Mała rzecz a duży kłopot

1
10.03.2005
Obszedłem wszystkie-dosłownie wszystkie sklepy i kioski łącznie ze spożywczymi, jako że nigdy nie wiadomo, gdzie można kupić szpilki krawieckie, informował Elbląski Głos Wybrzeża z 10 marca 1955 r.
W dzień moich imienin żona z tajemniczą i uroczystą miną wręczyła mi dużą, starannie opakowaną i przewiązaną różową wstążeczką paczkę. Po rozwinięciu znalazłem w niej kupon pięknego, szarego materiału na ubranie. Spojrzałem na nią z wdzięcznością i ze zdziwieniem. - Widzisz najdroższy, udało mi się zaoszczędzić w domowym budżecie trochę pieniędzy, więc... Ucałowałem ją serdecznie i następnego dnia udaliśmy się do krawca. Po dokładnym wymierzeniu mojej szczupłej figury mistrz igły zadał zasadnicze pytanie. - A dodatki, jak guziki, podszewka, włosianka ma pan? Niestety, nie miałem. Obiecałem jednak, że następnego dnia przyniosę. I rzeczywiście, po krajoznawczej wycieczce wzdłuż i wszerz Elbląga udało mi się kupić niezbędne dodatki, które z dumną miną zaniosłem do znajomego już krawca. Po dokonaniu miary krawiec odezwał się. - Do pierwszej przymiarki przyjdzie pan... przyjdzie pan... no, za półtora miesiąca... Usiadłem ze zdziwienia. ... Nic... nic nie rozumiem... wyjąkałem. Dlaczego tak późno? - No bo widzi pan, zakład nasz nie ma szpilek krawieckich. To znaczy mamy kilka, ale są one w ciągłym użyciu, o pan przecież nie jest jedynym klientem. Na skutek braku szpilek, musimy każdy drobiazg fastrygować, co zabiera bardzo dużo czasu i dlatego klienci muszą czekać. Jeśli ma pan w domu szpilki i może je przynieść, to będzie prędzej. Szpilek nie miałem, ale ponieważ w Elblągu wielu znajomych, wydawało mi się, że zdobędę je bez większego trudu. Jak bardzo byłem naiwny. Obszedłem wszystkie-dosłownie wszystkie sklepy i kioski łącznie ze spożywczymi, jako że nigdy nie wiadomo, gdzie może szczęście spotkać człowieka. Odwiedziłem znajomych ku ich wielkiemu zdziwieniu, z którymi od kilku lat nie utrzymywałem żadnego kontaktu towarzyskiego. Każdemu spotkanemu koledze zaglądałem bezceremonialnie pod klapę marynarki, dzięki czemu zdobyłem sobie opinię maniaka. Niestety nie otrzymałem ani jednej szpilki. Kiedy w oznaczonym terminie zgłosiłem się do pierwszej przymiarki byłem tak wychudzony, że garnitur trzeba było odpowiednio przerobić. Krawiec spojrzał na mnie ze współczuciem i rzekł. - A co, nie mówiłem? Spuściłem ze wstydem głowę.
oprac. Olaf B.

Najnowsze artykuły w tym dziale Bądź na bieżąco, zamów newsletter

A moim zdaniem...

Szkoda, że nie mieli allegro:P
(2005.03.11)

info

0  
  0