Choć od tego tragicznego zdarzenia minęły już 34 lata, wciąż tkwi ono w pamięci rodzin zmarłych żołnierzy. Pozostałym o dramacie przypomina ustawiony przy moście krzyż, na którym widnieją nazwiska ofiar i palące się często pod krzyżem znicze. Władze nigdy jednak nie przeprowadziły śledztwa w tej sprawie... - pisze Wirtualna Polska.
16 grudnia 1981 roku - trzeci dzień stanu wojennego. I Warszawski Pułk Czołgów im. Bohaterów Westerplatte w Elblągu rozpoczął przemieszczanie do Gdańska z rozkazem wsparcia operacji wprowadzania stanu wojennego w "kolebce Solidarności". Trasa między Elblągiem i Gdańskiem wiodła drogą krajową nr 7. Grudzień 1981 r. był bardzo mroźny. Kolumna pancernych pojazdów wyjechała w nocy. Widoczność była zła, padał gęsty śnieg, był mróz. Po drodze wojskowe wozy musiały przejechać po mostach nad dwiema dużymi rzekami (Wisłą i Nogatem) i kilkoma mniejszymi. - To była ciężka droga - wspominał kilka lat temu w rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim" Piotr Bebak, dowódca jednego z czołgów znajdujących się w kolumnie. - Trasa nie była zabezpieczona, nikt nie wskazywał nam drogi. Część pojazdów wypadła z trasy na pobocze. Poza tym sprzęt był w kiepskim stanie, a wyszkolenie załóg, które stanowili młodzi chłopcy, stało na niskim poziomie.
Około szóstej rano, 5 kilometrów od Nowego Dworu Gdańskiego, jeden z czołgów zsunął się z przeprawy na rzece Linawa do głębokiej na cztery metry, lodowatej wody. Wojsko nie podjęło żadnych działań ratunkowych. Pozostałe czołgi jechały dalej...
Czołg wydobyto z rzeki po trzech dniach. W środku były ciała trzech żołnierzy, czwarty wypadł w chwili katastrofy i utonął wraz z kolegami pod lodem. O tragedii nie można było oficjalnie mówić, ale nie dało się jej ukryć. Ciała żołnierzy wystawiono w klubie przy ul. Mierosławskiego. Zginęli: dowódca czołgu kpr. podchor. (podporucznik) Marian Pudlak, działonowy kpr. (sierż.) Wiesław Stankiewicz, kierowca mechanik st. szer. (sierż.) Roman Tofiluk i ładowniczy st. szer. (sierż.) Henryk Krosno. Stopnie wojskowe podane w nawiasach nadane zostały żołnierzom pośmiertnie.
Dzięki staraniom lokalnej społeczności pamięć o wypadku i śmierci czołgistów nie zatarła się. Co roku, w rocznicę tragedii, mieszkańcy okolicznych domów, którzy przed laty widzieli zdarzenie, składają kwiaty.
Źródło:
Wirtualna Polska