Na co dzień Paweł Koch jest strażakiem w Jednostce Ratowniczo-Gaśniczej nr 2 w Elblągu. Spieszy z pomocą, gdy trzeba ratować ludzkie życie lub mienie. Jest też płetwonurkiem. Przyznaje, że to trudna praca, szczególnie pod wodą, gdy strażacy prowadzą poszukiwania osób zaginionych. Jakoś trzeba odreagować więc Paweł biega, jeździ na rowerze, uprawia różne sporty.
Urlopuje też aktywnie. W tym roku wrześniowy tydzień postanowił poświęcić na wyprawę rowerową w Bieszczady. Dlaczego Bieszczady?
- Bo dalej w Polsce się nie da – przyznaje z uśmiechem.
Jak pomyślał, tak zrobił. Wsiadł na rower i pojechał. Najpierw do Trójmiasta, potem promem na Hel, a dalej już na dwóch kółkach tam, gdzie kuszą połoniny.
- Dziennie pokonywałem 140 km, no, maksymalnie 170 km – przyznaje. - Pogoda była "w kratkę", a w deszczu niezbyt przyjemnie się jeździ (śmiech). W trasie słuchałem radiowej "Trójki", która umilała mi czas anegdotami, a czasem piosenkami o rowerach i rowerzystach. Nie nudziłem się (śmiech).
Dlaczego wybrał się w samotną podróż?
- Trudno znaleźć kogoś, kto się przyłączy do takiego urlopowania – przyznaje Paweł Koch. - Na rowerze? Tyle kilometrów? Ludzie teraz wolą spędzać urlop w Egipcie, na plaży. Jechałem sam, ale nie żałuję. Nie nudziłem się – dodaje. - Jechałem drogami publicznymi, z TIR-ami, ale i takimi, gdzie asfalt się kończył i zaczynał piasek.
Obyło się bez kontuzji, ale drobne usterki sprzętu zdarzały się. [fotor]
- Dwa razy "złapałem gumę", ale miałem zapasy, łatki itp. Bagaż ograniczyłem do minimum, ale "rzeczy rowerowe" obowiązkowo miałem (śmiech). Najwięcej miejsca zabrał namiot, w którym i tak nie spałem, bo pogoda nie sprzyjała
Jednak Bieszczady przywitały elbląskiego strażaka słońcem. Po przejechaniu 975 km upragnione Ustrzyki Górne! Po ośmiu dniach na siodełku przyszedł czas na piesze wycieczki.
Do Elbląga Paweł wrócił pociągiem. Twierdzi, że taką wyprawę poleca każdemu. Przed wyjazdem nie jest wymagany intensywny trening.
- Wcześniej trzeba się po prostu ruszać. Pobiegać, pojeździć rowerem – zapewnia. - To nie jest jakiś nadzwyczajny wyczyn – skromnie przyznaje. - Już planuję dłużą trasę. Być może wiosną ruszę do Anglii lub do Francji. Myślałem też o Bornholmie, ale to wyprawa co najwyżej na weekend.
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter