedy już nie będzie konkurencji ciepła z istniejącej obecnie ciepłowni. Proszę zauważyć, że wszystko, co jest „eko” jest droższe – żywność, samochody, ciepło, energia – i mówienie, że ciepło ”ekologiczne” będzie od obecnie produkowanego tańsze o 15 - 20 procent jest łudzeniem mieszkańców.
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter