Obchody rozpoczęły się złożeniem wieńców pod Pomnikiem Ofiar Grudnia 70. O godz. 10 w Kamieniczkach Elbląskich otwarto przygotowaną przez Instytut Pamięci Narodowej wystawę poświęconą ruchowi i związkowi „Solidarność”. - Porozumienia sierpniowe przywracały pracującym godność i dawały nadzieję na lepsze jutro. Były też lekcją demokracji, samorządności i odpowiedzialności za wspólne dobro. Naszą powinnością jest troska o dziedzictwo sierpnia 1980 roku - mówiła Katarzyna Wiśniewska, wiceprezydent Elbląga.
Tadeusz Chmielewski to uczestnik strajku z sierpnia 1980 roku, a obecnie prezes Elbląskiego Stowarzyszenia Osób Represjonowanych. - Wystawa obejmuje kilka okresów, poczynając od porozumień sierpniowych, poprzez stan wojenny i represje. Mam nadzieję, że będzie w przyszłości uzupełniona o elementy elbląskie. Elbląg na to zasługuje. Jego mieszkańcy w Polsce powojennej zawsze byli aktywni i gotowi do działania. Dziś akcentem elbląskim wystawy jest flaga strajkujących pracowników Fabryki Domów. Jest też ich grupowe zdjęcie. Wykonano je chwilę po podpisaniu porozumień sierpniowych. Załoga oglądała je wówczas wspólnie, na psującym się co chwila telewizorze i później zrobiliśmy sobie to zdjęcie – wspomina Tadeusz Chmielewski.
Jedną ze strajkujących wówczas w Elblągu osób był Ryszard Pełech. - Byłem pracownikiem Fabryki Domów i razem z panem Chmielewskim pojechaliśmy do Gdańska w sprawach służbowych. Było to blisko stoczni, więc zobaczyliśmy co tam się dzieje. Zostaliśmy do wieczora, wróciliśmy z gazetkami i ulotkami. Tadeusz był bardziej energiczny, zrobił spotkanie z ludźmi na hali Fabryki Domów i zaczął się strajk – wspomina Ryszard Pełech.
Panu Ryszardowi udało się przedostać przez kordon służb, który otaczał zakład.
- Udało mi się wydostać z zakładu i zaprosić księdza, by odprawił dla nas mszę. Potem ksiądz wspomógł nas też finansowo, abyśmy mieli się z czego utrzymać podczas wszystkich dni strajkowych. Mieliśmy te osławione domki styropianowe, na hali stały. Tam spaliśmy, oczywiście oprócz tych, którzy czuwali. Rodziny, między innymi moja żona, przynosiły jedzenie pod bramę zakładu. Żonę straszyli, próbowali zniechęcić do tego – mówi mężczyzna.
Pan Ryszard przyznaje, że strajkującym towarzyszył strach. - Nie jest sztuką się nie bać, sztuka na tym polega, że się boję, ale potrzeba i świadomość tego, co trzeba zrobić, jest większa od strachu. Ludzie się bali, oczywiście. Jak mieli się nie bać widząc policjantów i wojsko z bronią. To były takie czasy, że wszystko mogło się wydarzyć – mówi pan Ryszard.
Podkreśla, że słowo solidarność miało wtedy dla nich ogromne znacznie. -Tamta „Solidarność” była czymś pięknym, to była potężna masa ludzi. Gdy się skończył stan wojenny i zalegalizowano „Solidarność”, już były inne czasy, doszli inni ludzie do głosu. Ci co chcieli naprawdę dobrze, nie zawsze mieli siłę przebicia – mówi Ryszard Pełech.
Duchownym, który wówczas odwiedzał strajkującą załogę Fabryki Domów, był ks. Janusz Koniec, proboszcz parafii św. Jerzego w Elblągu. Od 16 do 31 sierpnia 1980 r. uczestniczył w wiecach i modlitwach pod bramą Stoczni Gdańskiej. 24 i 31 sierpnia 1980 r. na zaproszenie strajkujących robotników odprawił mszę w Zakładzie Produkcji Przemysłowej Elbląskiego Kombinatu Budowlanego, nazywanym tu Fabryką Domów.
- Pamiętam tamten czas, jako bogactwo duchowe, bogactwo więzi. Stąd słowo solidarność. Pamiętam wielkiego ducha wspólnoty ludzi. Co drugi dzień jeździłem do Gdańska przed bramę stoczni, by stanąć w tym tłumie, by się nasycić, tym, o czym słowem dziś nie umiem opowiedzieć. Czułem ten klimat, nie sztucznego, ale prawdziwego ducha braterstwa. Solidarność to mądra więź społeczna, która jest naszym fundamentem – mówi ks. Janusz Koniec.