Pracownicy Krismaru domagają się zaległych pensji

Krismar w czasach swojej największej świetności zatrudniał ponad 450 osób. Dzisiaj jego fabryka w Gronowie Górnym (tu jest siedziba firmy) nie działa, w zakładach w Elblągu przy ul. Dębowej i ul. Pilawskiej pracuje garstka osób.
– Pracujemy na umowę zlecenie dla innej firmy, która była kontrahentem Krismaru. Płacą nam co tydzień regularnie. Na pieniądze z Krismaru nadal czekamy. Problemy zaczęły się we wrześniu, gdy zaczęliśmy dostawać wypłatę na raty i z opóźnieniem. A potem było coraz gorzej. Wypłaty za grudzień nie było, za styczeń też. Zaległości miały być wypłacone do 10 lutego i nadal była cisza. Nikt nic nie wiedział, nikt z nami nie chciał rozmawiać – mówi nam jedna z osób, która nadal pracuje. – Jestem z tą firmą związany od lat, żona też tu pracuje. Czekamy na jej upadłość, by odzyskać pieniądze z funduszu gwarantowanego, bo się boimy, że jak sami się zwolnimy, to nic nie dostaniemy - dodaje.
Takich osób z długoletnim stażem w Krismarze jest więcej. Pracuję tu wiele lat i jak mówią, nigdy nie było tak źle. – Nie wierzę w zapewnienia, że te pieniądze dostaniemy. Pracowałam ponad 20 lat w firmie i sama odeszłam, bo z czegoś trzeba żyć – przyznaje jedna z byłych pracownic.
Stonoga i spotkanie w Gronowie Górnym
Zdesperowani pracownicy powiadomili o sytuacji firmie znanego wideoblogera Zbigniewa Stonogę, który niedawno przyjechał do Elbląga, nagrał ich wypowiedzi i udostępnił w mediach społecznościowych. Na filmie mówią o tym, że firma jest im winna nawet po 20 tysięcy złotych. W czwartek, 6 marca, Stonoga ponownie przyjechał do Elbląga, organizując spotkanie przedstawicieli firmy z byłymi i obecnymi pracownikami w siedzibie firmy w Gronowie Górnym. My też na nim byliśmy.
Pracownicy, których przyszło około setki, podczas spotkania dowiedzieli się, że winni sytuacji firmie są kontrahenci z Niemiec, którzy nie zapłacili za towar, który wcześniej odebrali z Krismaru i mimo zapewnień nie zamówili też nowego.
– Chciałem Was wszystkich przeprosić za to, że nie wypłaciliśmy wypłat. Myśleliśmy, że uda nam się to wszystko wyjaśnić i utrzymać firmę. Nie chcę was oszukać, cały majątek nadal jest w rękach spółki, żadna maszyna nie została sprzedana. Mieliśmy w tamtym roku sprzedać zakład na Dębowej, ale kontrahent się wycofał, podjąłem więc decyzję, że sprzedamy zakład przy Piławskiej i rozmawiamy w tej sprawie z klientami, po to, by Wam wypłacić wypłaty i po to, by pokryć długi, które firma ma wobec ZUS, Urzędu Skarbowego i kontrahentów – powiedział byłym i obecnym pracownikom Stefan Fiłonowicz, właściciel firmy Krismar. W rozmowie z portElem przyznał, że sytuacja powinna się wyjaśnić w ciągu półtora tygodnia. Po sprzedaży Piławskiej Krismar ma zamiar wznowić produkcję na Dębowej i w Gronowie Górnym.
Zebrani żalili się, że właściciel firmy z nimi wcześniej nie chciał rozmawiać. – Była karteczka, że dostaniemy wynagrodzenia do 31 stycznia, potem że do 10 lutego. Od 10 lutego cisza. Nikt nic nie wiedział, nie było żadnego spotkania z załogą – mówili podczas spotkania.
Dowiedzieli się, że właściciel firmy nie unika odpowiedzialności i że w najbliższych dniach otrzymają pierwszą ratę zaległych wypłat. Mają je dostać w gotówce w formie zaliczek na podstawie listy sporządzonej przez kadry. Padła kwota po 500 złotych. – A co z resztą? – pytali zebrani, którzy przyznawali, że firma jest im winna od 3 do 7 tysięcy złotych, nie wliczając kwoty odszkodowań.
Usłyszeli zapewnienie, że w ciągu miesiąca te zaległości, bez odszkodowań, zostaną im wypłacone.
Rejestrują się jako bezrobotni, sprawą zajmuje się PIP
Jak wynika z informacji Powiatowego Urzędu Pracy w Elblągu wniosek do rejestru bezrobotnych złożyło od początku roku ponad 40 byłych pracowników Krismar. W sądzie pracy już kilkanaście osób złożyło pozwy przeciwko pracodawcy o zapłatę wynagrodzenia. Sprawą zajmuje się także Państwowa Inspekcja Pracy, do której pracownicy złożyli skargi.
W odpowiedzi na nasze pytania Łukasz Sztych, zastępca okręgowego inspektora pracy w Olsztynie napisał, że treść skarg stanowi „informację niezwykle wrażliwą” i by chronić skarżących nie udzieli szczegółowych informacji na ten temat.
- Niemniej jednak mogę potwierdzić, że do tutejszego Inspektoratu wpłynęły informacje dotyczące nieprzestrzegania prawa pracy przez ww. podmiot. Dotyczyły one w zasadniczej części niewypłacenia wynagrodzenia za pracę oraz ekwiwalentu za urlop wypoczynkowy. W związku z powyższym wyznaczono inspektora pracy w celu przeprowadzenia kontroli – napisał Łukasz Sztych.