W prawie 100-letnim domu w minioną sobotę spłonął doszczętnie dach, poddasze i drewniane więdźby dachowe. Popękały sufity i ściany. Czego nie spalił ogień, zniszczyła woda, którą gaszono pożar. Konstrukcja budynku została na tyle zniszczona, że niebezpieczeństwem grozi nawet wejście do środka i chociażby wyniesienie jakiegokolwiek dobytku, jaki tam jeszcze pozostał.
- Budynek nie nadaje się do remontu i dlatego zdecydowaliśmy, że zostanie wyburzony - powiedział Piotr Kaniewski, inspektor nadzoru budowlanego w Elblągu. Rozbiórka może rozpocząć się już w tym tygodniu i powinna potrwać około trzech tygodni.
Pogorzelcy znaleźli tymczasowe schronienie w pobliskim hotelu przy ul. Związku Jaszczurczego.
- Przyjęliśmy dziewięć rodzin. Jedna pani jeszcze przebywa w szpitalu, ale na nią też czeka pokój. Zajmiemy się tymi ludźmi dopóki będzie taka potrzeba. Nikogo nie wyrzucimy - powiedziała Elżbieta Żbikowska, recepcjonistka z hotelu.
Najbardziej poparzony mężczyzna, który - jak podejrzewa policja i straż- zaprószył ogień na poddaszu, zmarł wczoraj w szpitalu. Miał rozległe oparzenia II i III stopnia.
Prezydent Elbląga spotkał się z pogorzelcami. Jak powiedział jego rzecznik Artur Zieliński, mieszkańcy otrzymają jednorazowe zasiłki w wysokości od 500 do 1000 zł. Rozważano też kwestię tego, gdzie zamieszkają.
- Tylko jeden lokator powiedział, że go stać na nowe mieszkanie. Inni natomiast chcą mieszkać w lokalach komunalnych. Tak więc za kilka dni przedstawimy im nasze propozycje do rozważenia - stwierdził Zieliński.
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter