– Moje pierwsze doświadczenia seksualne z przedstawicielami mojej płci pojawiły się już w dzieciństwie. Dzisiaj osoba, o której tu mówię, również jest gejem. Droga, przez którą szedłem do czasu, kiedy przestałem się ukrywać, była bardzo trudna i kręta. Przez całą moją edukację szkolną aż do studiów bałem się przyznać otwarcie to mojej tożsamości seksualnej. Próbowałem wiązać się z koleżankami, całowałem się z obcymi dziewczynami na imprezach i wszystko to po to, żeby zacierać podejrzenia, które przez ten cały czas się pojawiały – tłumaczy nam Marcin. Jest wysokim, modnie ubranym, przystojnym blondynem, który z pewnością zwraca uwagę kobiet.
– Powodzenie u kobiet miałem zawsze. Wszystkie koleżanki chciały spędzać ze mną swój wolny czas, w zasadzie w pewnym momencie miałem tylko same koleżanki. Kolegów wokół mnie było jak na lekarstwo, w zasadzie jeśli już się z jakimś kumplowałem, to tylko dlatego, że wzbudzał we mnie pociąg fizyczny. Moja droga do tak popularnie nazywanego teraz coming out’u zaczęła się w chwili, kiedy wyprowadziłem się do Wrocławia na studia. Nagle poczułem się wolny, poczułem, że nikt mnie tam nie zna i w końcu mogę być sobą. W końcu mogę przestać się ukrywać. Ponieważ do Wrocławia wyjechałem całkowicie sam, bardzo szybko musiałem znaleźć sobie jakieś nowe towarzystwo. Nie było to trudne. Nowe twarze w szkole niemal natychmiast stały się dla mnie dobrymi znajomymi. Niemal nie ukrywałem się z tym, że jestem gejem. Nie wstydziłem się tego. Wspólne wypady na imprezy, poznawanie nowych ludzi – tam nie było żadnych barier. To był całkowicie inny świat, nie taki, który znałem, mieszkając w mojej zaszufladkowanej mieścinie. Pierwszym mężczyzną, z którym zaczęło mnie coś łączyć, był Damian. Poznaliśmy się oczywiście na jednej z imprez, po której spotykaliśmy się jeszcze przez trzy miesiące. Wydawało mi się, że w końcu jestem wolny, że żyję, jak chcę, że moja psychika spaczona ciągłym ukrywaniem samego siebie w końcu zaczęła poprawnie funkcjonować. Wszystko zmieniało się, gdy wracałem do Elbląga co jakiś czas na weekendy. Tam znowu czułem się obco. Znowu musiałem uważać na to, co robię, co mówię. Rozdzierało mnie to od środka. Nie byłem jeszcze na tyle gotowy, by powiedzieć o tym, kim jestem, moim rodzicom czy przyjaciołom. Po pewnym czasie zaczęło mnie to przytłaczać, miałem depresję, pojawiły się myśli samobójcze. Lewitowałem pomiędzy dwoma różnymi światami. W pewnym momencie już sam nie wiedziałem, kim jestem. Moja psychika odmawiała mi posłuszeństwa. W końcu pomogła mi jedna z moich przyjaciółek. Był weekend i wraz z przyjaciółmi siedzieliśmy w moim rodzinnym domu. Właściwie oni siedzieli w jednym pokoju, a ja w drugim. Nie miałem nawet ochoty z nimi rozmawiać. W końcu do mojego pokoju przyszła Kasia i powiedziała, że tak dalej być nie może, że muszę się ogarnąć, że ona wie, co się ze mną dzieje i żebym w końcu jej to wszystko powiedział. Po tej rozmowie moje życie trochę się zmieniło. Przełamałem się. Opowiedziałem wszystko jeszcze kilku bliskim mi osobom. Poznałem je z moim partnerem. Wtedy naprawdę odżyłem. Doszedłem do wniosku, że ucieczka nic nie daję. Poprawia na chwile egzystencję, ale w końcu dobiera ci się do skóry i męczy, bardzo męczy. Wiem, ze mój coming out nigdy się nie skończy. Rodzice do tej pory nic nie wiedzą, jak również wiele innych osób. Może kiedyś dojrzeję do tego, że wyjdę z moim partnerem na spacer po moim rodzinnym mieście, ale z pewnością jest to jeszcze daleka przyszłość – mówi Marcin.
Dlaczego ujawnienie swoich preferencji seksualnych jest takim wielkim tematem tabu szczególnie w mniejszych aglomeracjach? Być może dlatego, że w małych miastach i miasteczkach geje czy lesbijki są dużo bardziej narażone na obrażanie, wyzwiska nawet podczas zwykłego spaceru.
– Nie jestem przeciwny tego typu zachowaniom, ale nie chciałbym spotkać takich dwóch panów idących za rękę po ulicy. To dla mnie odrobinę nienormalny wygląd – powiedział nam jeden z elblążan zaczepionych na ulicy. Może właśnie to jest odpowiedź na nurtujące nas pytanie, dlaczego młodzi geje i lesbijki boją się żyć w małych miastach i miasteczkach. Ile tak naprawdę muszą oni poświęcić, by normalnie żyć? By czuć się bezpiecznie, by się rozwijać. To, co przez innych jest postrzegane jako nienormalne, dla nich staję się codziennością, której może niekoniecznie chcieli, ale została im dana i musza z nią żyć.
– Problemem w Elblągu jest to, że wszyscy się tu znają. Trudno być anonimowym. Nawet jeśli nie znasz kogoś osobiście, to zna go kolega twojej koleżanki itp. itd. W małych miastach takich jak Elbląg trudno wyjść gdziekolwiek, nie spotykając przy tym kogoś znajomego. Bycie gejem to naprawdę ciężki kawałek chleba. Wiele razy modliłem się i pytałem Boga – dlaczego? Dlaczego ja, dlaczego nie mogę być normalny. Jestem pewien, że każdy gej czy lesbijka zadała sobie kiedyś te pytanie. Możliwe, że sam zadam je sobie jeszcze nie raz…. – kończy naszą rozmowę Marcin.
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter