Dzisiejsze granice Dąbrowy rozciągają się na długości blisko 3 kilometrów wzdłuż ul. Królewieckiej (drogi wojewódzkiej 504). Patrząc od strony Elbląga, Dąbrowa zaczyna się zaraz za lasem miejskim Bażantarnia - gdzie dziś ustawiona jest tablica z nazwą miejscowości - a kończy się w Dąbrowie-Kolonii, za zjazdem w kierunku Stobojów.
Powojenna ludność napływowa zajmowała poniemieckie gospodarstwa i z reguły kontynuowała profil działalności prowadzony przez poprzednich właścicieli, którzy albo dobrowolnie opuścili te tereny, albo zostali do tego zmuszeni. W pamięci osadników utkwiło wspomnienie, że jadąc przez te tereny zaraz po wojnie przy drogach stały puste domy i gospodarstwa. Wiele z nich nosiło ślady zniszczeń wojennych.
Intuicja polskich osadników poszukujących nowego miejsca na ziemi podpowiadała, czy dane miejsce było dobre czy nie. Było tu bowiem niebezpiecznie, więc ludzie w naturalny sposób osiedlali się w grupach, by w razie czego móc sobie pomóc.
Generalnie można postawić tezę, że nowo osiedlający się tu Polacy weszli w role i profesje po poprzednich niemieckich właścicielach i obejmowali gospodarstwa, kierując się swoimi wcześniejszymi doświadczeniami zawodowymi. Ktoś kto na przykład miał doświadczenie w robocie kowalskiej lub miał na Kresach kuźnię i ją utracił, zwykle szukał kuźni na Ziemiach Odzyskanych.
Szewc, kowal, karczmarz, młynarz, sołtys… ale bez plebana
W pierwszym domu w Dąbrowie od strony Elbląga był zakład szewski, w którym cała okoliczna ludność naprawiała zniszczone lub sprawiała sobie nowe obuwie. Naprzeciw szkoły, na małym wzgórku mieściła się kuźnia. To tu gospodarze przyprowadzali do podkucia konie i oddawali do wyklepania lemiesze.
Po tej samej stronie, ale trochę dalej w kierunku Milejewa znajduje się cmentarz ewangelicki. Chowano na nim tutejszych mieszkańców do końca wojny. Dziś jest to miejsce zupełnie zapomniane i zarośnięte samosiejkami.
Naprzeciwko cmentarza przez pewien powojenny czas funkcjonowała jeszcze gospoda wiejska. Kto wie – może to było to samo miejsce, które według źródeł historycznych uchodziło przez stulecia za jedną z najbardziej dochodowych karczm na Wzniesieniu Elbląskim.
W połowie drogi między cmentarzem i Kolonią stał domek gminnego dróżnika. Do jego obowiązków należało sprzątanie drogi z zanieczyszczeń gospodarczych, a zimą - rozstawianie płotków chroniących drogi przed zawianiem śniegiem oraz posypywanie tych dróg piaskiem.
W domach za domem dróżnika mieszkali robotnicy leśni zatrudnieni przy zrywce/wyrębie drzew. We wsi mówiło się, że prowadzą hodowlę bażantów, które miały walczyć ze stonką ziemniaczaną. Był też i młyn - umiejscowiony w lesie, w pewnej odległości od drogi nad Srebrnym Potokiem (Kumielką).
We wsi żył również krawiec, który świadczył dla okolicznej ludności usługi szycia i przeróbki odzieży. Reszta gospodarzy trudniła się hodowlą i uprawą. Większość z nich zaliczała się do tzw. małorolnych chłopo-robotników, którzy rano dojeżdżali do pracy w elbląskich przedsiębiorstwach, a popołudniami i w dni wolne pracowali na gospodarce.
Mieszkańcy Dąbrowy trudnili się więc wieloma przydatnymi profesjami. Natomiast ich zdrowiem zajmowała się „wioskowa babka” – połączenie znachorki i akuszerki. To ona reprezentowała substytut służby zdrowia, a w zasadzie pogotowia ratunkowego. Była bardzo pożyteczną instytucją, bo docierała z pomocą szybciej niż jadąca z Elbląga karetka. Wiele narodzonych w Dąbrowie dzieci do końca lat 50. XX w. przyszło na świat z pomocą „babki”. Później surowo zabroniono tych praktyk.
We wsi władzę reprezentował sołtys. Tabliczka informująca o tym urzędzie wielokrotnie zmieniała miejsce, bo tego urzędnika wybierała lokalna społeczność. Pierwszym sołtysem we wsi Dąbrowa został Stanisław Włoszczyński, a po nim ob. Karasiewicz.
Kończąc ten przegląd warto zauważyć, że nie było tu kościoła. Dąbrowianie bowiem – ci niemieccy i ci polscy – uczęszczali do kościoła parafialnego w Milejewie.
Powojenni mieszkańcy Dąbrowy stworzyli silną lokalną społeczność. Choć pochodzili z różnych stron Polski i wiele ich różniło, tu musieli ze sobą współpracować i się nawzajem wspierać, bo od tego nierzadko zależało ich przeżycie. Pomagali sobie w pracach gospodarczych i wspólnie spędzali czas – chociażby na opisanej w poprzednim odcinku świetlicy szkolnej.
We wsi funkcjonowało też boisko piłkarskie z bramkami. Było to miejsce, gdzie spotykała się okoliczna młodzież. Rozgrywano na nim z okolicznymi drużynami mecze i turnieje. Młodzieżowy zespół piłkarski z Dąbrowy trenował pod opieką Ludowego Zespołu Sportowego z Elbląga. Dziś po boisku już nie ma nawet śladu…
Dąbrowa - Kolonia
Za Dąbrową właściwą, jadąc w kierunku Milejewa, była i jest Dąbrowa-Kolonia. Używano również zamiennie określenia Dąbrowa I i Dąbrowa II. W Dąbrowie-Kolonii/Dąbrowie II do początku lat 60. XX w. działała reaktywowana poniemiecka cegielnia. Jej zbudowania znajdowały się koło „białego domu” pod lasem. W jego sąsiedztwie była sadzawka. Między wyrobiskiem gliny a cegielnią były ułożone tory kolejki wąskotorowej. Z tym tylko że wagoniki, którymi transportowano glinę, ciągnęły konie.
W książce pod redakcją Ryszarda Tomczyka „…ocalić od zapomnienia” w rozdziale „Ceramicy” autor Tomasz Wojtasik wspomina niemiecką cegielnię w Dąbrowie, której właścicielem był August Mueller. Na jej ślad natrafiłem również w spisie znajdujących się na terenie powojennego województwa gdańskiego poniemieckich przedsiębiorstw przejętych na własność państwa polskiego mocą orzeczenia Ministra Przemysłu i Handlu z dnia 21.04.1949.
Znacjonalizowana cegielnia wznowiła produkcję czerwonej cegły, z której wcześniej wzniesiono wszystkie okoliczne domy. Zanim to jednak nastąpiło, wspomniany już Tomasz Wojtasik, pełniący obowiązki inspektora Centralnego Zarządu Materiałów Budowlanych, musiał obsadzić cegielnię w Dąbrowie zaufanymi dozorcami do pilnowania dużych zapasów gotowej cegły oraz maszyn. Niestety, nie było to łatwe, bo „dozorcy nie zdali egzaminu i zamiast pilnować powierzone ich opiece mienie byli informatorami dla szabrowników”. W tej sytuacji konieczna była wymiana dozorców.
W Dąbrowie funkcjonowały w różnych latach, ale częściowo też równolegle, zarówno Państwowe Gospodarstwo Rolne (PGR) jak i Spółdzielnia Kółek Rolniczych (SKR). PGR „Zajazd” przejął znaczną część budynków i terenu po cegielni, gdzie wybudował dużą owczarnię. Pozostałą infrastrukturę po cegielni przejął SKR, którego kierownictwo mieściło się w objętym dziś ochroną konserwatora zabytków domu przy Królewieckiej 297. To dla pracowników PGR i SKR powstały nieopodal w Dąbrowie-Kolonii bloki mieszkalne.
Na zakończenie słowo o czasach zupełnie współczesnych
Dąbrowa została ponownie odkryta w latach 90. XX w., po włączeniu jej w granice Elbląga. Zaczęli się tu wówczas osiedlać elblążanie, budując nowe domy na „odralnianych” gruntach, wcześniej odkupionych od okolicznych gospodarzy. Od tego czasu liczebność tej części miasta wielokrotnie się zwiększyła. Ci współcześni „osiedleńcy” nie zbudowali tu jednak silnej, zintegrowanej społeczności. Pozostają z reguły zatomizowani i anonimowi. Nie nawiązały się też szczególne więzi między „starymi” i „nowymi” mieszkańcami.
Sytuację tę stara się od kilku lat poprawić Stowarzyszenie „Nasza Dąbrowa”. Jej członkowie podejmują działania dla zintegrowania lokalnej społeczności połączonej interesującą historią tego miejsca jak i świadomością jego drogocennego piękna Parku Krajobrazowego Wysoczyzny Elbląskiej. Stowarzyszenie również podejmuje szereg inicjatyw dla nagłośnienia potrzeb mieszkańców tej dzielnicy miasta. Najważniejszym dotychczasowym sukcesem było zwycięstwo projektu o nazwie „Trakt pieszo-rowerowy do Dąbrowy” w ramach Budżetu Obywatelskiego 2020/21. Zanosi się jednak, że nieśpieszna jak dotąd realizacja tego zwycięskiego projektu, nie doczeka się rychłego zakończenia. Sprawie tej poświęcony był niedawno publikowany artykuł. Obecnie wypatrujemy wieści z Zarządu Dróg Wojewódzkich, który zlecił przygotowanie dokumentacji odcinka trasy pieszo-rowerowej od Dąbrowy-Kolonia do Pogrodzia.
cdn. Daniel Lewandowski
Serdecznie dziękuję Państwu Zofii i Franciszkowi Lisowskim oraz ich córkom Marzennie Gojanek i Małgorzacie Korzeniewskiej za udzielenie wywiadu, który posłużył mi do przygotowania tego opracowania. Dziękuję ponadto za możliwość zapoznania się z kroniką szkoły w Dąbrowie. Jest ona bezcennym dokumentem źródłowym o powojennej historii tej miejscowości i jej lokalnej społeczności.
Dziękuję paniom Jolancie Nowak, Danucie Wojtyłowicz i Marcie Kowalczyk za wszystkie przekazane informacje.
Osoby zainteresowane historią Dąbrowy oraz ludzi, którzy tu żyli i pracowali zapraszam do współpracy i kontaktu pod adresem daniel.lewandowski1967@gmail.com