Wszyscy jesteśmy omylni, nam też na portElu zdarzają się wpadki, ale takiego nagromadzenia przeinaczeń, nieścisłości, przemieszania faktów czy wręcz fałszywych informacji trudno było się spodziewać po renomowanej firmie jaką zdaje się być Gazeta Wyborcza. Sztuka pisania reportaży rządzi się własnymi prawami. Materiał z tego gatunku ma swoją dramaturgię, atrakcyjności może mu dodać lekkie ubarwienie czy nawet przerysowanie opisywanych zdarzeń i sytuacji. Całość jednak winna mocno trzymać się faktów, gdyż w przeciwnym wypadku mamy do czynienia z fikcją.
Niestety, reportaż pani Ani niebezpiecznie dryfuje w tym właśnie kierunku. W części poświęconej portElowi tylko nieliczne fragmenty odpowiadają rzeczywistości. W zasadzie jedyną dobrą stroną tego tekstu jest przekazanie licznym czytelnikom GW w całym kraju informacji o tym, że w Elblągu od dwóch lat funkcjonuje portEl.pl. I za to pani Ani serdecznie dziękujemy. Natomiast cała historia powstania Elbląskiej Gazety Internetowej (skądinąd mój autorski projekt), liczne fakty z życia Maćka Zareckiego i jego żony są wzięte z sufitu lub dotyczą innych osób, a wypowiedzi Maćka i moje pozbawiane pierwotnego sensu. Autorka reportażu być może w ślepej pogoni za atrakcyjnością swojego tekstu dowolnie uzupełniała życiorysy swoich bohaterów narażając ich niezasłużenie na śmieszność. Trudno tu wymieniać przykłady, byłoby to zbyt żenujące. Jeśli czytaliście Państwo ten reportaż - po prostu o nim zapomnijcie. Nikt na pewno na tym nie straci...
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter