"Cześć Tereska" to film o subkulturze blokersów. Dlaczego właśnie oni, ich życie są tematem dla reżysera?
To może nie do końca jest tak, że jest to film o subkulturze blokersów. Akcja dzieje się w blokowisku, dlatego, że to jest miejsce statystycznie prawdopodobne - 80, a niektórzy mówią, że 60 procent mieszkańców dużych miast mieszka w blokach. Ja też przez lata mieszkałem w blokach, no i wiem, że w takich miejscach rodzą się problemy. Jest takie wielkie osiedle Bródno w Warszawie ma 180 tys. mieszkańców, same bloki i tam oczywiście oprócz młodzieży, która rozrabia, która nie chce się uczyć, pracować, pije piwko na ławce, też mieszkają profesorowie wyższych uczelni i młodzież studiująca. Ale akurat grupy ludzi pozbawionych celu w życiu robią się coraz większe, problem narasta, myślałem więc, że w filmie fajnie byłoby zahaczyć o to i pokazać, że coś takiego istnieje. Problem tych bloków, jako betonowego getta, gdzie pewne problemy społeczne i cywilizacyjne się rodzą i narastają, jest symptomem naszych czasów.
Kim jest Tereska, tzn. odtwórczyni tej roli Ola Gietner?
To jest dziewczynka, która ma za sobą dosyć trudną drogę życiową. Ja ją znalazłem w ośrodku wychowawczym, gdzie przebywała, ponieważ zrobiła jakieś włamania, nie chciała chodzić do szkoły. Wybrałem właśnie ją, bo miała w sobie prawdę. Pracowało się z nią bardzo dobrze. Nie ukrywam, że na początku się trochę obawiałem, że będzie fatalnie, ponieważ nie jest to dziewczyna przyzwyczajona do pracy, do obowiązku. Dla niej takie słowa jak odpowiedzialność czy obowiązek nie istnieją. I tutaj nagle uległa jakby pewnej presji otoczenia, czyli ekipy, mnie, całego otoczenia na planie filmowym, i przez dwa miesiące pracowała bardzo ciężko nad filmem. To było dla mnie zaskoczenie, bo myślałem, że będą z nią problemy wychowawcze. Niestety, jak się film skończył, wróciła do swojego starego życia, nadal rozrabiała. Nadal jest w tym samym martwym punkcie, w którym była przed pracą w filmie. Myślałem, że się zmieni, ale okazało się to mylne.
Jak by Pan zachęcił widzów do obejrzenia filmu "Cześć Tereska"?
To jest film dla widza, który w kinie szuka czegoś więcej niż rozrywki. Dla widza, który szuka materiału do wzruszeń i refleksji. Taki widz na pewno coś w tym filmie znajdzie, dostanie jakiegoś kopa, może zostanie porządnie wsadzony w fotel, może się wzruszy, dozna jakiegoś wstrząsu albo pójdzie do domu i będzie myślał. Dlaczego Teresce się tak ułożyło, dlaczego takie jest życie. Natomiast, gdy ktoś oczekuje od filmu wyłącznie zabawy, to nie zapraszam do kina. To nie jest film, który tryska dowcipem, gdzie chłopcy się biją na pięści i ganiają z pistoletami.
"Cześć Tereska" powinni obejrzeć widzowie, którzy szukają w kinie emocji, przeżyć i refleksji. I nie ważne ile mają lat - 15 czy 115 - czy są starzy czy młodzi, uczą się czy pracują. Nie myślałem o żadnej grupie wiekowej czy społecznej.
Jakie przesłanie niesie film?
Myślę, że każdy widz sobie znajdzie to czego szuka - jakieś własne myśli, odczucia. Po to ten film w ogóle powstał. Chciałem zawrzeć w nim kilka podstawowych kwestii. Pierwszą jest studium samotności. Jest to portret dziewczynki, która jest samotna, która ma ogromną potrzebę uczuć i kontaktu z drugim człowiekiem, a nie może tych potrzeb realizować. I w związku z tym, że jest samotna, na końcu popełnia jakiś straszny czyn. Czyli jest to analiza pewnego stanu psychologicznego, który został wywołany samotnością. I przesłanie z tego wynikające - uważajmy, bo wokół nas jest wielu ludzi samotnych, którym trzeba pomóc. Trochę to zakrawa dydaktyzmem, ale tak to właśnie wygląda. Film "Cześć Tereska" wywołuje również pytania: dlaczego ta dziewczynka ponosi klęskę, dlaczego się tak stacza? Dlaczego ta droga, którą ona idzie, jest śliska, dlaczego tam nie ma hamulców, dlaczego ten film jest taki smutny, pesymistyczny, nie ma drogi wyjścia? Ano dlatego, że ta dziewczynka, Tereska, nie ma chęci walczenia o siebie - za tym kryje się trudne przesłanie. To my jesteśmy kowalami własnego losu. Bo gdyby ta dziewczynka podjęła jedną z rąk, które się do niej wyciągało - i w szkole ktoś chciał jej pomóc, i matka chciała jej pomóc, i Kościół - gdyby tę pomoc przyjęła, to być może i jej los potoczyłby się inaczej.
Czy spodziewał się Pan, że film bierze taką liczbę nagród?
Jak robi się film to liczy się z nagrodami. Ten film trafił i do widzów i do krytyków, bo zawiera prawdę. Na nagrody złożyło się wiele czynników. Na pewno scenografia, konwencja czarno-białego obrazu i oczywiście świetni aktorzy. Ja wyrosłem z tych samych korzeni co Karabasz, Kieślowski. Jestem z tego dumny, a po za tym to właśnie do ludzi dociera.
Emocje po filmie "Cześć Tereska" jeszcze nie opadły i jeszcze pewnie długo nie opadną. Ale czy ma pan plany na kolejną produkcję?
Mam dużo pomysłów na kolejne filmy, ale ich realizacja zależy od finansów. Jeden z pomysłów związany jest z chłopcami, którzy w filmie "Cześć Tereska" są na drugim planie. To są koledzy Tereski, a ja chciałby pokazać ich świat, świat kibiców piłkarskich. Byłby to taki film współczesny, trochę podobny do "Tereski".
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter