- W sobotę Teatr im. Aleksandra Sewruka wystawi spektakl „Burzliwe życie Lejzorka Rojsztwańca”. To będzie 300. premiera na elbląskiej scenie. Będzie okazja do świętowania?
- 300. premiera - w trudnym dla nas wszystkich, a szczególnie dla kultury, czasie pandemii – jest ważnym wydarzeniem. Niestety, wszelkiego rodzaju oprawa związana z tym jubileuszem, z konieczności musiała być okrojona. Będzie o połowę mniej widzów na premierze, bo takie są wytyczne sanitarne. Nie możemy zrobić dodatkowej uroczystości, również ze względów sanitarnych, ale także ze względów finansowych. Od marca nie gramy spektakli, a teatr funkcjonuje tylko dzięki wsparciu samorządu województwa, nie mogliśmy wskutek pandemii osiągnąć własnych dochodów.
300. premiera jest o tyle istotna, że jest kamieniem milowym pokazującym, ile przez prawie 45 lat w elbląskim teatrze powstało spektakli. To i dużo, i mało. Pierwszych 200 premier powstało od 1975 roku do 2002 roku. Przez kolejne 18 lat – 100. Oczywiście premiera premierze nierówna. Są spektakle duże, które wymagają więcej czasu na przygotowania, większych środków, jak na przykład „Mistrz i Małgorzata” czy „Czarnoksiężnik z krainy Oz”. Są spektakle z mniejszą obsadą i mniej kosztowną scenografią.
Do tej pory, tak jak zadeklarowałem kilkanaście lat temu, idąc tropem myślowym naszego patrona Aleksandra Sewruka, repertuar elbląskiego teatru jest repertuarem „eklektyczno-sałatkowym” czyli uwzględniającym różne gusta i wiek odbiorców, co zresztą podkreśla w swoich pracach dr Ryszard Tomczyk. To wydaje się właściwy kierunek dla teatru w Elblągu – mieście monoteatralnym. Teatr dla każdego. Nie możemy realizować spektakli wyłącznie dla młodego widza czy wyłącznie komediowych.
- 300. premiera inauguruje kolejny sezon teatralny. Jaki on będzie? Jesteście w stanie to przewidzieć?
- Ta premiera była zaplanowana na 27 marca z okazji 59. Międzynarodowego Dnia Teatru. Dwa tygodnie przed planowaną premierą, z powodu pandemii musieliśmy zawiesić próby i premiera się nie odbyła. Przez pół roku nie pracowaliśmy w pełnym wymiarze.
Jaki będzie ten sezon, trudno powiedzieć. Z ubiegłego sezonu :spadły” dwie premiery, bo oprócz „Lejzorka” nie ruszyliśmy pełną parą z produkcją „Królowej Śniegu”, której premierę przewrotnie planowaliśmy na czerwiec.
- Czyli na zimę z „Królową Śniegu” zdążycie...
- (śmiech) Zastanawiam się, czy ktoś nas lekko tutaj nie próbował strofować, że „Królowa śniegu” to powinna być w grudniu... Będziemy rozpoczynali próby do „Królowej” po premierze monodramu „Niejaki Piórko”, która jest już przygotowana, pokaz przedpremierowy, zamknięty odbył się już w kwietniu. Panowie mogli próbować, bo było ich tylko dwóch – reżyser Andrzej Burzyński i aktor Piotr Boratyński. Zachowywali wszelkie podwyższone wymogi sanitarne.
Jakie jeszcze spektakle będziemy grali w tym sezonie? Te, które mamy w dotychczasowym repertuarze. Do końca roku odbędą się premiery, o których wspomniałem. Z zaplanowanych wcześniej na ten rok premier trzy, niestety ze względów finansowych, nie będą zrealizowane: „Trzech tenorów” Kena Ludwiga (prapremiera), „Kłopoty małżeńskie” Mariusza Więcka i Jerzego Wójcickiego (prapremiera) oraz spektakl muzyczny z tą samą obsadą jak w „Kaczmarskim - 4 pory niepokoju”. Myśleliśmy z reżyserem Robertem Talarczykiem o utworach Jaromira Nohavicy, potem zaczęliśmy się zastanawiać nad piosenkami Kazika Staszewskiego...
300. premiera jest i radością, i niepokojem. Radością, że mamy kolejną okrągłą liczbę, a niepokojem, bo co dalej? Jak dalej będziemy funkcjonować? Nie wiem jeszcze, jak będzie wyglądał nasz budżet na 2021 rok, a od tego zależy planowanie drugiej połowy sezonu. Oczywiście mogę planować, ale nie wiem, czy będzie nas na to stać, bo jak wiemy budżety samorządów nie tylko ze względu na epidemię będą skromniejsze.
- Widzowie wracają? Widać w kasie teatru, że zainteresowanie jesiennymi spektaklami rośnie?
- Przymiarką do sezonu były plenerowe spektakle w Bażantarni podczas 23. Letniego Salonu Muzycznego. W plenerze widzowie czują się bezpiecznie. Tymczasem informacje medialne o tym, ile osób może być w teatrze, sugerują, że w teatrze nie jest bezpiecznie. Nie są przekazywane medialnie informacje, ile osób może być w pociągu czy samolocie, więc ludzie tłoczą się w nich, podróżując obok siebie przez wiele godzin i podobno są bezpieczniejsi niż ci, którzy przyjdą do teatru na dwie godziny. Niewątpliwie to wszystko wpływa na widzów, na ich poczucie bezpieczeństwa czy ewentualne poczucie zagrożenia. Na tych samych widzów, którzy idą do marketu, w mniejszym lub większym ścisku stojąc w kolejce do kasy... Oczywiście ludzie z zakupów nie zrezygnują, z teatru może łatwiej...
Nas cieszy to, że gdy w sierpniu zrealizowaliśmy testowo dwukrotnie spektakl „Wszystko o mężczyznach” Miro Gavrana, na widowni pojawiło się za każdym razem ponad 50 osób. Mimo wakacji, żaru który lał się wtedy z nieba. Wielokrotnie słyszeliśmy, że publiczność czeka na moment, kiedy otworzymy teatr, kiedy będą mogli przychodzić do naszej siedziby. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało po pierwszych wrześniowych spektaklach. Uruchomiliśmy sprzedaż internetową, również na przesunięte spektakle „Wiosny teatralnej”, która w tym roku odbędzie się jesienią.
Co będzie dalej? Myślę, że zależy to nie tylko od sytuacji epidemicznej, ale od komunikatów przedstawicieli władz i obostrzeń, które będą się pojawiały. To jest element psychologiczny. Czekamy na rozwój sytuacji, realizujemy spektakle dla 250 widzów, przestrzegając podwyższonych wymogów sanitarnych. W teatrze jest bezpiecznie. Do zobaczenia w Teatrze.