Szlak czerwony
Prezydent Witold Wróblewski na wtorkowym briefingu prasowym w Bażantarni przypomniał, że remont szlaku był konieczny ze względu na zniszczenia powodziowe z 2017 r.
- Cieki wodne nie są w kompetencji samorządu lokalnego i było tu potrzebne współdziałanie Wód Polskich – podkreślał prezydent. - Alejki, które biegną w lesie komunalnym Bażantarnia są samorządowe, dalej swoje części ma Nadleśnictwo. Przez dwa lata udało się doprowadzić do tego, że Wody Polskie podjęły decyzję, by wspólnie, bo także samorząd dołożył się do tego przedsięwzięcia, naprawić ciek przy czerwonym szlaku – zaznaczał.
W dwa lata wyremontowano ponad 2 km szlaku w kierunku Mostku Elewów. - Mamy uporządkowany cały ciek wodny plus alejki – mówił prezydent. Umocniono m. in. nabrzeża. Samorząd dołożył do przedsięwzięcia ok. 400 tys. zł.
Mostek Elewów
- Będziemy starali się szukać wsparcia finansowego – mówił o odbudowie Mostku Elewów prezydent Wróblewski. - To temat, który jeszcze nas czeka – zaznaczył.
Podczas briefingu podkreślano, że nowy mostek musiałby już być zupełnie inną niż wcześniej, trwałą konstrukcją.
- Dotychczas mostek był konstrukcji drewnianej, bez projektu, nie wiadomo było, jaka była jego nośność – mówił wiceprezydent Janusz Nowak. - Gdyby samorząd chciałby, a chcemy, wybudować nowy mostek, to musi spełniać wszystkie wymogi i normy – zaznaczał. - To już nie będzie koszt kilkunastu czy kilkudziesięciu tysięcy. Trzeba zrobić odpowiednie fundamenty, zabezpieczenia. Myślę, że ok. miliona zł to jest najmniej.
- Obiekt mostowy musi być odebrany, ktoś musi taki projekt podpisać – dodał prezydent Wróblewski. - To już nie czasy, gdy się skrzyknęło kilku ludzi, zebrali drewno i coś zrobili. Ktoś musi wziąć za to odpowiedzialność – podkreślał. - Musi być dokumentacja, odbiór.
Zbiornik retencyjny
Kolejną kwestią poruszoną na briefingu było utworzenie zbiornika retencyjnego dla miasta.
- Chcemy, aby zbiornik retencyjny także zrealizowały Wody Polskie – mówił prezydent Wróblewski. Dokumentacja jest gotowa, jest też pozwolenie na budowę.
Wodom Polskim według prezydenta brakuje w tej chwili środków, a inwestycja ma kosztować 25 mln zł.
- Będziemy próbowali interweniować w Wodach Polskich, by ta inwestycja została wykonana. Może nowa perspektywa jeśli chodzi o środki z Unii Europejskiej pomoże? To jest duża inwestycja, trzeba się liczyć z tym, że 25 mln przy szalejących cenach to będzie za mało – podkreślił. Skąd potrzeba budowy zbiornika?
- Zapowiadane są, niestety, zmiany klimatyczne – mówił Witold Wróblewski. - Same burze może nie są takie straszne jak deszcze nawalne, które gdzieś trzeba odprowadzić. Ten zbiornik dla nas, dla Elbląga, to jest rzecz chyba najważniejsza – argumentował prezydent.
Ulica Wschodnia
Witold Wróblewski odniósł się też do kwestii przebudowy ul. Wschodniej.
- Jest podpisana umowa z panem wojewodą, gdybym nie podpisał tej umowy, już tych środków byśmy nie zobaczyli – podkreślał. - Zarzuty (wobec przebudowy ulicy zawarte w petycji mieszkańców – dop. red.) dotyczą drugiego etapu, na który jeszcze nie mamy pieniędzy – zaznaczył.
Dodał, że decyzji dotyczących inwestycji nie podejmuje się w oparciu o petycje, a przepisy, m. in. dotyczące wydania pozwolenia na budowę.
- Takie pozwolenie było już kiedyś wydane i nawet był wybrany wykonawca – podkreślał Witold Wróblewski. Zaznaczył też, że petycja, którą rozpatrywała już odpowiednia komisja Rady Miejskiej, ma zostać przekazana do prezydenta. - W sensie formalnym nie radni decydują o przepisach dotyczących środowiska, tylko właściwe organy, w tym przypadku Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska akceptuje bądź nie akceptuje projektu – podkreślał. Dodał, że po takich decyzjach mogą nastąpić ewentualne procedury odwoławcze.
- Przewiduję, że będziemy jeszcze rozmawiali o innej, trochę zmodyfikowanej trasie II etapu (przebudowy ul. Wschodniej – red.) - mówił prezydent. Odniósł się też do samej petycji.
- Uważam, że wpisano w niej nieprawdę. Nikt nawet metrem kwadratowym nie wchodzi na teren Bażantarni, to jak można mówić, że niszczymy Bażantarnię? Nikt, a na pewno nie ja, nie planuje likwidacji tramwaju z Marymonckiej. Jeżeli takie argumenty są w petycji podnoszone, trudno się dziwić, że podpisy są zbierane – stwierdził. - Trasa przebiega poza Bażantarnią, to jest dla mnie podstawowa rzecz – zaznaczał.
Jako argument przemawiający za inwestycją podał m.in. kwestię dojazdu do cmentarza. - Wiemy, że cmentarz się zwiększa. Dojazd do Dębicy od drugiej strony niż Łęczycka jest konieczny. Trzeba tam wybudować duży parking. Wiemy, co się dzieje na Wszystkich Świętych – mówił prezydent.
Podkreślał, że parking będzie też dawał możliwość zostawienia auta i pójścia na spacer do Bażantarni. Przetarg na wykonawcę I etapu inwestycji zostanie ogłoszony w najbliższych dniach.
TB
Od redakcji: Po publikacji wypowiedzi prezydenta Wróblewskiego na portEl.pl w sprawie ulicy Wschodniej głos zabrali autorzy petycji przeciwko budowie drugiego etapu tej drogi. Na swoim profilu na Facebooku piszą tak:
"Myśleliśmy, że coś się zmienia, ale jednak nie. Nieprawda w petycji? A to ciekawe... Wielokrotnie podkreślaliśmy - argument, że trasa nie przebiega w granicach Bażantarni czyli Parku Krajobrazowego Wysoczyzny Elbląskiej jest słuszny tylko i wyłącznie dlatego, że granice parku zostały zmienione 2 lata temu właśnie po to, by ta inwestycja mogła tam powstać i żeby pan prezydent mógł powiedzieć, że to nie Bażantarnia. Nie będziemy wnikać w szczegóły, ale są to potwierdzone informacje. To fakt.
Co do kwestii tramwaju - nie wiemy, jaką petycję czytał pan prezydent, ale w naszej nie było na ten temat ani słowa. To też fakt.
Szkoda, że pan prezydent Wróblewski od prawie dwóch miesięcy nie ma odwagi spotkać się z nami (chyba, że po prostu uważa, że to na tyle błaha sprawa, że nie warto sobie zaprzątać nią głowy), nie odpowiada na nasze pytania ani prośby, a wszystkie sprawy rozwiązuje za pomocą briefingów prasowych, na które nie jesteśmy ani zapraszani, ani nawet o nich informowani.
Naprawdę zarzuca nam Pan kłamstwo i to, że zmanipulowaliśmy 3700 osób, którzy podpisali petycję? To znaczyłoby, że mamy niebywały talent, na pewno wykorzystamy go w kolejnej kampanii wyborczej.
Bardzo chętnie będziemy się spotykać i rozmawiać, o czym wielokrotnie wspominaliśmy w naszych pismach, wysyłanych do urzędu. Na żadne z nich nie wpłynęła do nas oficjalna odpowiedź, pomimo podania w nich adresów do korespondencji - tradycyjnej czy też mailowej, numerów telefonów do praktycznie całej naszej grupy.
Nie chcielibyśmy pisać wprost, że to lekceważenie mieszkańców, ale skoro "decyzji dotyczących inwestycji nie podejmuje się w oparciu o petycje, a przepisy"... Sami oceńcie" - napisali autorzy petycji.