Kiedy serbski nacjonalista Gavriło Princip 28 czerwca 1914 r. strzelał do austriackiego arcyksięcia Ferdynanda, nikt nie przewidywał, że właśnie rozpoczął się proces zmiany sytuacji geopolitycznej Europy Środkowej i Wschodniej. Polacy w ogromnej większości byli mniej lub bardziej lojalnymi poddanymi cesarzy lub cara. Więcej: obywatele państw zaborczych pochodzenia polskiego byli cenionymi oficerami armii trzech imperiów.
Sprawy polskiej przez pierwsze dwa lata wojny nie było, bo naruszałoby to status quo państw walczących po obu stronach frontu. Szczytem marzeń było przywrócenie autonomii Królestwa Polskiego w ramach imperium Romanowów lub osiągnięcie pozycji Węgier w ramach Cesarstwa Austro-Węgierskiego. Cesarstwo Niemieckie nie dawało podstaw nawet o myśleniu o czymś w rodzaju autonomii.
Walki trwały, nie będziemy w tym miejscu opisywać kolejnych faz umiędzynarodowienia się sprawy polskiej podczas Wielkiej Wojny. Od razu przejdziemy do jesieni 1918 r. Rosja z wojny wyeliminowała się pierwsza. Rewolucja lutowa, październikowa, upokarzający traktat brzeski z 3 marca 1918 r. oznaczał koniec Wielkiej Wojny dla rządzącej przez bolszewików Rosji. 29 sierpnia Rosja anulowała traktaty rozbiorowe - trzeba jednak zauważyć, że działania Rosjan miały głównie charakter propagandowy, a rząd rosyjski miał w tym czasie poważniejsze problemy niż losy „kraju przywiślańskiego“.
„Należy zdawać sobie sprawę, że w życiu społecznym potrzebne są pewne symbole, którymi mogą być również daty. Ogniskują one uczucia patriotyczne. Data 11 listopada 1918 r. jest jednym z takich symboli. Trzeba też jednak pamiętać, że odzyskiwanie niepodległości było procesem. Nie rozpoczął się on i nie zakończył 11 listopada 1918 r. Myślę, że można sięgnąć daleko głębiej w lata I wojny światowej. “ - mówi prof. Przemysław Waingertner w wywiadzie dla portalu dzieje.pl
Jesienią 1918 roku państwa centralne przegrywały wojnę na całej linii. Lepszej sytuacji na odzyskanie niepodległości Polacy mieć nie mogli. Ale szczęściu trzeba dopomóc... Wydarzenia zaczęły toczyć się w coraz szybszym tempie. 7 października Rada Regencyjna Królestwa Polskiego (powołane przez Niemcy i Austro-Węgry aktem 5 listopada 1916 r.) proklamowała niepodległość. Pięć dni później przejęła zwierzchność nad wojskiem.
Pierwsze wystąpienia
13 października w Zakopanem doszło do pierwszego oficjalnego wypowiedzenia przez Polaków posłuszeństwa państwom zaborczym. “...wśród prowadzących zgromadzenie obywatelskie zwołane przez naczelnika gminy Zakopane, Wincentego Repecia, byli: wybitny prozaik Stefan Żeromski, malarz, literat, żeglarz, podróżnik i legionista Mariusz Zaruski oraz działacz społeczny i narodowy, współtwórca Muzeum Tatrzańskiego i TOPR Wincenty Szymborski (ojciec Wisławy Szymborskiej). Treść przyjętej na zgromadzeniu rezolucji głosiła: „Wobec przyjęcia zasad pokojowych prezydenta Stanów Zjednoczonych Wilsona przez państwa rozbiorowe, uważamy się odtąd za obywateli wolnej, niepodległej i zjednoczonej Polski. Tej Polsce winniśmy wierność i posłuszeństwo, mienie i krew naszą, nie uznajemy żadnych więzów tym najświętszym obowiązkom przeciwnych”.
Ustalono również powołanie Organizacji Narodowej na czele ze Stefanem Żeromskim. W jej szeregach znalazł się m.in. poeta i dramaturg Jan Kasprowicz (sympatyk endecji, której przedstawiciele zresztą przeważali we władzach Organizacji). Konsekwencją wydarzeń z 13 października było ogłoszenie niepodległości 30 dnia tego samego miesiąca, na dzień przed tym, jak to samo uczynił Kraków. 1 listopada Organizacja Narodowa przekształciła się w Radę Narodową, której prezydentem, sprawującym swój urząd przez kilkanaście dni, został Stefan Żeromski. "W wyniku sporu między endecją a działaczami PPS, zarzucającymi działaczom narodowym zdominowanie Rady, skład jej został rozszerzony o kilkunastu członków PPS.“ - możemy przeczytać na stronie internetowej Muzeum Historii Polski
Rzeczpospolita Zakopiańska rozwiązała się 16 listopada, kiedy zarząd nad Galicją Zachodnią przejęła Polska Komisja Likwidacyjna. Tym samym Zakopane i okolice weszły w skład II Rzeczpospolitej.
Potem już poszło niczym lawina. Kolejne „polskie“ części Austro-Węgier wypowiadały posłuszeństwo cesarzowi i proklamowały niezależność. 31 października komendant garnizonu krakowskiego Bolesław Roja wezwał najstarszych rangą polskich oficerów, by przejmowali od Austriaków komendy w Galicji Zachodniej. Następnego dnia objął dowództwo wojskowe na obszarze Galicji od dowódcy austriackiego.
„Na początku października 1918 r. na wieść o nawiązaniu przez Niemców kontaktu z Amerykanami w sprawie warunków zawieszenia broni doszło do wzrostu aktywności politycznej na ziemiach polskich. Rada Regencyjna ogłosiła proklamowanie Królestwa Polskiego z dostępem do morza, natomiast coraz częściej były bojkotowane zarządzenia władz okupacyjnych. Następował także rozpad Austro-Węgier, na terytorium których deklarowano albo powstanie niepodległych państw – np. Czechosłowacji – albo przyłączenie do państw sąsiednich. W Krakowie 28 października 1918 r. ukonstytuowała się Polska Komisja Likwidacyjna, zajmująca się przejmowaniem władzy w Galicji. Podobne ośrodki władzy powstawały w innych miastach zachodniej Galicji, podczas gdy we wschodniej Galicji wraz ze Lwowem władzę starli się przechwycić Ukraińcy.“ - możemy przeczytać na portalu niepodległa.pl
W Warszawie coraz więcej kompetencji przejmowała Rada Regencyjna. Początkowo miała zajmować się oświatą i sądownictwem. Stopniowo rozszerzała swój zakres działalności. Doszło do tego, że 7 października proklamowała niepodległość Królestwa Polskiego, do czego formalnie nie miała prawa. „Gdyby nie Rada Regencyjna, odradzająca się w 1918 roku Polska byłaby w o wiele trudniejszej sytuacji. Dzisiaj uważa się, że to Piłsudski był wskrzesicielem Ojczyzny, nie wolno jednak zapominać, że 10 listopada przyszły Marszałek przybył niejako na gotowe: istniało już państwo, które ogłosiło niepodległość 7 października 1918 roku. A fakt, że zamiast tej daty świętujemy 11 listopada jest w dużej mierze wynikiem działań sanacji (i jej propagandy), a nie faktycznego stanu rzeczy. Rada Regencyjna była niemalże modelowym przykładem realizmu w polityce, jakże rzadkiego w polskiej historii. Przy pomocy małych nakładów środków udało się jej stworzyć (przy sprzyjających okolicznościach) rząd, który chociaż był marionetkowy, jednak pozwolił w kilka miesięcy później na stworzenie prawdziwie niezależnego bytu państwowego. Rada Regencyjna, chociaż powołana przez Niemców, w ostatecznym rozrachunku przysłużyła się Polsce“ - możemy przeczytać na portalu histmag.org.
Józef Piłsudski i inni
I tu dochodzimy do postaci Józefa Piłsudskiego, który ostatnie miesiące Wielkiej Wojny spędził w magdeburskiej twierdzy. Zwolniony, 10 listopada przyjeżdża do Warszawy. Nie witają go tłumy. Tego samego dnia niemiecki generał - gubernator Hans von Beseler - przekazał pełnię władzy Radzie Regencyjnej.
11 listopada Józef Piłsudski przejął z rąk Rady Regencyjnej władzę wojskową. To nie był ani początek, ani koniec procesu odzyskiwania niepodległości. W Polsce tego dnia nie działo się wiele interesującego - głównie rozbrajano niemieckich i austriackich żołnierzy. We Francji istniał Komitet Narodowy Polski, który to 13 listopada państwa Ententy uznały de facto za rząd. Tym samym Polska znalazła się po stronie państw zwycięskich w Wielkiej Wojnie. I tu ciekawostka - wciąż mówimy o Królestwie Polskim. Zmiana nazwy na Republika Polska ma miejsce dopiero 15 listopada.
Walka o niepodległość młodego państwa miała rozegrać się na polach bitew i w gabinetach dyplomatów. Pola bitwy wziął na siebie Józef Piłsudski, w gabinetach brylował Roman Dmowski. Nowe państwo nie miało granic, określonego terytorium, armię niemiecką na wschodzie, która chciała wrócić do Niemiec, walkę narodowowyzwoleńczą Ukraińców w Galicji. Walki o Lwów rozpoczęły się już 1 listopada. 12 listopada Rada Regencyjna powierzyła Józefowi Piłsudskiemu utworzenie rządu. Tego samego dnia Warszawę opuścił były generalny gubernator warszawski Hans von Beseler.
14 listopada Józef Piłsudski powołuje Ignacego Daszyńskiego na stanowisko premiera rządu. Rada Regencyjna rozwiązuje się i przekazuje pełnię władzy Józefowi Piłsudskiemu. Dwa dni później naczelnik notyfikuje powstanie niepodległego państwa polskiego. Jako pierwszy rząd Republiki Polskiej uznały... Niemcy za pośrednictwem swojego posła w Warszawie Harry'ego Kesslera. Długo to nie trwało - stosunki zerwano już 15 grudnia.
Tymczasem w Polsce rozpoczęła się walka o rząd dusz. „Jeszcze dobrze nie wysechł atrament na podpisanym 11 listopada 1918 r. w Compiègne rozejmie między państwami ententy a Niemcami kończącym zmagania wojenne, w Polsce trwała już walka o rząd dusz wchodzącego w niepodległość społeczeństwa. Spierali się nade wszystko zwolennicy Piłsudskiego i Dmowskiego. Starając się udowodnić i przekonać, że to właśnie obrane przez nich ścieżki finalnie doprowadziły do odrodzenia się Niepodległej, liczyli, że na zwycięzcę w tzw. „sporach niepodległościowych” czeka nagroda główna – legitymizacja rządów w powracającym do życia państwie polskim. Do sporów tych dołączały, choć w znacznie mniejszym zakresie, inne środowiska, jak choćby posiadająca niemałe aspiracje lewica niepodległościowa (głównie Polska Partia Socjalistyczna) czy próbujący odsunąć w czasie swój polityczny upadek konserwatyści krakowscy, którzy podczas wojny popierali Austro-Węgry. (...) Spory prowadzono na wielu płaszczyznach. Namiętnie dyskutowano nad kolorem barw narodowych, zastanawiając się, czy ma być biało-czerwony, czy może biało-amarantowy. Roztrząsano problem wizerunku godła państwowego, debatując nad orłem białym z koroną i bez korony. Rozprawiano wreszcie o nazwie ciała przedstawicielskiego, które zostanie wyłonione w celu uchwalenia konstytucji. Przede wszystkim jednak teraźniejszość determinowana była sporem o tę najmniej odległą przeszłość. Toczące się wówczas dyskusje, często zwulgaryzowane, można było śledzić na kartach licznych publikacji, broszur, artykułów prasowych. Poszczególne obozy wychwalały swe przedwojenne koncepcje oraz działania z lat 1914–1918, dezawuując przy tym albo wręcz wyśmiewając programy strony przeciwnej. W przedstawianych argumentach odwoływano się do pierwszowojennych wydarzeń – zazwyczaj nadając im szerszy symboliczny kontekst – z czasem poddano je silnej mitologizacji i wokół nich próbowano tworzyć akt założycielski odrodzonej Polski. Kilka dat przy tym w sposób szczególny „pracowało” na rzecz środowisk, które wyniosły je na swe sztandary.“ - czytamy na portalu niepodległa.pl
Proces odzyskiwania niepodległości de facto zakończył się wraz z podpisaniem pokoju ryskiego w marcu 1921 r., który zakończył wojnę polsko-bolszewicką. Rzeczpospolita miała określone granice i określone terytorium. Spory o terytorium ciągnęły się do września 1939 r. Ale Polska wywalczyła i utrzymała swoją niepodległość.
Dlaczego zatem świętujemy 11 listopada, chociaż już na pierwszy rzut oka jest kilka innych dat, które pasują równie dobrze? Ma to związek z osobą Józefa Piłsudskiego - zwłaszcza po zamachu majowym przedstawianego jako „wskrzesiciel Polski“. „Piłsudczycy ściśle powiązali fakt odzyskania przez Polskę niepodległości z osobą swego Komendanta. Jego śmierć jedynie wzmogła personalną nutę w piłsudczykowskiej narracji. Ekipa pomajowa zajęła się dalszym pogłębianiem jego kultu. W ustawie sejmowej z 23 kwietnia 1937 r. wprost już uznano, że „[d]zień 11 listopada, jako rocznica odzyskania przez Naród Polski niepodległego bytu państwowego i jako dzień po wsze czasy związany z wielkim imieniem Józefa Piłsudskiego, zwycięskiego Wodza Narodu w walkach o wolność Ojczyzny – jest uroczystym świętem niepodległości” - napisał dr Krzysztof Kloc na łamach portalu niepodległa.pl.