Fakt, iż segregacja ma miejsce, potwierdza sama młodzież. Z wypowiedzi uczniów wynika jednak, że podział dotyczy gimnazjów, ale również podstawówek i dokonuje się nie tylko na zdolnych i mniej zdolnych, ale także na zamożnych i mniej zamożnych. Dzieci z klas, które mają lepiej sytuowanych rodziców, mogą np. liczyć na dodatkowe zajęcia.
- Są klasy, o których nauczyciele mówią nam: patrzcie na nich, jacy są grzeczni, zdolni, sami nauczyciele lubią takie klasy i chętnie z nimi pracują - mówi uczennica gimnazjum przy jednym z elbląskich ogólniaków. - W mojej klasie bywa tak, że części z nas mówi się, że możemy iść do domu, bo lekcji nie ma, reszta jednak zostaje i ma dodatkowe zajęcia z angielskiego czy niemieckiego - dodaje inny nastolatek.
Publiczne jak prywatne
Kontrole w szkołach podstawowych, jakie zorganizowały ostatnio wspólnie władze miasta i kuratorium oświaty potwierdziły, że w Elblągu miały miejsce przypadki segregowania dzieci. Dzięki zamożności rodziców pewne klasy miały więcej dodatkowych godzin zajęć, niż inne.
- Oferta kierowana do uczniów przez część szkół nie była ofertą kierowaną do wszystkich dzieci - mówi szefowa elbląskiej delegatury kuratorium oświaty Grażyna Kluge. - W szkołach tych rodzice dzieci z niektórych klas płacili za dodatkowe zajęcia dla swoich pociech. Wywołało to sprzeciw rodziców, których nie było stać na opłacenie nadprogramowych godzin. Mieliśmy z tego powodu wiele skarg i telefonów.
Taka sytuacja miała miejsce w ośmiu podstawówkach. Wyniki kontroli w gimnazjach znane będą pod koniec listopada. Nieoficjalnie wiadomo, że już w przypadku dwóch pierwszych badanych szkół potwierdziło się, że uczniowie byli dobierani do klas według średniej ocen.
Gimnazjum profilowane
- Problem występuje od kilkudziesięciu lat - twierdzi Marek Pruszak. - W dawnej szkole ośmioklasowej również były klasy "lepsze" i "gorsze". W tych pierwszych gromadziło się dzieci zdolniejsze, a słabsze i sprawiające więcej problemów wychowawczych lokowano w pozostałych. To zjawisko przeszło do gimnazjum, które jest praktycznie najtrudniejszym etapem nauki, wymaga ogromnego zaangażowania ze strony nauczycieli, dyrektorów - i szczególnie w tym okresie nie powinno się pogłębiać różnic między dziećmi.
Z informacji radnego wynika, że na poziomie gimnazjum segregacja młodych ludzi dokonuje się poprzez tworzenie klas profilowanych, np. informatycznych, dziennikarskich, językowych czy ekologicznych. W klasach tych zwiększana jest liczba godzin pewnych zajęć i w ten sposób ich uczniowie otrzymują lepsze warunki nauki.
- Do takich klas trafiają dzieci, które osiągnęły najlepsze wyniki w szkołach podstawowych - wyjaśnia Marek Pruszak. - Wydawać by się mogło, że wszystko jest w porządku, ale przez to w pozostałych klasach gromadzą się dzieci z problemami wychowawczymi i dydaktycznymi. Powstają w ten sposób klasy elitarne, wspaniałe, gdzie wszystko jest super - a obok nich swoiste getta, przez niektórych nazywane nawet klasami bandyckimi. Jest to krzywdzące dla dzieci potrzebujących więcej pomocy w nauce. W zrównoważonej klasie, w której są dzieci bardzo zdolne, przeciętne i pewna grupa słabszych, nie dochodzi do demoralizacji i jest słabsi mają szanse na rozwój, bo pozostali "ciągną ich w górę".
Zło rodzi zło
Radny dodaje, że problem dotyczy nie tylko uczniów, ale także nauczycieli, bo ich praca w słabszych, "gorszych" klasach jest bardzo trudna.
- W szkołach publicznych należy zakazać tworzenia takich klas, a dyrektorzy powinni wiedzieć, że jeśli zakaz złamią, zostaną odwołani - nawołuje radny Pruszak.
- Segregacja na dzieci "lepsze" i te, które sprawiają problemy lub są tylko przeciętne nikomu nie służy - przekonuje także Grażyna Kluge. - Dążymy dziś powszechnie do integracji. Klasy integracyjne powstają w wielu szkołach. Chodzi w nich właśnie o to, by dzieci trochę słabsze miały kontakt z dziećmi wspomagającymi je i by uczniowie szkół masowych wiedzieli, że nie wszyscy jesteśmy tacy sami, że są miedzy nami różnice, ale nie tworzą one przepaści. Nie powinniśmy dopuszczać do tego, by w tak trudnej szkole, jaką jest gimnazjum, budować jeszcze klasy, w których wszyscy uczniowie mają różnego rodzaju problemy. Może się bowiem zdarzyć, że oni poczują się odrzuceni - albo zbyt silni, by można było z nimi normalnie pracować - pomagać i wyprowadzać na tory, na których na pewno chcieliby się znaleźć.
Równe szanse
Grażyna Kluge dodaje, że tworzenie zrównoważonych klas nie oznacza braku propozycji dla najzdolniejszych:
- O ucznia zdolnego trzeba dbać, zabiegać, trzeba mu stwarzać odpowiednie warunki, ale nie wolno zapomnieć o uczniach mniej zdolnych, którzy w gimnazjum mają jakby obowiązek wyrównania swoich szans do startu w przyszłość - do szkoły średniej i na studia.
Na pytanie, dlaczego powstają klasy dla wybranych niektórzy dyrektorzy odpowiadają, że żądają tego rodzice.
- Szkoła publiczna powinna dbać o dobro i równość szans wszystkich dzieci - przypomina Marek Pruszak.
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter