W piątek (20 marca) około godziny 16, 11-letni Dominik grał z kolegami w piłkę nożną na boisku Szkoły Podstawowej nr 21. Między chłopcami doszło do sprzeczki, a potem do bójki. Dominik jednak nie brał udziału w tej utarczce.
- To potwierdzają inne dzieci, które były świadkami zdarzenia, a także nasz syn - mówi Katarzyna Szpakowska, mama Dominika. - Szarpało się dwóch chłopców, Dominik chciał ich rozdzielić, gdy nagle w oknie pobliskiego bloku pojawił się ojciec jednego z bijących się. Zaczął wyzywać, a później zbiegł na dół i znalazł się na szkolnym boisku. Chłopiec, który szarpał się z jego synem, uciekł, a ten rozwścieczony mężczyzna złapał mojego syna za nogi i w okolicy podbrzusza i tak głową w dół rzucił go na beton. Z relacji świadków wynika, że Dominik leżał jak sparaliżowany, chyba ze strachu - kontynuuje matka chłopca. - Mówił, że nie może się ruszać. Przyjechało pogotowie i policja, którą powiadomił dyrektor szkoły.
- Lekarz myślał, że syn jest połamany, założył mu nawet kołnierz i szynę na nogę - dodaje ojciec Dominika. - I w takim stanie zabrali go do szpitala. Do karetki z synem wsiadł dyrektor szkoły. Zachował się super, uspakajał Dominisia, przy nim syn poczuł się bezpieczny.
Rodzice o zdarzeniu dowiedzieli się od młodszego syna, który chodzi do tej samej szkoły, do drugiej klasy.
- Gdy wróciliśmy z zakupów, Sebastian ze łzami w oczach powiedział, co się stało - mówi Katarzyna Szpakowska. - Pojechaliśmy do szkoły, gdzie od razu na rozmowę wezwała nas pani wicedyrektor. Ona też myślała, że syn jest połamany. Z policją pojechaliśmy do szpitala, gdzie na oddziale chirurgii dziecięcej Dominik został poddany badaniom. Na szczęście okazało się, że złamań nie ma, lekarka sprawdziła mu też źrenice i stwierdziła, że nic poważnego się nie stało. Skończyło się na siniakach.
- To cud boski, że nic się nie stało - dodaje ojciec chłopca. - Przecież, jak on złapał Dominisia i cisnął nim o ziemię głową w dół, to mógł go nawet zabić.
Dominik to spokojny chłopiec, wzorowy uczeń, nigdy nie sprawiał kłopotów wychowawczych.
- To takie grzeczne, drobniutkie dziecko - dodaje Edward Pietrulewicz, dyrektor SP nr 21 w Elblągu. - Byłem wtedy w szkole, choć zajęcia lekcyjne już się skończyły. Z naszej strony, ze strony szkoły, zrobiłem wszystko, co tylko możliwe w tej sytuacji. Zawiadomiłem policję. Teraz wszystko zależy od rodziców, co oni z tą sprawą zrobią. Gdyby chłopiec miał zwolnienie lekarskie powyżej siedmiu dni sprawę zgłosiłbym z urzędu do prokuratury. Jednak szczęśliwie Dominikowi nic poważnego się nie stało, uczęszcza do szkoły. Wszystko więc w rękach rodziców.
A ci nie odpuszczą. W poniedziałek (23 marca) zgłosili sprawę do prokuratury z art. 160 (chodzi o narażenie na utratę zdrowia lub życia).
- Zachowanie tego człowieka było tak brutalne, że konsekwencje mogły być tragiczne - mówi mama Dominika.
O całym zajściu nie może też zapomnieć poszkodowany 11-latek.
- Niby fizycznie nic mu nie jest, choć czasem skarży się na ból głowy - opowiada pani Katarzyna. - Jednak psychiczne zmiany widoczne są gołym okiem. Jako matka obserwuję go przecież od kilkunastu lat, więc widzę zmiany. Krzyczy w nocy, chce, by z nim spać, boi się chodzić do szkoły. Wczoraj odbył też pierwsze spotkanie z psychologiem szkolnym, w ogóle szkoła w tej sytuacji stanęła na wysokości zadania, służąc pomocą.
- A to takie wrażliwe, spokojne dziecko - dodaje mama Dominika. - Nigdy nie było z nim problemów wychowawczych, gra w piłkę nożną w Olimpii, wyjeżdżał na obozy sportowe, nigdy nikt się na niego nie skarżył. Przyjaciół pozyskuje w pięć minut. Nigdy nie doznał agresji, ani w domu, ani poza nim. Może dlatego to zdarzenie tak nim wstrząsnęło.
Mama Dominika przyznaje, że zna mężczyznę, który zaatakował jej dziecko.
- Nasi synowie chodzili razem najpierw do przedszkola, a teraz do jednej klasy w szkole - mówi pani Kasia. - Widywaliśmy się na wywiadówkach, on i żona interesowali się postępami syna. Wydawali się bardzo normalni, choć już teraz wiemy, że to nie był pierwszy raz, gdy ten mężczyzna zaatakował dziecko w szkole. Ja go nie chcę widzieć - dodaje. - Nie chcę na niego patrzeć na zebraniu rodziców, choć wiem, że to nie ja powinnam spuszczać wzrok.
Najnowsze artykuły w tym dziale
Bądź na bieżąco, zamów newsletter