A moim zdaniem... (od najstarszych)
Jedyny list jaki dostałam z PUP, to zawiadomienie, że wyrzucono mnie z kartoteki poszukujących pracy, bo nie stawiłam się w określonym terminie. To byl drogi - polecony list... Wiele osób ma podobne doświadczenie, bo pracy i tak szuka się na własną rękę.
Ta pasłęcka alternatywa jest niegłupia, bo w sytuacji rencistów, którzy nie mają szans na otwartym rynku pracy, praca w domu, choćby dorywcza byłaby bardzo ważna, a to rzeczywiście jest u nas nieprzetarty szlak. W tej chwili sytuacja na rynku pracy jest oczywiście bardzo ciężka i dlatego każda pomoc jest ważna. A o szastanie pieniędzmi, mercedesy raczej bym się nie martwiła, bo Batory im za bardzo nie nasypie, a samorząd tym bardziej.
Zgadzam się z opinią, że PUP-y to tylko "urządy statystyczne". Od pewnego czasu jestem osoba bezrobotną i nie zauważyłem żeby PUP-y podejmowały jakieś kompleksowe działania mające na celu redukcję bezrobocia. Co prawda co jakiś czas organizują róznego rodzaju kursy tylko... Ciekawy jestem czy ktoś z Państwa otrzymał prace po ukończeniu takiego kursu? Czy PUP-y pokusiły się o analizę rynku pracy czy też organizują kursy dla bezrobotnych na podstawie "danych z kosmosu"? "A ile to państwowych pieniążków idzie na taką aktywizację bezrobotnych" Nie jest jednak tak źle. Nieprzyjemne panie z PUP-ów mają pracę, prowadzący kursy też... a głupiemu radość. Miejmy nadzieję, że chociaż ta cenna inicjatywa "praca w domu" przyniesie jakiś skutek. Jednym słowem jestem za!!!