Sprawą biskupa Andrzeja Śliwińskiego prokuratura zajmuje się już od połowy maja. To chyba sprawa, która spowodowała sporo zamieszania? Niech przypomnę chociaż zmiany kwalifikacji majowego zdarzenia drogowego z udziałem biskupa, czy wniosek o warunkowe umorzenie postępowania i jego późniejsze wycofanie. Sprawa jest zatem dość skomplikowana, a przynajmniej dość dużo się wokół niej dzieje.
Zbigniew Więckiewicz: Powiem w ten sposób. Sprawa nie jest skomplikowana i nie powiem, żeby działo się tutaj dużo zamieszania. Ona od samego początku była dość jasna i klarowna, jeżeli chodzi o zdarzenie z 11 maja (biskup jadąc samochodem pod wpływem alkoholu zderzył się z dwoma innymi autami - red.). Materiał dowodowy zgromadzony w początkowej fazie postępowania wyraźnie wskazywał, że mamy do czynienia tylko i wyłącznie z przestępstwem jazdy w stanie nietrzeźwości. Bowiem tylko jeden z poszkodowanych przebywał w szpitalu na obserwacji. Przebywał tam dość krótko - kilka dni. Chodzi o kierowcę jednego z samochodów.
Do szpitala trafiła wtedy także sześcioletnia dziewczynka.
Tak, ale ona jeszcze tego samego dnia opuściła szpital. Zebrany wtedy materiał dowodowy wskazywał, że najprawdopodobniej poszkodowany mężczyzna nie będzie miał obrażeń ciała, które zaliczane są - w rozumieniu kodeksu karnego - jako zwykłe lub poważne, czyli takie, które trwają powyżej siedmiu dni. Z dokumentacji lekarskiej - nawiązuję do wstępnej fazy postępowania - wynikało, że mężczyzna opuścił szpital. Jednocześnie oględziny miejsca zdarzenia, przesłuchanie świadków wskazywały, że mieliśmy do czynienia z jazdą w stanie nietrzeźwym i spowodowaniem kolizji. Tak materiał został wtedy oceniony i w tym kierunku Prokuratura Rejonowa prowadziła postępowanie procesowe.
Potem nagle poszkodowany mężczyzna trafił do szpitala ponownie?
Tak, ale postępowanie dalej było prowadzone pod kątem jazdy w stanie nietrzeźwym, a w dniu 30 czerwca został do sądu skierowany wniosek o warunkowe umorzenie postępowania. Sąd przed rozpatrzeniem wniosku dokonał badania formalnego akt postępowania i okazało się, że w dokumentach brakuje danych o karalności biskupa, a protokół przesłuchania jednego z głównych świadków jest nieczytelny. Sąd zwrócił wtedy sprawę do Prokuratury Rejonowej.
I wtedy okazało się, że zamiast warunkowego umorzenia Prokuratura Rejonowa zaczęła się zastanawiać nad aktem oskarżenia?
Nie do końca tak było. Zwrot tej sprawy spowodował, że bardziej zainteresowała się nią także Prokuratura Okręgowa. Badając ją ustalono, że materiał dowodowy, który został zebrany do dnia 30 czerwca, nie do końca został wnikliwie oceniony przez prokuratora nadzorującego. Pewne ustalenia treści opinii lekarskiej dotyczące poszkodowanego mężczyzny wskazywały, iż nie można wykluczyć, że będzie on kontynuował leczenie. To wynikało ze zwyczajnej rutyny i doświadczenia prokuratorskiego.
Ale Prokuratura Rejonowa wiedziała przecież już na początku czerwca, że ten mężczyzna trafił do szpitala z powrotem. Dziennikarze dowiedzieli o tym właśnie z Prokuratury...
Nie wynikało to jednak z materiałów postępowania. W związku z tym polecono ponowne przesłuchanie pokrzywdzonego, który potwierdził fakt kontynuowania leczenia. Zebrano dodatkową dokumentację i zasięgnięto ponownie opinii biegłego. Ten stwierdził, że obrażenia mężczyzny jednak skutkują rozstrojem zdrowia na czas powyżej siedmiu dni i pozostają one w bezpośrednim związku ze zdarzeniem z 11 maja. Zarzuty wobec biskupa zostały zatem uzupełnione.
***
Zbigniew Więckiewicz zapowiedział, że Prokuratura Okręgowa przyjrzy się pracy prokuratorów, którzy zajmowali się sprawą biskupa Śliwińskiego.
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter