W elbląskiej delegaturze Urzędu Morskiego wyjaśnienia składał 32-letni Waldemar J., załogant "Dzikiej Mrówki", który uratował się dzięki kamizelce asekuracyjnej (nie: ratunkowej - przyp. Red.), i kapitanowie dwóch jachtów, które wspólnie z zaginioną łodzią w sobotę 8 września chciały przepłynąć Zalew z Fromborka do Krynicy.
Jak mówi dyrektor elbląskiego Urzędu Morskiego, Wojciech Żurawski, zeznania potwierdziły, że bezpośrednią przyczyną tragedii była wywrotka jachtu pod wpływem silnego wiatru. Z zeznań żeglarza wynika jednak, że na "Dzikiej Mrówce" nie było wymaganego na wodach zalewu sprzętu ratunkowego, w tym kamizelek ratunkowych, które pozwalają długo utrzymać się na wodzie i które mogły uratować życie kapitanowi zatopionego jachtu.
Nie potwierdziły się także przypuszczenia, że jachty, które towarzyszyły "Dzikiej Mrówce", odpłynęły z miejsca wypadku bez udzielenia pomocy kolegom.
- Z zeznań kapitanów wynika, że próbowali pomóc, ale z powodu dużego wiatru manewry wokół leżącego w wodzie jachtu nic nie dały i musieli popłynąć do brzegu, aby ratować własne życie - mówi Wojciech Żurawski.
Orzeczenie w sprawie przyczyn tragedii wyda Izba Morska w Gdyni. Postępowanie prowadzą także prokuratury rejonowe w Braniewie i Elblągu - doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa złożyła żona 40-letniego kapitana - Seweryna C., którego ciała - podobnie jak szczątków jachtu - wciąż nie odnaleziono.
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter