Zarzewiem strajków, zgodnie z tradycją, były wprowadzone 1 lipca 1980 podwyżki cen mięsa i wędlin. W reakcji na to wybuchły najpierw strajki w Świdniku i Lublinie. Zakończyły się podpisaniem porozumień i pozostały wydarzeniem lokalnym, bez szerszego znaczenia. Podobny charakter miały protesty w Elbląskim Przedsiębiorstwie Gospodarki Mieszkaniowej (29 lipca) oraz Miejskim Przedsiębiorstwie Oczyszczania (4–7 sierpnia). Płacowy charakter tych protestów oraz brak ponadzakładowego komitetu koordynującego sprawił, że strajki te nie przyniosły przełomowych efektów.
Inaczej było w gdańskiej Stoczni im. Lenina, gdzie bezpośrednim pretekstem do rozpoczęcia protestu 14 sierpnia stało się wyrzucenie z pracy Anny Walentynowicz, ale już wkrótce wystąpienie stoczniowców ujawniło znacznie głębsze przyczyny i inspiracje. Wyraziło się to w słynnych 21 postulatach, które stały się treścią Porozumień Sierpniowych. Oprócz żądania poprawy warunków socjalnych domagano się praw obywatelskich, prawdy i wolności słowa. Wydarzenia Sierpnia 80 miały miejsce głównie w czterech ośrodkach przemysłowych: w Gdańsku, Szczecinie, Jastrzębiu Zdroju oraz w związanym ściśle z Gdańskiem Elblągu. Dzięki temu Elbląg znów na chwilę stał się areną wydarzeń o znaczeniu historycznym. Jako elblążanie możemy być z tego dumni. Prześledźmy te wydarzenia na przykładzie Zamechu, największego zakładu pracy w Elblągu.
Zamech nie był "lokomotywą" strajku
10 lat wcześniej rozegrały się w Elblągu dramatyczne wydarzenia, których okrągłą rocznicę obchodzimy również w tym roku. Robotnicy Zamechu nie dali się wówczas wciągnąć w uliczne walki z milicją i wojskiem, co uchroniło miasto przed tragedią na skalę tej z Trójmiasta. Być może pamięć o tamtych dniach i przeżyciach sprawiły, że dekadę później zamechowcy nie od razu przyłączyli się do protestów, które wybuchły w Elblągu, jak tylko dotarły tu wiadomości z Trójmiasta. Tym razem Zamech nie odegrał roli, jaka mogłaby wynikać z wielkości tego przedsiębiorstwa i pozycji jaką ono zajmowało w mieście i regionie. Na pewno nie była to taka rola jaką odegrała w Gdańsku Stocznia im. Lenina. W Elblągu to nie w Zamechu zainicjowano akcję strajkową i nie Zamech był jej „lokomotywą”. Tym razem wiodąca rolę w tych historycznych wydarzeniach rozgrywających się w naszym mieście odegrały mniejsze zakłady pracy, które wykazały się większą determinacją i konsekwencją.
15 sierpnia rozpoczął strajk płacowego w Wojewódzkim Przedsiębiorstwie Wodno-Kanalizacyjnym. 18 sierpnia zastrajkowały kolejne zakłady Elbląga. Zgłoszone przez nie hasła wskazywały na „solidarnościowy” charakter protestów. Było wśród nich też wiele własnych postulatów społecznych i politycznych. Powołany w tym dniu Międzyzakładowy Komitet Strajkowy (MKS), skupiał na początku 18 przedsiębiorstw. Niestety, nie było wśród nich Zamechu, w którym protest ogłosili pracownicy tylko niektórych komórek, co określano jako „okresowe przerwy w pracy”. Tego samego dnia przedstawiciele strajkujących zakładów udali się do Stoczni Gdańskiej i zgłosili gotowość udziału w ogólnopolskiej akcji i opowiedzieli się jednością postulatów.
19 sierpnia elbląski MKS został zarejestrowany w Gdańsku. Delegatem MKS w Elblągu do MKS w Gdańsku został Ryszard Kalinowski, który wkrótce stał się bliskim współpracownikiem Lecha Wałęsy. W tym dniu w Elblągu we wszystkich strajkujących zakładach nie pracowało już blisko 8 tys. osób. Do końca sierpnia ich ilość ciągle zwiększała się w związku z rosnącą liczbą zakładów przystępujących do elbląskiego MKS. 31 sierpnia było ich ponad 40.
Jak protestował Zamech
22 sierpnia większość zakładów elbląskich przyjęła formułę strajku okupacyjnego. W tym dniu też do strajku przystąpiła bardziej zdecydowanie znaczna część załogi Zamechu - około 1,2 tys. osób, spośród ponad 7,5 tys. Strajkujący zgłosili w sumie 17 postulatów, przedstawionych w załączonym artykule z „Głosu Zamechu”.
Tego samego dnia powołano w Zamechu 41-osobowy komitet strajkowy (KS), który następnie powiększył się do 82 osób. Przewodniczącym został Józef Gburzyński. Zamechowski KS nie przyłączył się jednak ani do Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego w Elblągu ani w Gdańsku i prowadził samodzielną akcję protestacyjną. Można powiedzieć, że w ten sposób trzymał się nieco na uboczu głównego nurtu wydarzeń. Komitet ten podjął wkrótce rozmowy z przybyłą do Elbląga delegacją rządową, na czele której stał minister energetyki i energii atomowej Zbigniew Bartosiewicz, były dyrektor naczelny Zamechu, co dawało obu stronom szansę na dojście do porozumienia, a strajkującym – szanse na osiągnięcie znacznych ustępstw ze strony rządowej. Ostatecznie jednak przygotowane do podpisania porozumienie płacowe z delegacją rządową zostało zerwane, głównie za sprawą Waldemara Szadkowskiego, który w ten sposób wstawił się za mniejszymi elbląskimi zakładami, które nie miały szansy skorzystać z tego porozumienia. Poprzez niepodpisanie „separatystycznego” porozumienia zamechowski KS potwierdził swoją solidarność z pozostałymi strajkującymi w kraju. Z perspektywy czasu na pewno wypada to na jego korzyść. Warto w tym momencie też wspomnieć, że Waldemar Szadkowski wraz kilkoma innymi kolegami (m.in. Marianem Wojciechowskim i Mieczysławem Wolskim) jako jedyni przedstawiciele Zamechu byli czasowo obecni podczas strajku okupacyjnego na terenie Stoczni im. Lenina w Gdańsku.
Po zakończonych fiaskiem rozmowach z delegacją rządową sprawę strajku poddano pod głosowanie – 42 członków KS Zamech opowiedziało się za strajkiem okupacyjnym, a 40 przeciw. W tej sytuacji odstąpiono od strajku okupacyjnego i utrzymano strajk rotacyjny. Na terenie Zamechu pozostawała ok. 40-osobowa załoga dyżurujących pracowników. Zmniejszało to niestety impet całej akcji strajkowej w Elblągu. Na szczęście 26 sierpnia na fali informacji płynących z Gdańska w godzinach porannych stanął cały zakład, na wszystkich zmianach. Tego dnia zamechowski KS oświadczył, że przerwie strajk dopiero w momencie powodzenia rozmów gdańskiego MKS. Tym sposobem zatarł wcześniejsze wrażenie ostrożności i chwiejności oraz zademonstrował pełną determinację zwycięstwa całego strajkującego Wybrzeża. Kulminacyjna fala strajków nadeszła 28 sierpnia, kiedy to w Elblągu pracowało zaledwie 11 zakładów, głównie z sektora spożywczego, handlu oraz służb komunalnych. Nazajutrz po podpisaniu porozumień gdańskich, a więc 1 września 1980 r., załoga Zamechu po pięciu dniach przerwy (31 sierpnia 1980 był niedzielą) przystąpiła do normalnej pracy.
Warto wspomnieć, że lokalny aktyw partyjny cały czas starał się przeciwdziałać akcji strajkowej lub ją co najmniej osłabiać, ale te działania okazały się ostatecznie nieskuteczne. Wszystkich strajkujących wspierało elbląskie społeczeństwo. Bramy okupowanych zakładów udekorowane zostały zdjęciami papieża Jana Pawła II, obrazami Matki Bożej i kwiatami. Strajkującym donoszono posiłki, ofiarowano pieniądze. Ludzie byli poruszeni i w wielkim napięciu, z nadzieją oraz obawą śledzili wydarzenia w Gdańsku. Poparcia strajkującym udzielił także elbląski kościół katolicki.
Zwycięstwo Sierpnia 1980 zmiotło ekipę Edwarda Gierka, zastępując ją na chwilę ekipą Stanisława Kani, a niedługo potem gen. Wojciecha Jaruzelskiego, zgodnie zresztą z zamysłem tego ostatniego. W Polsce i w Elblągu rozpoczął się trwający 16 miesięcy „festiwal Solidarności” przerwany wprowadzeniem stanu wojennego. To jednak odrębna historia, której – we właściwym czasie - poświęcimy oddzielny felieton.