Stan wojenny został wprowadzony w Polsce 13 grudnia 1981 r. na polecenie Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego (w skrócie WRON: „Zielona WRONa dziób w wężyk szamerowany Kto nie da drapaka Kto nie chce zakrakać Ten będzie internowany – śpiewali internowani opozycjoniści). Zniesiony 22 lipca 1983 r. Do dziś budzi emocje i kontrowersje: słusznie czy niesłusznie wprowadzony? Kto powinien za to odpowiedzieć? Kogo ukarać? W tym roku mija 30. rocznica wprowadzenia stanu wojennego w naszym kraju. W Elblągu odbędą się wydarzenia kulturalne i edukacyjne nawiązujące do tamtych czasów. Jest co świętować? – To nie świętowanie – zapewnia Leszek Sarnowski, dyrektor Departamentu Kultury UM w Elblągu. – To pamięć i refleksja nad tym, co się stało nie tak dawno, przecież. To lekcja dla młodych, którzy tych czasów nie pamiętają, ale mają jeszcze okazję porozmawiania ze świadkami historii.
O co chodzi?
Chodzi o pamięć. O pamięć o tym, co się zdarzyło 30 lat temu i czego konsekwencje rzutowały na nasze dalsze lata, na historię, na życie mieszkańców, na ich stan moralny. Społeczeństwo było podzielone w ocenie stanu wojennego wtedy i dziś też jest podzielone. Być może warto się nad tym zastanowić. Decydenci, którzy podjęli taką decyzję do dziś nie zostali rozliczeni. Mówi się o Kiszczaku i Kani, którzy mają odpowiedzieć. Jaruzelski jeszcze nie odpowiedział za Grudzień ‘70. To jest problem, bo władza użyła swojej siły przeciwko społeczeństwu. To nie była legalna władza – można to zakwestionować - ale była to władza. Stan wojenny został wprowadzony bezprawnie i na to jest wiele dowodów. Spowodował cofnięcie się reform politycznych i gospodarczych. Oddolna inicjatywa, która została zapoczątkowana przez Sierpień, wyzwolenie ludzkiej aktywności, nadziei, że można coś zrobić w tym państwie, to zostało przerwane.
Można dyskutować nad słusznością czy nie wprowadzenia stanu wojennego, bo argumenty są po jednej i po drugiej stronie. Ale są fakty bezsporne: złamane prawa obywatelskie, złamane życiorysy, wielu ludzi trafiło do więzień, wielu emigrowało i do dziś nie wróciło do Polski. Trochę złamanych kręgosłupów. Z badań historyków wynika, że w latach stanu wojennego gwałtownie wzrosła ilość osób, które podpisywały nie tylko lojalki, bo to była najłagodniejsza forma, z tego można było się wykpić – podpisać, ale i tak robić swoje. Ale chodzi o to, że wciągano ludzi jako tajnych współpracowników Służby Bezpieczeństwa. Zastraszano ich i niszczono. Nawet szlachetny człowiek, ale zastraszony, stłamszony zaczynał donosić na swoich przyjaciół. W Elblągu jest wiele takich przykładów. Z książki Nawrockiego wiemy, że ci, którzy uchodzili za ważnych działaczy, wybitnych mają kłopot. Ludzie zostali stłamszeni, przestali oddychać i zaczęli się bać. Naturalne dążenie do wolności, do prawdy, do aktywności zostało zahamowane. Moim zdaniem to największy grzech tamtej władzy. Zniszczyła nadzieje, aktywność obywatelską na 10 lat. I to jest próba refleksji nad najnowszą historią Polski. Pozostawienia świadectwa. Dobrze orientujemy się w historii starszej, wiek XIX, okres przedwojenny, a współczesną znamy tak sobie. A to jest ostatnia okazja, bo niektórzy ludzie dopiero zaczęli mówić o swoich doświadczeniach, niektórzy już nie chcą mówić, a inni odchodzą w sposób naturalny. To ostatnia próba spotkania się ze świadkami historii. Na pewno dla nich satysfakcją jest to, że żyjemy w wolnym kraju. Może to być jednak gorzka satysfakcja, bo o nie taką Polskę walczyli. „Solidarność” była ruchem lewicowym i być może jej ludzie nie tak sobie wyobrażali przyszłość. Dziś są trochę sfrustrowani. Dla mnie to ważne, by o tym rozmawiać – dlaczego do tego doszło, czy musiało i co z tego wynika.
Świadkowie historii
To nie tylko lekcja o tym, do czego może doprowadzić brak demokracji, ograniczenie swobody, brak przestrzegania praw obywatelskich. Myślę, że nam w Polsce coś takiego nie grozi, ale to przesłanie dla młodych ludzi, żeby zobaczyli, co się działo tak niedawno. Żyją przecież ich rodzice, dziadkowie, którzy mogą opowiedzieć o tym, co się zdarzyło 30 lat temu.
Dla młodych właśnie przygotowaliśmy grę miejską (13 grudnia). W czterech punktach: tu, w Departamencie Kultury, w Galerii EL, w Radiu EL i na plebanii u księdza Mieczysława Józefczyka młodzież będzie drukowała ulotki, malowała transparenty, nagrywała audycję radia „Solidarność” i rozmawiała ze świadkami historii. Ksiądz Józefczyk opowie o organizowanej pomocy z Norwegii czy o tym, jak na plebanii ukrywali się działacze „Solidarności”. On był wówczas bardzo aktywnym człowiekiem, który wielu pomagał i był skrzynką kontaktową. To żywa legenda.
O tamtych czasach będą opowiadali także: Edmund Krasowski, który był jednym z liderów opozycji, wielokrotnie aresztowany, Józef Gburzyński, szef strajku okupacyjnego w Zamechu zaraz po wprowadzeniu stanu wojennego, Stolarowicz, który zajmował się kolportażem bibuły i wydawnictw nielegalnych.
Do udziału w grze miejskiej zgłosiły się głównie szkoły ponadgimnazjalne, choć także gimnazja i podstawówka. Dla wszystkich kumulacja będzie pod Pomnikiem Ofiar Grudnia ‘70 . Tam będzie grupa rekonstrukcyjna z Gdańska w strojach z epoki, czyli ZOMO, przebrani esbecy – tu pomagały nam stowarzyszenie Centrum Wolontariatu i Elbląg Europa. Młodzież przybędzie z przygotowanymi transparentami . Nie doprowadzimy do siłowych rozwiązań. W tym momencie wejdą aktorzy, którzy w plastyczny, symboliczny sposób będą próbowali pokazać walkę dobra ze złem.
Młodzież mogła także zapoznać się z tą historią uczestnicząc w konkursie na wspomnienia z czasów stanu wojennego. Nie tylko martyrologiczne. Mogły to być wspomnienia zabawne, o tym, jak się żyło po prostu. Formuła był dowolna - czy to reportaż, czy spisane wspomnienia taty, mamy, babci, czy też osób obcych. Można było coś ciekawego zrobić. Na zasadzie znajdź, pogadaj, wysłuchaj. I nie chodziło o jedną stronę. Druga też nas interesuje, bo takie było społeczeństwo. Nie chodzi by jątrzyć, odkrywać rany i posypywać je solą, ale nie zamiatać historii pod dywan.
Niestety, szkoły niespecjalnie odpowiedziały na nasz apel. Nadeszło niewiele prac.
Wołanie o wolność
Koncert (12 grudnia) w Teatrze im. Aleksandra Sewruka to też refleksja. Tytuł „Opowiem ci o wolności”. I właśnie. Nie o zniewoleniu tylko o wolności. Żyliśmy w zniewolonym kraju, ale krzyk rozpaczy, wołanie o swobodę był słyszalny. Przesłanie jest uniwersalne dotyczące wolności, tolerancji, prawdy. „Mury” Kaczmarskiego krzyczeliśmy przez cały okres stanu wojennego nie zastanawiając się nad tym, że tak naprawdę robimy rewolucję, a śpiewak zostaje sam… Nie chcieliśmy słyszeć, co Kaczmarski nam mówi w tej ostatnie strofie. I, że to nie kończy się dobrze.
Ale są też piosenki Grechuty („Świecie nasz”) czy Młynarskiego („Przetrwamy”) . Jest walka, ostre, zdecydowane słowa, ale i łagodniejszy wymiar. Artyści zaśpiewają o tym, że o wartości trzeba dbać i że to obowiązek każdego obywatela. Walczyć i pozytywne wartości realizować, bez względu na ustrój.
To będzie pierwszy koncert, gdzie na scenie wystąpi tak duża grupa elbląskich wykonawców. Od początku chciałem własnymi siłami przygotować koncert, by pokazać, że tu są ludzie, którzy chcą coś robić. To nie jest problem, jeśli ma się pieniądze, zaprosić gwiazdę. Ale tu chodzi o to, by tu zlokalizować wydarzenie, bo stan wojenny był w Polsce, ale i w Elblągu. Dlaczego nie zrobić tego ustami wokalistów elbląskich, którzy sobie świetnie radzą na scenie? Wszystko zorganizowaliśmy więc sami: elbląscy artyści, Elbląska Orkiestra Kameralna, elbląskie aranże autorstwa Bartka Krzywdy. Opowiadamy przecież o sobie, bo to kawałek historii każdego z nas.
Koncert jest dla wszystkich, ale zdecydowaliśmy się na bilety w cenie 20 zł. To symboliczna kwota. Część osób przyjdzie na zaproszenia, także działacze z tamtego okresu.
Bibuły, książki i telewizor
16 grudnia w Ratuszu Staromiejskim otwarta zostanie wystawa poświęcona stanowi wojennemu. To zbiór bardzo różnorodny. W dużej części są to dokumenty, głównie partyjne, z Archiwum Państwowego w Malborku. Informacje, telefonogramy, sprawozdania dotyczące stanu wojennego. Postanowiłem jednak trochę wystawę rozbudować o zbiory prywatne. Odzew nie był duży. Jest kłopot ze zdjęciami – ludzie bali się je robić i to rozumiem, bo fotografowanie było wówczas kłopotliwe. Można było się narazić. Przypadkowo spotkani ludzie dawali mi jednak takie zdjęcia. Troszkę jest bibuły drukowanej w Elblągu, trochę zdjęć z obozu internowania w Kwidzynie (internowanych elblążan, którzy tam poważnie ucierpieli podczas pacyfikacji). Trochę jest zbiorów Biblioteki Elbląskiej, która przejęła część archiwum „Solidarności”. Chcemy też zrobić aranżacje: kawałek drukarni, część ośrodka internowanych w Kwidzynie, by pokazać, jak wyglądała cela więzienna w tym czasie, ale będzie też gabinet aparatczyka partyjnego z komitetu, który o wielu sprawach decydował albo był ramieniem politycznym władzy centralnej i wykonywał rozkazy, które przychodziły z góry. Będzie też literatura drugiego obiegu, telewizor.
Odwiedzający wystawę będą mogli wysłuchać (i obejrzeć) nagrań wykonanych przez ekipę eświatowid. Zgłosili się ci, którzy byli przeciw [wprowadzeniu stanu wojennego – red.], ale nie byliśmy zamknięci na drugą stronę. Po prostu nie było odzewu. Nagrania skrótowe zostaną też zaprezentowane w czasie koncertu w teatrze.
Lechu wspierał
16 grudnia Lech Wałęsa odbierze honorowe obywatelstwo Elbląga i będzie otwierał wystawę , co podniesie jej rangę. Gdy rozmawiałem z księdzem Mieczysławem Józefczykiem to on podkreślał silny związek Wałęsy z Elblągiem – organizowanie pomocy dla elblążan wynikało z pośrednictwa Wałęsy. To nie był przypadek, że takie dary tu trafiały, że były takie kontakty.
Czy sprawa wsparcia dla osób aresztowanych i internowanych w Kwidzynie. Część zwolniono, a następnie aresztowano i wytoczono procesy. Duszaka na przykład za bunt w ośrodku internowania. I Lechu przyjeżdżał na te procesy, interesował się. To było ważne, że legendarny przywódca interesował się elblążanami. Czuło się ten patronat nad opozycją miejscową. Edek Krasowski też miał kontakty albo z Bujakiem, albo z Frasyniukiem albo bezpośrednio z Wałęsą. Oni wiedzieli, co tu się dzieje. Doceniali Elbląg, co pokazuje to, że tu trafiała bibuła czy wydawnictwa drugiego obiegu. To było ważne miejsce, doświadczone w grudniu 1970 r. Lechu był przecież na odsłonięciu Pomnika. Jego związek z naszym miastem jest bardzo istotny.
P.S.
Dla młodych to historia odległa więc te obchody są dla nich. Z jednej strony – oczywiście - dowartościowanie i podziękowanie tym, którzy się angażowali 30 lat temu i ukłon pod ich adresem. Narażali przecież swoje życie, narażali swoje rodziny, kariery, Druga strona to młodzi ludzie, którzy mają moment na refleksję i zastanowienie się nad tym, do czego może doprowadzić totalitarna władza. A to wszystko to nasza historia, nasze dziedzictwo - na dobre i złe. To nie jest tak, że chcemy świętować, czy obchodzić rocznicę klęski. Klęska owszem, ale dlaczego? Jak do tego doszło, że w środku Europy władza walczy z własnym społeczeństwem? Trzeba rozmawiać i wyciągać wnioski. To też okazja do rozmowy i spotkania. Jak ludzie ze sobą rozmawiają to nie zaczną się zabijać.
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter