Ostatnie wyniki napawały optymizmem i pozwalały kreślić coraz odważniejszy scenariusz z utrzymaniem w II lidze w roli głównej. Ciągle brakowało jednak tego najważniejszego, czyli uzyskania odpowiedniej przewagi punktowej nad resztą stawki. Już przed meczem poznaliśmy dwa wyniki bezpośrednich konkurentów do pozostania w II lidze. Lech II przegrał z Chojniczanką, a Błękitni Stargard zremisowali z Garbarnią Kraków. Wyniki pozwalały zakładać piękne perspektywy na wieczór, w których po zwycięstwie Olimpii można było się rozsiąść w fotelu ze szklaneczką ulubionego napoju i delektować się perspektywą szóstego sezonu na poziomie centralnym. Należało jednak potwierdzić formę we własnym pojedynku, ale tutaj niestety zimny prysznic i zdecydowana przegrana.
Spotkanie rozpoczęło się nawet obiecująco, ale oczy ze zdumienia przecieraliśmy w 14 minucie, kiedy doszło do kuriozalnej sytuacji w polu karnym Olimpii. Z piłką minął się Witan, Lewandowski nie do końca wiadomo co chciał zrobić i w końcu z najbliższej odległości piłkę do siatki władował Igor Maruszak. Zamieszanie było tak ogromne, że ustalenie strzelca trwało kilka minut. Rzucało się w oczy, że Olimpia chce, ale brakowało pomysłu jak odrobić straty. Nie można powiedzieć, że Śląsk II grał jakieś wybitne zawody, ale to żółto-biało-niebiescy wyglądali jakby chcieli przeprosić, że żyją. Piłka najczęściej znajdowała się w środkowej strefie, brakowało strzałów z obu stron.
W końcu jednak Śląsk II udowodnił, że jest lepiej dysponowany i zagrał jak z młodzieżowcami, chociaż to w drużynie z Wrocławia w pierwszym składzie znalazło się dziewięciu zawodników, którzy posiadają wspomniany status. Akcja była jak z podręcznika, koronkowa, z wymiennością pozycji i zagraniami w pierwszym tempie. Sfinalizował ją Przemysław Bargiel i zrobiło się 0:2. Olimpia schodziła na przerwę mając dwie bramki do tyłu i nie mogła się czuć pokrzywdzona. Gospodarze w tym czasie przeprowadzili jedną niezłą akcję zakończoną strzałem Zyski nad poprzeczką i tyle. Śląsk grał w niskim pressingu, schowany na własnej połowie i skutecznie kontrolował przebieg meczu.
Kto liczył na filmowe odwrócenie przebiegu tego spotkania i marzył o szczęśliwym zakończeniu zapewne porzucił te myśli w 58 minucie. Wówczas młodzież z Wrocławia ponownie przeprowadziła akcję, którą można pokazywać w edukacyjnych materiałach szkoleniowych dla młodych adeptów tego sportu. Ostatecznie gratulację za strzelenie bramki przyjmował Bartosz Boruń i raczej w sferze cudu należało rozpatrywać, że Olimpia może dzisiaj zdobyć chociaż punkt. Oczywiście żółto-biało-niebiescy rzucili się do ataku. Często chaotycznie. Swoje sytuacje mieli Tkaczuk i Bartlewski, ale nadużyciem byłoby stwierdzenie, że było blisko strzelenia gola. Poza tym ewentualne nadzieje Śląsk II konsekwentnie odbierał. W 72 minucie kolejna piękna akcja zakończona precyzyjnym i mocnym strzałem Marcina Bartonia. Na otarcie łez, już w doliczonym czasie gry, doczekaliśmy się bramki honorowej. Na listę strzelców wpisał się Janusz Surdykowski.
Nadzieja umiera ostatnia, zatem nie można zabierać Olimpii szans na pozostanie w II lidze, tym bardziej że w pamięci wciąż żywe są wspomnienia z sezonu 2018/2019. Wówczas doszło do cudu w Toruniu, teraz liczymy na powtórzenie historii licząc, że II liga pozostanie w Elblągu.
Olimpia Elbląg - Śląsk II Wrocław 1:4 (0:2)
Olimpia: Witan - Lewandowski, Wenger, Ressel (80’ Sobiecki), Bawolik (80’ Kordykiewicz), Bartlewski, Tkachuk, Krasa (80’ Sarnowski), Filipczyk (61’ Sedlewski), Surdykowski, Zyska (59’ Dawid Jabłoński)
Bramki: 0:1 Igor Maruszak (14. min.), 0:2 Przemysław Bargiel (32. min.), 0:3 Bartosz Boruń (58. min.), 0:4 Paweł Fediuk (72. min.), 1:4 Janusz Surdykowski (90. min.)
Zobacz tabelę wyników II ligi.
Patronem medialnym ZKS Olimpia Elbląg jest Elbląska Gazeta Internetowa portEl.pl