Prof. Magdalena Środa i Henryka Bochniarz, bo o nich mowa, to kobiety szczególnie zaangażowane w pracę Kongresu. To dzięki nim słowo „kobieta” nabiera dziś nowego ponadczasowego wymiaru. Magdalena Środa nie była jednak w tym roku zbyt optymistyczna:
- Jeśli chodzi o wolność kobiet w naszym kraju, mamy ewidentny regres – powiedziała. - Nie mamy prawa do edukacji seksualnej, nie jest refundowane zapłodnienie in vitro. W kwestii równości nie mamy właściwie żadnych sukcesów. Apelowałyśmy o podjęcie jakichkolwiek prac w sprawie równych płac kobiet i mężczyzn. Dysproporcje są bowiem ogromne. Ten temat jest widocznie zbyt trudny dla polskich parlamentarzystów. Łatwiej zbudować stadion niż wyrównywać płace – dodała. - Polskie kobiety można dziś porównać do paraolimpijczyków. Istnieje bowiem ciągle takie przekonanie, że kobiety są zaradne, że one sobie poradzą. Podobnie jak osoby niepełnosprawne sobie jakoś poradzą.
Z Henryką Bochniarz udało mi się przeprowadzić krótką rozmowę:
Co oznacza dla Pani słowo feministka?
Henryka Bochniarz: - Myślę, że wszystkie sprawy, które są dla kobiet ważne, to pewien sposób na to, by wspierać kobiety. Ponieważ ja doszłam już do wysokiego szczebla kariery i w życiu zawodowym, i w życiu społecznym, w związku z tym uważam, że moim obowiązkiem jest wspieranie innych kobiet, żeby ich ścieżka dojścia do stanowisk, do pozycji była mniej wyboista niż moja.
Jak podsumowałaby Pani dotychczasowe osiągnięcia Kongresu Kobiet?
- Kongres jest takim dwudniowym wielkim wydarzeniem roku, ale myślę, że najważniejsze jest to, co dzieje się między jednym a drugim kongresem. Ważne jest nawiązywanie kontaktów, wymiana doświadczeń, rodzenie się inicjatyw. Bardzo ważne jest to, że udało nam się sprawy związane z kobietami wyciągnąć z zakurzonego kąta. Po tych czterech latach inaczej mówi się o spawach kobiet. Od 2009 roku, tj. od I Kongresu Kobiet ma miejsce ogromny postęp. Kongres pełni też ogromną rolę w pogłębianiu świadomości na temat spraw kobiet. Specyficzne jest to, że kongres nie ma żadnej struktury. Tematy, które podejmujemy, wynikają z tego, co dla kobiet jest ważne. To one przesyłają nam propozycje na tematy. To one je określają, mówią: „Może o tym porozmawiamy?” Z jednej strony na Kongresie jest pewna różnorodność: i kurs samoobrony i problemy przemocy i edukacja, ale kobiety się tym interesują. Nas nie interesują tylko tematy zdrowia, nas interesują wszystkie kwestie. Wielką siłą kongresu jest to, że kongres nie jest jednostronny. Tutaj każda kobieta coś dla siebie znajdzie.
Jeśli chodzi o nasz elbląski panel: „Osoby zależne i ich opiekunowie w życiu codziennym”. Czy jest szansa, by wysunięte w ramach niego postulaty, zostały kiedyś zrealizowane?
- Wśród dziesięciu postulatów, które przedstawimy pod koniec tegorocznego Kongresu, znajduje się postulat dotyczący pomocy osobom, które opiekują się osobami zależnymi. Uważam, że to jest wielka niezałatwiona sprawa. Sprawę opieki nad osobami zależnymi traktuje się, jakby to była tylko i wyłącznie prywatna rzecz tych osób, a jest to przecież kwestia, którą my jako społeczeństwo musimy się interesować. Gdyby tymi osobami zajmowali się mężczyźni, to już dawno zajęliby się tą kwestią. Pojawiłyby się jakieś formy finansowania. A skoro osobami zależnymi zajmują się kobiety, to zapada wielkie milczenie. Nie możemy zostawić tych kobiet. To nie może być tylko ich sprawa. To nasza wspólna sprawa. I Kongres jest właśnie po to, by była to nasza wspólna sprawa. Wychowanie dzieci, zajmowanie się rodziną, opieka nad osobami niepełnosprawnymi, wszytko to są nasze wspólne sprawy. Tylko wtedy jest szansa, że będą one rozwiązane. Będziemy starać się, by sprawa pomocy dla opiekunów miała swój finał w Sejmie.
A jaką rolę spełniają elblążanki w Kongresie. Są bardzo widoczne?
- Jest to grupa, która od początku była najlepiej zorganizowana. Zresztą jaki przywódca, taka grupa. I całe szczęście, że nie stanęła w miejscu, bo przecież jest teraz już sporo grup zorganizowanych, ale Elbląg, Warmia i Mazury ciągle są w czołówce. Myślę, że to jest fajne, że kobiety się identyfikują z kongresem, że chcą podjąć jakiś temat na panelu. Duża rola i widzialność Elbląga na kongresie jest niekwestionowana.
A jaką rolę w kongresie ma Gabinet Cieni? Na czym polega jego praca?
- Stwierdziłyśmy, że między jednym a drugim kongresem dzieje się tak dużo, a na pewne sprawy trzeba szybko reagować, że musimy powołać rząd. Jego struktura znaczenie różni się od tego, jak dzisiaj funkcjonuje rząd. Ten rząd to próba oswajania kobiet i społeczeństwa z tym, że taki rząd to nie są rzeczy nieosiągalne. I gdyby mężczyźni nagle zmęczyli się rządzeniem, to my spokojnie możemy wziąć nasze programy i pójść na Aleje Ujazdowskie, by ich zastąpić. Ogromne oburzenie budziła sprawa kwot, a dziś już nikt tego nie kwestionuje. Nie jest przecież normalne, że większość pracowników banku to kobiety, a w zarządzie nie ma ani jednej.
Czy szkolnictwo i edukacja są antyfeministyczne?
- Na każdym kongresie problemy edukacji są poruszane. Na kongresie jest przecież wiele nauczycielek. W kwestii szkolnictwa jest wiele do zrobienia i musimy go zmieniać. Cokolwiek możemy zrobić na swoim podwórku, choć jest to bardzo trudne, bo szkoła nie lubi zmian, to trzeba to robić. Należy rozmawiać z rodzicami, z dziadkami. Ja często uczestniczę w życiu szkolnym moich wnuków. Wystarczy zajrzeć do polskich podręczników, żeby zobaczyć w nich, że to tatuś znowu idzie do pracy, a mamusia odkurza. Syn siedzi przy komputerze, a dziewczynka bawi się lalką. I od tego się zaczyna, a potem się to powiela, powiela i powiela. Wydaje mi się, że tutaj jest strasznie dużo do zrobienia.
rozmawiała Dominika Kiejdo
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter