Nie zwracanie w terminie wypożyczonych książek to problem, który – jak się wydaje - przez lata niedostrzegany, staje się coraz poważniejszy. Coraz więcej Polaków bowiem uczy się, studiuje i korzysta z zasobów bibliotek. Te z kolei nie mają pieniędzy na zakup wielu egzemplarzy poszukiwanych pozycji. Nie potrafią też skutecznie walczyć z tymi, którzy pożyczają książki na "wieczne nieoddanie".
W ubiegłym roku upomnienie otrzymał np. co czwarty czytelnik Warmińsko - Mazurskiej Biblioteki Pedagogicznej w Elblągu.
- Nowe pozycje, najbardziej poszukiwane, zalecane często przez wykładowców naszych lokalnych uczelni, posiadamy często w pojedynczych egzemplarzach. Przetrzymywanie choćby jednej książki zubaża więc naszą ofertę dla osób oczekujących - alarmuje dyrektorka biblioteki Elżbieta Mieczkowska.
Jak wskazują bibliotekarze, w skrajnych wypadkach może się okazać, że książnicę, w której trudno jest dostać np. poszukiwany podręcznik, czytelnicy będą omijać szerokim łukiem, aż w końcu samorząd, który bibliotekę utrzymuje, dojdzie do wniosku, że jest ona niepotrzebna, a jej obowiązki może z powodzeniem przejąć inna.
Na „cichych złodziei”
Elektroniczny system naliczania kar, do którego można zajrzeć także przez Internet, ma być receptą na „cichych złodziei” publicznych przecież książek. Za każdy dzień zwłoki w oddaniu jednej pozycji komputer będzie naliczał 10 groszy kary. Czy ten sposób okaże się jednak skuteczny? Oby.
Mecenas Rafał Kasprzycki, który doradza dyrektorowi Biblioteki Elbląskiej, uważa tymczasem, że zaostrzanie kar nie jest dobrym sposobem na przywołanie do porządku zapominalskich i tych, którzy przez nie oddawanie książek znaleźli sobie sposób na wzbogacanie własnych zbiorów.
Inna sprawa, że obie elbląskie biblioteki na własnej skórze nieraz przekonały się o tym, jak trudno wywalczyć zapisane w regulaminach kary. Zapominanie o terminie zwrotu książek sądy traktują bowiem jako czyn o małej społecznej szkodliwości, niewielkich sum nie opłaca się też rychło ściągać komornikom.
Prawo wielkiej liczby
- Wielu osobom wydaje się, że przetrzymywanie książki przez dwa, trzy miesiące to drobnostka - mówi mec. Kasprzycki. - Jednak kiedy zaczynamy mówić o większych liczbach, np. 1/3 czy 1/4 ogółu czytelników, okazuje się, że mniej lub bardziej świadomie działamy na szkodę innych. Ja postawiłbym przede wszystkim na nieustanną edukację w tej materii. I to edukację, która zaczyna się od dziecka.
Być może, podpowiada mecenas, skuteczniejsza byłaby np. baza danych nierzetelnych czytelników, która działałaby na zasadzie informacji międzybibliotecznej. Gdyby zatem w bibliotece X pojawił się taki czytelnik, usłyszałby od bibliotekarza, że niestety, książkę dostanie dopiero, gdy ureguluje swoje zobowiązania wobec książnicy Y.
Baza nierzetelnych
- Jeżeli mieściłoby się to w ramach możliwości finansowych bibliotek lub pojawiliby się sponsorzy, to o jednej rzeczy trzeba by jeszcze pamiętać: aby podpisując umowę z czytelnikiem, od razu dopełnić wszystkich obowiązków, jakie wynikają z ustawy o ochronie danych osobowych, a więc wziąć zgodę na przetwarzanie danych itp. Jeśli ten system nie byłby zbyt drogi, to wydaje się, że byłby to bat i szansa na wyeliminowanie niesolidnych klientów bibliotek – dodaje Rafał Kasprzycki.
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter