We wrześniu ubiegłego roku jedna z firm kupiła ogłoszenie w lokalnej gazecie. Zaproponowała czytelnikom udział w konkursie, którego bohaterem, jak się okazało, był kandydat na posła Andrzej P. Czytelnicy mieli odpowiedzieć na pytanie: "Dlaczego Andrzej P. jest szansą dla regionu elbląskiego?". Do tak postawionego pytania były dwie odpowiedzi i co najmniej jedna z nich prawidłowa. Oto one: "Bo jest specjalistą do spraw współpracy z Rosją",
"Bo potrafi pozyskać kapitał na rozwój małych i średnich firm". Odpowiadając na pytanie czytelnicy mieli szansę na wylosowanie atrakcyjnej wycieczki do Paryża.
Zapytanie do prokuratury
Koalicyjny Komitet Wyborczy SLD-UP złożył w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury, ponieważ uznał, że być może w ten sposób zostały złamane przepisy ordynacji wyborczej.
- Jakiekolwiek czynności zmierzające do podniesienia popularności listy kandydatów albo kandydata muszą mieć aprobatę komitetu wyborczego. O ile jednak komitet nie złoży w takiej sprawie odpowiednich oświadczeń, a nawet wniosków do prokuratury, tym samym Państwowa Komisja Wyborcza może podejrzewać, że Komitet w sposób nieoficjalny lub nielegalny próbował dofinansować swoją kampanię - tłumaczył poseł Witold Gintowt-Dziewałtowski. - W tej konkretnej sytuacji nie wyraziliśmy zgody na publikowanie takich ogłoszeń i stąd skierowaliśmy zapytanie do prokuratury.
Jak podkreślił poseł, wniosek ten był skierowany w sprawie, a nie przeciwko kandydatowi.
- Musieliśmy wyjaśnić, jakim prawem i czy zgodnie z ustawą ogłoszenie zostało opublikowane. Wiemy natomiast, że jego zleceniodawcą nie był kandydat i nie posądzaliśmy go, że zrobił to z własnej inicjatywy i za własne pieniądze.
Nie promowałem nazwiska
Andrzej P. potwierdził, że rzeczywiście ogłoszenie ukazało się w okresie kampanii wyborczej, ale jego zdaniem - nie mówiło jednoznacznie o tym, że startuje do parlamentu.
- To ogłoszenie de facto nie wskazywało mojej osoby jako kandydata do parlamentu, a więc od samego początku rzecz była zupełnie jasna, że nie mamy tu do czynienia ze złamaniem ordynacji. Cała kwestia była wcześniej ustalona z prawnikami - powiedział Andrzej P. Były kandydat na posła był jednak zaskoczony, że taki wniosek trafił do prokuratury i raczej odebrał to jako sprawę pomiędzy partyjnymi kolegami.
- Jest mi smutno, bo po prostu kolega z tej samej partii wystąpił przeciwko innemu koledze z tej samej partii. Sądzę jednak, że był to jakiś taki przytyk bardzo osobisty.
Firma z pomysłem
Prokuratura umorzyła sprawę i wyjaśniła, że nie złamano ordynacji wyborczej. Za ogłoszenie zapłaciła firma, która miała taki właśnie pomysł na własną promocję, a sam Andrzej P. złożył od razu oświadczenie, w którym stwierdził, że o takiej formie ogłoszenia absolutnie nie wiedział. Mimo usilnych prób nie udało nam się skontaktować z właścicielem firmy i nie wiemy, czy ktoś wygrał konkurs i pojechał na wycieczkę do Paryża...
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter