Dwójka ze wspomnianych osób - wiceprezydent Marek Gliszczyński i Czesława Piotrowska, członek Zarządu Miejskiego, wystartuje w nadchodzących wyborach, jedna osoba - szefowa komisji gospodarki przestrzennej i mieszkaniowej, Krystyna Muszyńska (cała trójka to radni SLD – przyp. aut.) zamierza wkrótce wrócić na stanowisko naczelnika wydziału spraw mieszkaniowych.
Krystyna Muszyńska przyznaje, że w przypadku pełnienia przez urzędników funkcji radnego może dochodzić do konfliktu interesów, ale jej się to nie przydarzyło.
- Sądzę, że jest przeciwnie - znajomość pracy urzędu i trybu rozpatrywania spraw często była mi pomocna w kontaktach z petentami (sic!). Mogłam wyjaśnić, jak wygląda sytuacja danej osoby i zadbać o to, by do wszelkich problemów podchodzić nie indywidualnie a systemowo - mówi Muszyńska i dodaje, że jej zdaniem więcej urzędników powinno mieć możliwość sprawowania mandatu radnego, bo to pomaga w pracy zawodowej.
Podobnie swoją decyzję o kandydowaniu do Rady Miejskiej wyjaśnia Czesława Piotrowska:
- Radny nie powinien patrzyć przez prymat jednostek, ale szukać całościowych rozwiązań problemów.
Marek Gliszczyński uważa, że urzędnicy nie powinni być pozbawiani biernego prawa wyborczego.
- Urzędnicy, zwłaszcza ci, którzy zajmują wysokie stanowiska, należą do grupy najbardziej aktywnych członków danej społeczności, także jeśli chodzi o zaangażowanie społeczne. Myślę, że z takich osób nie powinno się rezygnować - mówi wiceprezydent. - To, czy dojdzie do konfliktu interesów, zależeć będzie od etyki, osobistej kultury urzędników, którzy podejmą się pracy radnego.
Na pytanie, czy mieszkaniec, który po pomoc w swojej sprawie przyjdzie do radnego - urzędnika może mieć pewność, że nie zostanie potraktowany jak uciążliwy petent, Gliszczyński odpowiada, że takiej gwarancji nie można mieć w przypadku jakiegokolwiek radnego.
- Powinno być tak, że radny kieruje się interesem mieszkańców, ale - jak wiadomo - nie zawsze tak jest. To sprawa wyborców, jakich ludzi wybiorą - mówi wiceprezydent. - Moje doświadczenie zawodowe (Marek Gliszczyński był dyrektorem Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej – przyp. aut.) absolutnie pomaga mi w pracy członka Zarządu Miasta. Nie kieruję się także interesem placówki, którą opuściłem - zapewnia.
Prezydent Elbląga, Henryk Słonina: - Wiadomo, że urlopowani pracownicy Urzędu muszą wrócić do pracy i nie można ograniczać ich biernego prawa wyborczego, choć może to czasem nie być korzystne dla wyborców - przyznaje prezydent.
Jak się dowiedzieliśmy, po powrocie do Urzędu Miejskiego Krystyna Muszyńska zajmie swoje pozostawione 4 lata temu miejsce w wydziale spraw mieszkaniowych. Bożenie Malz, która przez ten czas pełniła funkcję naczelnika, władze miasta zaproponowały... pozostanie w tym samym wydziale, teraz już na stanowisku szeregowego pracownika.
Krystyna Muszyńska przyznaje, że ma niższe wykształcenie niż Bożena Malz (pierwsza z pań ma wykształcenie średnie, druga - wyższe studia z zakresu administracji i licencję zarządcy nieruchomości – przyp. aut.).
- Do odejścia na emeryturę brakuje mi tylko roku i prawo gwarantuje mi powrót na dawne stanowisko - mówi Muszyńska. - Pani Bożena Malz wiedziała, na co się decyduje, przyjmując stanowisko. Sądzę też, że po moim powrocie nasza współpraca będzie się dobrze układała - dodaje.
- Taka sytuacja może i jest zgodna z prawem, ale na pewno nie jest do końca w porządku wobec ustępującego naczelnika i petentów, którzy przyjdą do nas i będą rozmawiać z dwójką naczelników - komentuje jeden z pracowników wydziału, prosząc o zachowanie anonimowości.
Zobacz także: "Litera i duch prawa"