Pracujący w Zamechu plastyk Gerard Kwiatkowski, zarazem członek komisji kultury Miejskiej Rady Narodowej, zaczął coraz częściej spoglądać na stojące samotnie przy ówczesnej ul. Linki (dziś to ul. Garbary i Studzienna) ruiny kościoła. „Tu trzeba by coś zrobić” – ta myśl nie dawała mu spokoju. 13 lipca 1961 r. wystosował więc podanie do Prezydium Miejskiej Rady Narodowej o powierzenie mu w opiekę zniszczonego w czasie wojny podominikańskiego kościoła pw. NMP. 26 lipca nadeszła zgoda i w ten sposób Gerard Kwiatkowski został społecznym opiekunem zabytków i mógł wraz z innymi zamechowskimi zapaleńcami przystąpić do zabezpieczania i porządkowania tego obiektu.
Spędzali tu cały wolny czas, a oswajane coraz bardziej ruiny stawały się ich drugim domem. W dawnym prezbiterium powstała pracownia plastyczna, a niedługo potem zrodziła się myśl, by sąsiednią zakrystię zaadaptować do celów wystawienniczych oraz by pomieszczenia te stały się siedzibą stowarzyszenia o nazwie Dyskusyjny Klub Inteligencji „Galeria EL”. Z taką też prośbą wystąpili 6 stycznia 1962 r. do Prezydium Miejskiej Rady Narodowej, która dwa miesiące później dokonała rejestracji Galerii EL.
Zebrała się nas czwórka
W wywiadzie dla wspomnianego w słowie wstępnym „Dziennika Bałtyckiego” Gerard Kwiatkowski opisał początki Galerii EL w ten sposób: „Zebrała się nas czwórka: trzej inżynierowie z zamechowskiego Biura Konstrukcyjnego Jerzy Wojewski, Wacław Nadziakiewicz, Lechosław Rutkowiak i ja. Zaczęliśmy zabiegać u władz miejskich i konserwatorskich, aby stworzyć w ocalałych fragmentach kościoła galerię, miejsce spotkań artystycznych, pracownię malarską. To wymarzony do tego celu obiekt – wykorzystywany dotąd przeważnie jako melina. Miasto zgodziło się na naszą propozycję. Przystąpiliśmy do prac. Odgruzowaliśmy krużganki, zabezpieczyliśmy okna, wstawiliśmy szyby i drzwi. Dziś mamy tu już swoją pracownię i otworzyliśmy właśnie pierwszą salę „Galerii EL”. Wystawiają w niej młodzi gdańscy plastycy, którzy współpracowali z nami przy zakładaniu galerii: Gizela Pierzewska – Hankowska oraz Janusz Hankowski i Jan Góra. No i ja. W przyszłości chcemy zapraszać plastyków ze wszystkich ośrodków. W drodze są już prace z Torunia i Białegostoku. Wówczas rozszerzymy ekspozycję. Jest tu gdzie wystawiać, tu moglibyśmy zmieścić całe Muzeum Narodowe! Mimo, iż pierwsza sala galerii mieści prac kilkadziesiąt, na rozszerzenie ekspozycji czeka długi, zabytkowy krużganek. W tej „Galerii letniej” zmieści się prac kilkaset. „Galeria upalna” to okolona wyniosłymi murami nawa główna - bez dachu. Tu można by latem uporządkować posadzkę i stworzyć salon rzeźby. Takiej scenerii i takich warunków wystawienniczych nigdzie Pan nie znajdzie. Ponadto w ogrodzie przykościelnym jest jeszcze miejsce na ekspozycje rzeźby przestrzennej, poza tym są też niewykorzystane piwnice. W Galerii EL znalazłoby się miejsce dla wszystkich plastyków Wybrzeża”.
Jerzy Wojewski w swojej przemowie wygłoszonej 27 marca 1962 r. do tłumnie zebranej widowni na otwarcie pierwszej wystawy pod szyldem Galerii EL zapowiadał: „Będziemy tu inicjować spotkania towarzyskie, zbliżające uczestników spotkań do sztuki i innych przejawów myśli współczesnej, dyskusje z twórcami, z przedstawicielami świata kultury. Chcemy tu rozmawiać o sprawach naszego miasta.”
Na pytanie „Czy nie obawiacie się, że może to być sztuka trudna dla odbiorców?” Wacław Nadziakiewicz odpowiedział: „„Budujemy w Elblągu nowoczesne turbiny. Dlaczego nie mamy tu oglądać nowoczesnej sztuki?”
Co wspólnego z Galerią miał pies?
Otwarcie Galerii EL stało się wydarzeniem nie tylko na skalę Elbląga. To przykład porywającej inicjatywy grupy zapaleńców i życzliwego stanowiska lokalnych władz wobec oddolnej inicjatywy. Powiatowe miasto Elbląg otrzymało za jednym zamachem galerię malarską, sale ekspozycyjne i klub spotkań dyskusyjnych. Entuzjastom galerii pomogło w urzeczywistnieniu tych zamierzeń wielu ludzi jak np. Jan Nowicki - zastępca przewodniczącego Prezydium Miejskiej Rady Narodowej, Włodzimierz Sierzputowski – elbląski konserwator zabytków, Wiktor Kamiński - dyrektor z Zamechu ds. handlowych. To Zamech zainstalował w galerii oświetlenie, przydzielił potrzebne materiały z odpadów produkcyjnych do zabezpieczenia pomieszczeń.
Oddajmy ponownie głos „Dziennikowi Bałtyckiemu” sprzed 60 lat: „I to wszystko bez pieniędzy i korowodów z planami inwestycyjnymi. Inwestycje poczynione przy galerii są raczej niewielkie. Jest to koszt psa, którego Gerard Kwiatkowski zakupił gdzieś na wsi dla pilnowania galerii przed nieproszonymi gośćmi. Pies miał niezły rodowód, bo właściciel jego zapłacił wcześniej aż sześć mandatów za pogryzienie. Niestety, zginęło się zwierzakowi. Inne dwa pieski trzymane na etacie stróżów, po prostu zwiały. Wszystkie psy wabiły się tak samo - Knot! Więcej w galerię włożono kapitału pracy np. przy naprawianiu dachu. Gdy elblążanie ujrzeli z daleka, że na dachu „przyzakładowego kościoła” kręcą się jacyś ludzie z miejsca zaalarmowali milicję. A że ta akurat znajdowała się w trakcie poszukiwań jakiejś grupki dżentelmenów, którzy popadli w kolizję z prawem, przed galerię w szybkim tempie zajechały aż trzy ciężarówki zbrojnych z psami. Rzecz się wkrótce wyjaśniła i obecnie galeria ma w milicji życzliwego obrońcę przed najściem intruzów.”
Ze spisanych w 1999 r. wspomnień Niny Błeszyńskiej-Wojewskiej: „To Janusz Hankowski wymyślił nazwę „Galeria EL”. Po uroczystym otwarciu pracowni w prezbiterium we wrześniu 1961 roku, przyszła kolej na następny krok – stworzenie własnej galerii sztuki. Galerię EL otwieraliśmy wspólnymi siłami. Pan Stanisław Barański zafundował wtedy schody do krużganka i z krużganka do wyżej położonej zakrystii. Po wyszorowaniu podłóg, zabezpieczeniu drzwi i okien oraz zrzutce na wino można było zaprosić gości – i tak to ruszyło i toczy się do dziś…”
Dziękuję Państwu Ninie i Jerzemu Wojewskim za udostępnienie materiałów, na podstawie których powstała niniejsza publikacja. Galeria EL to piękna historia. Życzę jej równie świetnej przyszłości.
Daniel Lewandowski
Zainteresowanych czytelników odsyłam do innych związanych tematycznie opracowań: