- Jak zaczęła się wasza przygoda z muzyką?
Dominik (wokalista): - Od kasety Red Hot Chili Peppers, którą dostałem od wujka. Z początku tylko jej słuchałem, ale po pewnym czasie zwyczajnie zachciało mi się śpiewać, więc korzystając z tekstów zamieszczonych w załączonej do kasety książeczce. Próbowałem coś tam nucić, a właściwie bardziej piać, bo w końcu trochę czasu było trzeba na nauczenie się tego i owego w śpiewaniu. Kilka lat później razem z bratem złapaliśmy zajawkę również na gitarę i tak to wszystko trwa do dziś.
Artur (gitarzysta): - W sumie ciężko to nazwać przygodą, bo wszystko zaczęło się w domu. Stara gitara akustyczna, młody chłopak zajarany jakimiś banalnymi zespołami, no i chęć podbicia światowej sceny muzycznej. Ojciec pokazał mi jakieś podstawowe chwyty i jazda. Tak to poleciało.
Mario (basista): - Ojej, a to długa historia... to było jakoś w czasach podstawówki. Siódma klasa, a właściwie wakacje poprzedzające siódmą klasę, kiedy to dostałem zaproszenie na próbę zespołu mojego starszego kolegi. On grał na basie i pamiętam, że strasznie mi to zaimponowało, a ich entuzjazm podczas gry zaraził mnie i trzyma aż do dzisiaj. Wspomnę tylko, że to wtedy pierwszy raz trzymałem elektryczną gitarę w dłoniach. Miała tylko cztery struny, ale nie bez powodu.
Muzyk (perkusista): - NajproÅ›ciej rzecz ujmujÄ…c: za sześć strun chwyciÅ‚em po usÅ‚yszeniu utworu „Disposable heroes” zespoÅ‚u Metallica, ale muzyka byÅ‚a obecna w moim życiu od zawsze. Mój ojciec byÅ‚ fanem Queen, The Beatles, Status Quo i do tego jeszcze graÅ‚ na gitarze, wiÄ™c oprócz kaset miaÅ‚em pod rÄ™kÄ… również instrument. Nie ma przypadku.
- Jak się poznaliście?
Artur: - Muzyk i Mario poznali siÄ™ w czasach liceum i od tamtej pory sÄ… przyjaciółmi. NastÄ™pnie, kilka lat później mój zespół – No Excuses - wynajmowaÅ‚ salÄ™ prób w tym samym miejscu co As We Speak – zespół Muzyka. Potem byÅ‚a sytuacja typu „Trudne sprawy”, a wÅ‚aÅ›ciwie „Dlaczego on?” i po obietnicy wbicia Å›rubokrÄ™ta w plecy padÅ‚a propozycja rozwiÄ…zania konfliktu w staropolskim stylu… Trzy dni później chÅ‚opaki byli już przyjaciółmi i wÅ‚aÅ›ciwie od tamtej pory rozpoczęła siÄ™ ich współpraca muzyczna (Koszerny Wymiar, As We Speak, Beer and Steel oraz okazyjnie Patologii Oblicza). Dominik wystÄ™powaÅ‚ z Mariem w chaÅ‚turniczym Alternatywy 5, wiÄ™c to byÅ‚a tylko kwestia czasu, aż wypróbujemy go w Zorro. PrzyszedÅ‚, zaÅ›piewaÅ‚ i pozostaÅ‚. Znamy go najkrócej, ale już osiÄ…gnÄ…Å‚ status „może być”.
- Założenie zespołu było spontanicznym pomysłem, czy zastanawialiście się nad tym dłuższy czas?
Dominik: Prawda jest taka: zawsze wiedzieliśmy, że skończymy razem w zespole. Muzykowi i Mariuszowi rozpadło się Eskimo Brothers, a Artur odszedł z Asterii i chyba doszliśmy do wniosku, że to jest właśnie ten moment. Jedynym spontanicznym aspektem było porzucenie przez Muzyka gitary na rzecz perkusji.
- Kto z was wymyślił nazwę? Kojarzy się głównie z bohaterem w masce. Czy ma też jakieś inne znaczenie?
Artur:- Teraz bardzo ciężko o oryginalnÄ… nazwÄ™ dla zespoÅ‚u. Cokolwiek by czÅ‚owiek nie wymyÅ›liÅ‚, po wpisaniu w facebookowÄ… wyszukiwarkÄ™ okazuje siÄ™, że takie zespoÅ‚y sÄ… już trzy – w USA, Francji i Jemenie… Zorro jest jedyny na Å›wiecie, a znaczenie po gÅ‚Ä™bszych przemyÅ›leniach też siÄ™ znalazÅ‚o. Przedszkole okresu transformacji byÅ‚o okrutnym miejscem. Strojów na bal przebieraÅ„ców raczej siÄ™ nie kupowaÅ‚o, bo po pierwsze ich nie byÅ‚o, a po drugie, kogo byÅ‚o na nie stać? Rodzice, a konkretniej rodzicielki, podejmowaÅ‚y siÄ™ robienia strojów samemu i rzecz jasna, kto byÅ‚ wtedy na topie wÅ›ród przedszkolaków? OczywiÅ›cie Zorro! Maska, kapelusz, peleryna, biaÅ‚a koszulka… Wszystko byÅ‚o w tamtym czasie „do zrobienia” w domu, wiÄ™c na takim balu każdy chciaÅ‚ być meksykaÅ„skim Robin Hoodem. Muzyk byÅ‚ nim trzy razy… Mario raz… Dominik w sumie nie musiaÅ‚, bo wystarczy mu wÄ…sa markerem dorobić i już wyglÄ…da jak Zorro bez maski… Nasz lider, niestety takim Zorro nie byÅ‚ nigdy. Chyba wszystko jasne nie?
- Powiedzcie kilka słów o waszej muzyce...
- Ogólnie chcielibyśmy, żeby ludzie postrzegali nas jako zespół grający rock progujący. Celowo nie używam zwrotu rock progresywny, bo kojarzy nam się to z zespołami z lat 70., potrafiącymi ciągnąć swoje utwory w nieskończoność. Mimo że słuchamy takiej muzyki, nie jest ona naszym głównym celem. Przede wszystkim chcemy pisać piosenki, oczywiście uciekające jak najdalej od klasycznych schematów i rytmów, ale jednak piosenki. Wychodzimy z założenia, że w czterominutowym utworze można zawrzeć równie wiele treści, co w dwudziestominutowym. Piosenki są w całości nasze, a póki co, gramy jeden cover.
- Do tej pory mieliście okazję wystąpić w Elblągu i Wejherowie. Jakie są wasze odczucia po pierwszych, wspólnych koncertach? Jak przyjęła was publika?
- Na razie badamy teren, czy w ogóle jest miejsce na tego typu podejście do grania i ewentualnie, gdzie można by z nim wyskoczyć. Poza tym uczymy się cały czas ogrania scenicznego, eksperymentujemy z kolejnością utworów, pracujemy nad konferansjerką. Odczucia są bardzo pozytywne, komentarze ludzi też, ale zdajemy sobie sprawę, że jeszcze długa droga przed nami, jeżeli chodzi o ostateczny szlif koncertowy.
- Kiedy można spodziewać się kolejnego koncertu?
- Na pewno zagramy w elbląskiej Mjazzdze w połowie czerwca. Może też uda się nam pokazać na większej scenie pod koniec maja, ale póki co, wszystko w fazie planów.
- A inne plany?
- WÅ‚aÅ›nie jesteÅ›my w trakcie rejestracji czteroutworowej EP-ki. Praktycznie do nagrania zostaÅ‚ już sam wokal. Rzecz powinna siÄ™ ukazać w sieci na przeÅ‚omie maja i czerwca, może trochÄ™ później. Poza tym chcemy nabrać szlifu koncertowego, napisać jeszcze ze cztery utwory i nauczyć siÄ™ grać jakiegoÅ› kawaÅ‚ka Prince’a, bo Ziggy Stardust już nam siÄ™ znudziÅ‚.
Rozmawiała Sandra Milcarz
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter