Sejm rozpocznie 13 lutego debatę nad projektami ustaw okołobudżetowych, m.in. dotyczącej oświaty. Według ZNP propozycje rządu dotyczące zamrożenia płac pozbawiłyby nauczycieli od 65 do 660 zł miesięcznie - tyle miały wynieść podwyżki. Na nauczycielach rząd chce zaoszczędzić ok. dziewięciu mld zł. Dodatkowe 10 mld to cięcia środków m.in. na badania naukowe.
- Nie będzie to protest przeciwko rządowi - mówi Marian Peters, wiceprzewodniczący zarządu regionu warmińsko - mazurskiego ZNP. - Rozumiemy, że dzisiejsza sytuacja jest wynikiem czteroletnich działań poprzedniego rządu. Chcemy tylko uzmysłowić posłom, że obrany kierunek jest niewłaściwy.
Jutro przed Sejmem - oprócz nauczycieli z Elblaga - pojawi się także 50 członków ZNP z Olsztyna i tyle samo z Ełku. Z całej Polski ma przyjechać od trzech do czterech tys. osób. Także w środę odbędzie się posiedzenie zarządu krajowego ZNP, gdzie podjęte zostaną decyzje o ewentualnym rozszerzeniu akcji protestacyjnej. Do piątku większość warmińsko - mazurskich szkół ma być oflagowana.
Dzisiaj protestowali przed Sejmem członkowie nauczycielskiej Solidarności. Nauczyciele z Elbląga jednak nie pojechali do Warszawy.
- Tak się złożyło, że dopiero w poniedziałek wróciliśmy do pracy - wyjaśnia Maciej Sarnowski z Solidarności. - Nie zdążyliśmy się po prostu zmobilizować.
Marian Peters uważa, że protest Solidarności jest typowym zachowaniem "za i przeciw":
- Przez cztery lata popierali reformę. W końcu to ich nieodpowiedzialność doprowadziła do obecnego kryzysu.
Mirosław Kozłowski, przewodniczący regionu Solidarności w Elblągu skomentował to stwierdzenie jednym zdaniem:
- ZNP broni tylko tego, co Solidarność wywalczyła.
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter