Zakupy

3
21.02.2005
W wielu, niestety, sklepach elbląskich uprzejmość i kultura sprzedawców pozostawia wiele do życzenia, informował Elbląski Głos Wybrzeża z 21 lutego 1955 r.
W życiu nie ma za dużo słodyczy. Nic dziwnego też, że w dziale cukierniczym sklepu MHD na rogu ul. 1 Maja i Krótkiej ruch panuje ogromny. Co i jak kupują tam ludzie? – Ano – posłuchajmy: - Paczkę fig. - Proszę bardzo. - Kilo ciasteczek. - Proszę bardzo. - Dziesięć deka cukierków. - Pro... – tęga, rumiana ekspedientka zacięła się. Krytycznym spojrzeniem zlustrowała klientkę. - To warto po dziesięć deka stać tak długo w ogonku? - Cóż, kiedy poza kolejką pani nie sprzedaje. - A, nie! ... Wobec tego doszedłem do wniosku, że w tym sklepie trzeba załatwiać sprawunki inaczej. Na przykład tak: Energiczne pchnięcie w lewo, potem w prawo i już lada. A wtedy ostro: - Daj mi panna cukierków za dwa złote! - To znaczy dziesięć deka? - Ile? Dziesięć? Myślałem, że kilo dostanę. No niech tam. Byle prędko! I obędzie się bez tzw. komentarzy niezbyt uprzejmej blondynki. A wniosek z tej historyjki logiczny: w wielu, niestety, sklepach elbląskich uprzejmość i kultura klienta potrzebna jest po to, aby prowokować niegrzeczność obsługi. Czy oby słusznie?
oprac. Olaf B.

Najnowsze artykuły w tym dziale Bądź na bieżąco, zamów newsletter

A moim zdaniem...

jednym slowem wiele sie nie zmienilo moze dostep towarow
bleble (2005.02.21)

info

0  
  0
a ja to niewiele zrozumialem , czy expedientka skończyla wogóle postawówke?
robo (2005.02.21)

info

0  
  0
A panny sklepówny- jakie były, takie są... ot i wszystko. Do przedmówcy- w ogóle... nie wogóle...
Truck S.A. (2005.02.21)

info

0  
  0