Joanna Ułanowska-Horn: Co zakłada Nowa Umowa Społeczna?
S.R.: Tak naprawdę chodzi o to, by jedna czwarta społeczeństwa nie pozostawała bez pracy i nie żyła w skrajnych warunkach, a często w nędzy.
J.U.: Jest to autorska propozycja Ruchu Społecznego w Elblągu. Proszę powiedzieć o konkretach.
S.R.: Filozofia tego myślenia sprowadza się do tego, aby ciężar walki z bezrobociem rozłożyć równo na wszystkich. Błędem jest myślenie, że rząd załatwi problem. To w gruncie rzeczy dotyczy nas wszystkich. To jest umowa społeczna, która wszystkich wiąże. Są dwa zasadnicze elementy: żeby wywołać większą chłonność rynku pracy należałoby skrócić tygodniową normę czasu pracy, ale by z kolei nie powodować po stronie pracodawców zwiększonych kosztów pracy, należałoby zdjąć z nich część obciążeń np. ubezpieczeń społecznych. Ubezpieczenia, które teraz płacą pracodawcy, również powinni przejąć na siebie pracobiorcy. Dotyczy to również zmniejszenia podatków, jakie płacą dzisiaj przedsiębiorstwa.
J.U.: W Umowie Społecznej najbardziej zaskoczyło mnie to, że proponujecie państwo, aby zmiany wprowadzić w ramach pilotażu w regionie elbląskim...
S.R.: Zarówno Elbląg, jak i powiat ziemski elbląski, jest pełną paletą bezrobocia w Polsce. Tutaj skupia się bezrobocie wynikające z likwidacji PGR-ów, bezrobocie z restrukturyzacji zakładów produkcyjnych i to, wynikające z reformy administracyjnej kraju . A jest to jednostka administracyjnie duża, więc byłaby wiarygodna, jeśli chodzi o wyniki tego pilotażu . Warto by było mieć rzeczywisty obraz, jak to wpłynie na bezrobocie, na tworzenie stanowisk pracy, kondycję przedsiębiorstw... A wówczas ostateczne rozwiązanie byłoby pozbawione wad. Można taką konstrukcję sobie wyobrazić. Skoro Specjalna Strefa Ekonomiczna może funkcjonować na zasadzie odmiennych uregulowań finansowych, więc np. ustanawiamy pewien obszar i wprowadzamy program pilotażowy. To można zrobić mocą ustawy lub rozporządzenia rządu.
J.U.: Ale takie propozycje wymagają decyzji rządu i parlamentu. Na ile będzie można z tym elbląskim pomysłem gdzieś się dostać i "przebić"...
S.R.: Nie mamy złudzeń, że samo pojawienie się takiego pomysłu czy projektu będzie natychmiast przez wszystkich akceptowalne czy też znajdzie uznanie. To jest pierwszy krok, który rozpoczyna pewną debatę. Chcemy tym pomysłem podzielić się ze wszystkimi: ze związkami zawodowymi, pracodawcami i w parlamencie. Gdyby został przez nich zaakceptowany, wówczas sądzę, że takie rozwiązania na szczeblu rządowym byłyby możliwe do przyjęcia.
J.U.: Ale w jaki sposób pomysł RS miałby się dostać do parlamentu?. Czy ma odpowiednią siłę polityczną?
S.R.: Jeżeli w wyniku tej debaty uznamy, że ten pomysł jest dobry, to nie musi RS tego programu pilotować w parlamencie. Jest tylu przedstawicieli różnych ugrupowań, że również i oni mogą wspierać taki pomysł.
J.U.: Wierzy pan w to?
S.R.: Myślę, że dzisiaj trzeba wykazywać się myśleniem propaństwowym, a nie tylko partykularnym interesem swojego ugrupowania.
J.U.: Niektórzy mogą pomyśleć, że RS zaczyna mówić i zgłaszać pomysły, bo zbliżają się wybory samorządowe.
S.R.: Nie sądzę, że to jest pomysł na wybory samorządowe. Nie znamy nawet jeszcze ich terminu. W każdej chwili należy zaczynać dyskusje na ważne tematy. Zresztą - zawsze jest jakiś czas przedwyborczy.
przyg. Joanna Ułanowska-Horn (Radio Olsztyn)
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter